niedziela, 25 stycznia 2015

XVII. Trzynaście dowodów na to, że „katastrofa” w Smoleńsku wydarzyła się znacznie wcześniej niż podano oficjalnie

 


RM

Motto:  

(...) какая разница, часик раньше, часик позже (…)  
(…) jaka różnica, godzina wcześniej, godzina później (…)
                Kierownik Lotów Paweł Pliusnin       
(stenogramy z godz.08:46:41 czasu ros.)  


Wprowadzenie   

Gdyby jednym zdaniem chcieć podsumować moje dotychczasowe rozważania, które przedstawiłem w poprzedzających ten rozdziałach, trzeba by było zapewne stwierdzić, że w ich świetle, historia lotu dwóch samolotów - Jaka-40/044 („Wosztyla”), oraz Iła-76MD/RA-7887 („Frołowa”) - dnia 10 kwietnia 2010 roku, wyglądała całkiem inaczej niż podają to oficjalne dokumenty: raport końcowy MAK http://www.komisja.smolensk.gov.pl/kbw/komunikaty/8695,dok.html, czy (różniący się nieco od niego) raport końcowy KBWLLP http://mswia.datacenter-poland.pl/RaportKoncowyTu-154M.pdf (popularnie zwany „raportem Millera”).  
Krótko tylko przypomnę trzy, moim zdaniem najważniejsze punkty z grafiku lotu samolotów (w nawiasach podaję główne źródła tych ustaleń) które wydają mi się najbardziej prawdopodobne. Czas jest polski. 
6:50 - Lądowanie Jaka-40/044 z dziennikarzami (z meldunku złożonego przez ppłk. Krasnokutskiego - płk. Sypko; z relacji dziennikarzy: Pawła Świądra i Jerzego Kubraka; z zeznań naocznych świadków zsyntetyzowanych w uzasadnieniu umorzenia „śledztwa praskiego” - V Ds 32/11) –   (Rozdziały I-VII)
7:00 - 7:05 – Pierwsze, nieudane podejście Iła-76MD (z zeznań i relacji nawigatora Jaka-40/044 – chor. Remigiusza Musia, z relacji por. Artura Woszytla, ze szczegółowej analizy stenogramów „z wieży”; z analizy lotów Iła-76MD, oraz innych samolotów na tasie Wnukowo-Smoleńsk) – (Rozdziały VIII-X)
7:15 - 7:20 – Drugie podejście i odejście Iła-76MD (z zeznań pierwszego pilota Jaka-40/044 – Artura Wosztyla, oraz nawigatora tego samolotu Remigiusza Musia; z zeznań kierownika lotów płk. Pawła Pliusnina; ze stenogramów „z wieży”; z analizy lotu Iła-76MD) – (Rozdziały XI-XIV) 
Gdyby ten rozkład lotów okazał się prawdą, wówczas zmieniałoby to całkowicie zegar zdarzeń jaki miał miejsce w tym dniu na Siewiernym. Przecież oficjalnie Ił-76MD, po raz drugi i zarazem ostatni, miał przelatywać nad płytą „Siewiernego” (odchodząc do Tweru) o godzinie 07:39 czasu polskiego, natomiast do „katastrofy” polskiego TU-154M miało dojść w tym samym miejscu dopiero o godzinie 08:41Pomiędzy obydwoma zdarzeniami upłynąć więc powinno ponad godzinę (dokładnie 62 minuty). 
Tymczasem istnieje wiele dowodów świadczących za tym, że różnica czasowa pomiędzy obecnością nad „Siewiernym” dwóch samolotów (Iła-76 „Frołowa” i Tu-154 „Protasiuka”) była znacznie, ale to znacznie krótsza.  

Sześć dowodów za istnieniem krótszego dystansu czasowego pomiędzy odlotem Iła-76MD, a pojawieniem się Tu-154M nad „Siewiernym” 

Gazeta Wyborcza -http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,105741,7752603,Odradzano_ladowanie.html#ixzz1HzIOY6kf : 
Źródła wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki. On odleciał gdzie indziej.   
Relacja TVP  http://www.youtube.com/watch?v=oWUCO6xLPG0  czas 2'49'' :  
Dziennikarze z Polski, którzy godzinę wcześniej wylądowali na tym samym lotnisku, potwierdzają, że kwadrans przed katastrofą Tupolewa, do lądowania we mgle szykował się wojskowy Ił.   
Prawie trzy i pół roku po 10 kwietnia 2010 Piotr Ferenc-Chudy udzielając wywiadu dla TV Republika powie http://www.youtube.com/watch?v=k4oXVV_T6P0  : 
Katarzyna Gójska - Hejke: Bo przypomnijmy, ten Jak (którym leciał Ferenc-Chudy -RM) wylądował ile wcześniej
Piotr Ferenc-Chudy: Chyba czterdzieści minut wcześniej. Jakoś przed katastrofą. Znaczy - przed katastrofą.  
Katarzyna Gójska - Hejke: 40 minut. Tak, 40 minut. 
Relacja z 10 kwietnia 2010 roku http://www.youtube.com/watch?v=vTulgxIJjmQ 
Prezenterka Polsat News: A wy Paweł o której wylądowaliście?  
Paweł Wuldarczyk: No, my wylądowaliśmy jakieś pół godziny, godzinę wcześniej. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, bo tu jest godzina, dwie godziny różnicy, przepraszam, a ja jestem też trochę zdenerwowany, więc... nie wiem, no, godzina, około godziny wcześniej wylądowaliśmy.  
Przypomnijmy sobie też, jeszcze raz zeznanie chorążego Remigiusza Musia http://rebelya.pl/post/2789/rebelya-ujawnia-pena-wersja-zeznan-remigiusza-m:  
Próby lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od naszego wylądowania. Próby lądowania Iła oglądaliśmy z płyty lotniska, nasz samolot stał na drodze kołowania, do osi pasa startowego w odległości ok 80 metrów. Widziałem tego Iła, który po drugiej nieudanej próbie lądowania odleciał. Po kolejnych około 20 minutach, z głośników naszej radiostacji usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do rejonu lotniska.    
Warto, moim zdaniem, zacytować też relację stewardessy Jaka-40/044 - Agnieszki Żulińskiej, która według książki „Kto naprawdę ich zabił?”, K. Galimskiego I P. Nisztora (str. 50) miała powiedzieć: Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.   
I teraz moim zdaniem pytanie zasadnicze powinno brzmieć tak: jak wyglądałby obraz zdarzeń, gdyby okazać się miało, że dystans czasowy pomiędzy ostatnią „stenogramową” bytnością Iła-76 MD nad Siewiernym, a przylotem tam polskiego TU-154 był o wiele krótszy niż podają to oficjalne dokumenty? 
Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie zestawię jeszcze raz moje wcześniejsze ustalenia, które już przedstawiłem we wprowadzeniu do tego rozdziału, dodając do momentu odejścia Iła-76MD – kwadrans (dwadzieścia minut) które miały upłynąć do momentu pojawienia się Tupolewa, oraz czas wynoszący 40-60 minut mający być odcinkiem czasowym pomiędzy lądowaniem „dziennikarskiego Jaka”, a pojawieniem się Tutki. Są to oczywiście przedziały czasowe o którym mówią wyżej zaprezentowane przeze mnie materiały. 
Otrzymujemy wówczas, taką oto  „ramówkę przylotów”:
6:50 – Lądowanie Jaka-40. 
7:05 – Pierwsze, nieudane podejście Iła-76 MD. 
7:20 – Drugie podejście i zarazem odejście Iła-76 MD. 
7:35  – Podejście TU-154 M. 
Co jest jednak moim zdaniem najbardziej w tym wszystkim zdumiewające, to fakt, że gdyby nawet, całkowicie odrzucić jako niewiarygodne, to co udało mi się ustalić, a przyjąć - zgodnie z raportami MAK i Milera, że „Frołow” odleciał, po dwóch nieudanych podejściach o godzinie 7:39, to licząc kwadrans po tym odlocie (o którym mówią powołani przeze mnie świadkowie) tak, czy owak otrzymamy godzinę 7:54! Czyli czas wydarzenia ("katastrofy") wciąż pozostaje umiejscowiony przed godziną ósmą!  Nie wspominając  już nawet o tym, że według moich ustaleń (rozdziały II-XIII) przylot Tupolewa, „kwadrans po odlocie Iła-76” (loty Iła skorelowałem wcześniej z czasem lądowania Jaka-40/044) to jest godzina – 7:35!   
Tymczasem przypomnę – oficjalny czas katastrofy to godzina 8:41

Pięć dowodów za zaistnieniem „katastrofy”, najpóźniej do godziny 8:00 czasu polskiego

Czy można to co napisałem powyżej, te wszystkie obliczenia, całą tę ich analizę - jakoś zweryfikować? Nie zestawiać ich z innymi „ruchomymi” wydarzeniami, a po prostu ze zwykłym zegarkiem?  
Wydaje mi się, że tak. Przedstawię teraz kilka sprawozdań, nie sytuujących „katastrofy” w relacji do innego zdarzenia, tylko starających się umiejscowić ją w konkretnym czasie.   
Marek Pyza: (TVP1 10 Kwietnia 2010, godz. 12.02 polskiego czasu – relacja na żywo ze Smoleńska;): Przede wszystkim zdjęcia, które państwo przed chwilą widzieli, to pierwsze zdjęcia z tego miejsca zrobione przez jednego z pracowników TVP. Wszystko się wydarzyło około dwustu metrów stąd za tymi drzewami. Tam runął samolot z prezydentem L. Kaczyńskim na pokładzie około godziny dziesiątej (ósmej czasu polskiego – przyp. mój) 
Norbert Nowotnik z PAP relacjonuje (http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/magazyn-ekspresu-reporterow/wideo/11042010-smolensk-wydanie-specjalne/1654384 16'40'' materiału): Autokarami wybraliśmy się ze Smoleńska do Katynia koło 9.30. Po godzinie 10-tej (ósmej polskiego czasu) gdy ustalaliśmy z moim redakcyjnym kolegą te ostatnie szczegóły dotyczące uroczystości nagle pojawiła się ta informacja. Ona przyszła, nie wiem, ktoś z obsługi sejmu bądź senatu, być może jakiś dziennikarz podał informację, że coś się dzieje. Zaczął panować pewien chaos informacyjny. To było bardzo trudne doświadczenie, dlatego że część osób twierdziła, że to tylko awaria samolotu, że jest jakiś pożar, że ludzie...   
Ale o tak wczesnej godzinie „katastrofy” informują nie tylko polscy dziennikarze  http://www.rabochy-put.ru/incidents/9682-podrobnosti-o-krushenii-samoleta-polskogo.htm:
10 апреля 2010 - Самолет польского президента Леха Качиньскогоразбился около 10 утра, не долетев несколько сотен метров до аэродрома «Северный» под Смоленском."  / 10 kwietnia 2010 – Samolot polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego około godziny 10 rano (ósmej polskiego czasu) spadł - nie doleciawszy - kilkaset metrów, do lotniska „Siewiernyj” pod Smoleńskiem.      
Ale może poszukajmy jeszcze innych, „zewnętrznych” relacji. Innych niż dziennikarze świadków. Jest na przykład relacja ze Smoleńska nauczycielki, polskiego pochodzenia, przytoczona w grudniu 2010 r. przez „NDz” (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101222 ):  
Jak relacjonuje kobieta, 10 kwietnia już o 7.00 rano była w pracy. Była wtedy słoneczna pogoda, nie było żadnej mgły. Pojawiła się dopiero po godzinie, więc ok. godziny 8.00 rano czasu polskiego (ok. 10.00 czasu moskiewskiego). Jak tłumaczy, w pewnym momencie zaczęła gwałtownie gęstnieć, jakby "wychodziła z ziemi". Kładła się gęstymi płatami wyraźnie od strony jaru, który od szosy dzieli odległość około jednego kilometra. Z opisu nauczycielki wynika, że mgła wypełzła z jaru i przemieściła się w kierunku szosy w stronę lotniska Siewiernyj. Opary ustąpiły równie szybko, jak się pojawiły. Zdaniem kobiety, około godziny 10.00 (8:00 -RM) wiadomo było, że coś złego się dzieje, ludzie, usłyszawszy wybuch, zaczęli biec w kierunku szosy. Kobieta ruszyła za nimi. Kiedy wszyscy dobiegli do szosy, co nastąpiło zaledwie kilkanaście minut od upadku polskiej maszyny, stał tam już kordon funkcjonariuszy OMON, którzy nikogo na miejsce katastrofy nie dopuszczali  
Mamy też relację innego bezpośredniego świadka - Nikołaja Jakowlewicza Bodina: http://www.bibula.com/?p=28057  
Nikołaj Bodin, lekarz pogotowia ratunkowego, ma działkę obok garaży przylegających do lotniska Siewiernyj. Jak wynika z jego zeznań, z którymi zapoznali się nasi rozmówcy, w sobotę rano przyjechał na działkę „z zamiarem rozpoczęcia kopania ziemi”. Około 10.00 (8:00 czasu polskiego – RM) zebrał się, by wracać do domu. Poszedł do zaparkowanego przy furtce samochodu.  – Panowała gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m, zauważyłem, że korony drzew znajdowały się we mgle – zeznał Bodin. Miał właśnie usiąść w samochodzie, gdy usłyszał w górze szum lecącego samolotu. Jak można przeczytać w zeznaniach, Bodin zobaczył nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi (…)   
Wszystkie te relacje są o tyle zdumiewające, że zestawione razem, wskazują  niemal ten sam „czas katastrofy” który był podany pierwotnie jako oficjalny, tyle tylko, że... są przesunięte do tyłu niemal dokładnie o godzinę.     

Dwa doprecyzowania czasu „katastrofy” 

Ze wszystkich zacytowanych powyżej fragmentów wynikać może, moim zdaniem, tylko jedno. Jakiś Tupolew zbliżał się do lotniska „Siewiernyj” w Smoleńsku znacznie wcześniej, niż to oficjalnie (8:41, a wcześniej nawet 8:56 czasu polskiego – RM) podano.    
Z mojej analizy wynika, że piętnaście minut dodane do drugiego podejścia Iła (które miało moim zdaniem miejsce o 7:25) daje godzinę 7:40. Generalnie wszystko by się zgadzało, bo przecież 7:40 jest zawarta w przedziale czasu pomiędzy 7:35, a 8:00, którą podają cytowane przeze mnie źródła. Tyle tylko, że te wszystkie relacje, komunikaty, wyliczenia - choć umiejscawiają wydarzenie jako mające zaistnieć „do godziny 8:00” (deprecjonując tym samym całkowicie urzędowe godziny 8:56 i 8:41) są jednak, moim zdaniem, zbyt bardzo mało precyzyjne, bo ich „rozrzut” to aż 25 minut. Czy nie można znaleźć, choćby jednej precyzującej i zarazem potwierdzającej zaistnienie „katastrofy”, bez potrzeby jakichkolwiek wyliczeń?  
Udało mi się znaleźć taką jedną - na tyle precyzyjną i wiarygodną relację, że postanowiłem przedstawić ją na samym końcu. Jest to zeznanie osoby oczekującej na przylot Prezydenta na lotnisku „Siewiernyj”. http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/3214,arabski-kazal-milczec.html              
(…) Emilia Jasiuk stwierdziła, że około godz. 9.40 (7:40 czasu polskiego) usłyszała ryk silników. "Słyszałam huk przypominający przejście bariery ponaddźwiękowej" - powiedziała. Na miejscu katastrofy była po 8 minutach. Pamięta, że jakaś osoba ze strony polskiej zabroniła robienia zdjęć, natomiast ambasador Tomasz Turowski kazał jej sporządzić oficjalną listę ofiar (…)   


***

A jak się te moje ustalenia mają do oficjalnej godziny odlotu Tupolewa-154M PLF – 101 z Okęcia? Jak pięść do nosa. Oficjalnie podaje się (w różnych źródłach), że wylot miał miejsce o godzinie 7:27 (ewentualnie o 7:21). Czas „katastrofy” określany przez powołany przeze mnie przed chwilą świadków sytuuje go natomiast, przypomnę jeszcze raz, pomiędzy godziną 7:35, a 8:00. Absolutnie nie jest więc możliwe, aby ciągu 14, czy nawet 40 minut Tupolew doleciał z Warszawy do Smoleńska. Jest natomiast całkowicie możliwe, że znalazłby się tam w określonym przed chwilą przeze mnie przedziale czasowym (7:35-8:00) gdyby wyleciał, tak jak to pierwotnie było planowane, właśnie około godziny 6:30*. 
TVP INFO – program z dnia 10 kwietnia 2010 roku, z godziny 15:35  http://www.youtube.com/watch?v=0uATj8KHWWk#t=40 (40 sekunda nagrania)
Spiker: Godzina 6:40.  Rządowy tupolew startuje z wojskowego lotniska Warszawa – Okęcie.     
Czy zatem z Okęcia nie wyleciały czasem dwa Tupolewy? Jeden (będący na przykład „lotem technicznym” - PLF-131?**) gdzieś około godziny 6:30 - 6:40, a drugi z Prezydentem jakąś godzinę po nim? A może dokonano jakiegoś "przesunięcia czasowego",  w wyniku którego godzina 7:40 stała się nagle godziną 8:40?
W każdym razie na pytania – czy mogło do takich wylotów rzeczywiście dojść, czy w stenogramach, albo jakichś innych materiałach znajdują się elementy wskazujące na to, że w dniu 10 kwietnia 2010 roku na obchody 70-tej rocznicy Zbrodni Katyńskiej wyleciało jednak więcej niż (oficjalnie podane) dwa samoloty, kto je mógł pilotować i co się z nimi mogło stać, a także na kilka innych, równie intrygujących pytań - będę chciał odpowiedzieć w kolejnych rozdziałach.  
.................................................................................................................................................................. 
* W raporcie końcowym MAK (na str. 16-17) widnieje taka informacja: „Zgodnie z zapotrzebowaniem pierwotnym, wylot z Warszawy planowano na 8.30 (6:30– czasu polskiego - RM). Jednakże później do planu lotu wniesiono zmianę (...)” 
** W przypisach do rozdziału XV i XVI cytowałem już ten fragment stenogramu z godziny 09:04:03 РП: Papa Lima Foxtrot one three onе. (PLF-131 to oznaczenie lotu technicznego TU-154, według http://lotnictwo.net.pl/5-poszczegolne_lotniska/21-warszawa_okecie_epwa_waw/1373-samolot_rp.html)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz