niedziela, 10 grudnia 2017

12-PUNKTOWY PORZĄDEK WYDARZEŃ SMOLEŃSKICH (wyniki nieoficjalnego śledztwa)

Zamykając moje nieoficjalne śledztwo, w 12 krótkich punktach przedstawiam to, co moim zdaniem wydarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
 

1. Godzina 7:25 – ląduje Jak-40 / 044 z dziennikarzami (widzialność jest według kierownika lotów, oraz pilotów w granicach 1500 – 2000 metrów, niebo zachmurzone - warunki do lądowania zgodne z poziomem wyszkolenia załogi)


Edmund Klich (przewodniczący KBWLLP, akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej zdarzenie z 10.04.2010 w liście do Donalda Tuska z 15.04.2010 - za "Moja czarna skrzynka. Dokumenty" - str. 11): O godz. 9.26 są następujące (warunki meteo - RM): zachmurzenie pełne 10/10 - stratus, podstawa 100m, widzialność 1 km. W tym czasie 9.26 ląduje Jak-40.


Artur Wosztyl (dowódca Jaka-40/044): Lądowanie w Smoleńsku odbyło się o godz. 7.25 czasu polskiego. Według czasu rosyjskiego była to godzina 9.25. (zeznanie z dnia 10.04.2010 z godz.19:17 – RM)


Artur Wosztyl: (...) podczas lotu mam cały czas zegar przed oczyma. Co chwila na niego patrzę, żeby wiedzieć czy lot odbywa się zgodnie z planem. Poza tym - dodał - zaraz po lądowaniu dowódca statku musi wypełnić i podpisać druk rozkazu. Tam trzeba wpisać dokładną godzinę startu i lądowania.




2. Godzina 7:40 - Pierwsze podejście Iła-76 Frołowa


Remigiusz Muś: (…) z zaciekawieniem oglądaliśmy dwa nieudane lądowania samolotu Ił 76 Federacji Rosyjskiej. (…) Próby lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od naszego wylądowania.


Artur Wosztyl: - W międzyczasie nad lotniskiem pojawił się rosyjski Ił-76...
- Tak, jakieś 15 min po nas.  Dwa razy podchodził do lądowania (...)  




3. Godzina 7:45 – Załoga Jaka-40 / 044 informuje DKL Okęcie o lądowaniu swojego samolotu, ale nie wspomina nic o pogodzie, gdyż warunki atmosferyczne towarzyszące podejściu i lądowaniu „dziennikarskiego” Jaka "zgodne z poziomem wyszkolenia" załogi (występuje tylko zamglenie) - mocne fale mgły zaczną pojawiać się dopiero od godz. 8:00 (patrz punkt 5)


Rafał Kowaleczko (drugi pilot Jaka-40/044 - zeznanie): W dniu 10.04.2010 ja osobiście, telefonicznie przekazałem por. Lauksowi do Warszawy fakt naszego lądowania. Nie podawałem mu wtedy warunków meto (tak w oryginale - RM) panujących na lotnisku w Smoleńsku. Raczej nikt z Warszawy nie kontaktował się ze mną w sprawie warunków meto panujących na lotnisku. Natomiast nie wiem czy z innymi członkami załogi ktoś się kontaktował w tej sprawie.


Artur Wosztyl: Na zadane pytanie zeznaje; po wylądowaniu ja albo por. Kowaleczko telefonicznie poinformowaliśmy DKL (Dyżurnego Kontrolera Lotów por. LauksaRM) w Warszawie o fakcie wylądowania. (...) Do mnie z Warszawy nikt nie dzwonił i nie pytał się o warunki atmosferyczne jakie panują na lotnisku w Smoleńsku.


Dariusz Januszewicz (oficer Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP): Informacja zwrotna, przekazana przez dyżurnego ok. godz. 7:45, (...) była krótka: - Dyżurny METEO, chor. Marcin Nojek, poinformował mnie, że pilot samolotu JAK-40 nie podał informacji o warunkach atmosferycznych podczas lądowania w Smoleńsku.


Raport Millera (str. 87): Według uzyskanych przez Komisję informacji, kontroler WPL OKĘCIE około godz. 5:45 (7:45 czasu polskiego - RM ) otrzymał informację telefoniczną od jednego z członków załogi samolotu Jak-40 (Ta informacja w raporcie jest nieprawdziwa. Z wcześniejszego meldunku Januszkiewicza wynika bowiem, że to on dzwonił do DKL o 7:45. Nojek informację tę musiał od załogi Jaka otrzymać wcześniej - RM) o lądowaniu na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY (podane w tym miejscu w raporcie dane o warunkach atmosferycznych nie są informacją przesłaną przez załogę Jaka-40/044, co widać jeśli zestawi się trzy wyżej przedstawione relacje, z informacjami podanymi przez: Lecha Majewskiego i Henryka Grzejdaka w punkcie 7. Nie mogły być także informacjami podanymi ani przez pierwszego, ani przez drugiego pilota Jaka-40/44, z racji tego, że podczas ich lądowania warunki atmosferyczne utrzymywały się w normie (lekkie zamglenie). Mgła pojawiła się dopiero o godzinie 8:00, za czym przemawiają relacje licznych świadków. Ich sprawozdania znajdują się poniżej,w punkcie 5.- RM)


4. Godzina 7:55 – Drugie podejście Iła – 76 (warunki atmosferyczne na lotnisku są w dalszym ciągu podobne do tych które były przy lądowaniu Jaka-40 / 044 - zamglenie, ale brak mgły, minimalna widoczność - ponad 1 km)


Artur Wosztyl: Po wylądowaniu około godz. 7.20 (o 7:25 – patrz wyżej, punkt 1RM) warunki atmosferyczne panujące na lotnisku utrzymywały się przez jakiś czas, myślę, że przez około 30 minut na podobnym poziomie, jak przy moim lądowaniu. Mam na myśli tylko widoczność.


Artur Wosztyl: Drugie zajście Iła-76 widziałem stojąc już na zewnątrz Jaka-40. Widzieliśmy, że ludzie z wieży wyszli, a śp. chorąży Remigiusz Muś włączył radiostację i stwierdził: „słuchajcie jeszcze raz podchodzi”. Obserwowałem ten samolot. Było go widać z kilometra, albo i więcej. 


Remigiusz Muś: Próby lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od naszego wylądowania.


5. Godzina 8:00 – na płycie lotniska pojawia się mgła. Wychodzi tuż przed ósmą z  jaru - którego początek znajduje się półtora kilometra od progu pasa. Nadciąga falami  od wschodu, i przesuwa się w  kierunku wschodniego krańca  lotniska „Siewiernyj”


Artur Wosztyl: Po wylądowaniu te warunki jakiś czas jeszcze się utrzymywały. Ił-76 dwa razy podchodził po nas w podobnych warunkach. One zaczęły się pogarszać jakieś 40 min. po naszym lądowaniu.


Nikołaj Krasnokutski (pułkownik, dowódca 610 centrum ds, zadań bojowych i szkolenia lotniczego – zapis w stenogramach z wieży): No skąd mgła o godzinie 10:00 (ósmej czasu polskiego - RM) kurwa, to jakieś wariatkowo.


Robert Grzywna (Drugi Pilot Tu-154M – zapis w stenogramach z kokpitu): Ale dziesiąta (8:00 -RM) i mgła?


Siergiejew Nikołaj (świadek nr 196 Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza – Biała Księga): Mgła pojawiła się rano, zobaczyłem ją o godzinie 10:00 (8:00 czasu polskiego – RM)


Isd dacza (zapis na smoleńskim blogu z 10 kwietnia 2010 z godziny 10:57): A ja, kiedy się tłukłem o ósmej rano (6:00 - RM), nie było mgły, tłukłem się z powrotem o 10:00 (8:00 -RM) - już się tworzyła. A teraz wszystko we mgle.


Nasz Dziennik (relacja ze Smoleńska nauczycielki, polskiego pochodzenia, przytoczona w grudniu 2010 r. przez „NDz”): Jak relacjonuje kobieta, 10 kwietnia już o 7.00 rano była w pracy. Była wtedy słoneczna pogoda, nie było żadnej mgły. Pojawiła się dopiero po godzinie, więc ok. godziny 8.00 rano czasu polskiego (...). Jak tłumaczy, w pewnym momencie zaczęła gwałtownie gęstnieć, jakby "wychodziła z ziemi". Kładła się gęstymi płatami wyraźnie od strony jaru, który od szosy dzieli odległość około jednego kilometra. Z opisu nauczycielki wynika, że mgła wypełzła z jaru i przemieściła się w kierunku szosy w stronę lotniska Siewiernyj.


Nikołaj Jakowlewicz BodinNikołaj Bodin, lekarz pogotowia ratunkowego, ma działkę obok garaży przylegających do lotniska Siewiernyj. (…) Około 10.00 (8:00 czasu polskiego – RM) zebrał się, by wracać do domu. (…) – Panowała gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m, zauważyłem, że korony drzew znajdowały się we mgle – zeznał Bodin. Miał właśnie usiąść w samochodzie, gdy usłyszał w górze szum lecącego samolotu. Jak można przeczytać w zeznaniach, Bodin zobaczył nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi (…) Potem pobiegłem za nim (samolotem - przyp. PM), widzę leży skrzydło, to niedaleko od tego miejsca. Potem pobiegłem dalej, a on już leżał w błocie.
(Działka Bodina znajduje się kilkaset metrów od lotniska. Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy wschodnim progiem pasa lotniska Siewiernyj, a jarem z którego "wyjść" miała mgła. Ponieważ nad lotnisko fala zamglenia nadciągnęła około ósmej, więc działkę Bodina musiała przykryć jeszcze przed ósmą. Czyli przelatujący o 7:55 samolot, który widzi Bodin to Ił-76 Frołowa) 


Dmitrij Tutkuszbajew (ratownik pierwszej klasy, kierownik zmiany dyżurnej nr 4):  Kiedy przychodził mniej więcej wolny czas, wszyscy – i ratownicy, i piloci helikopterów, i śledczy – dyskutowaliśmy oczywiście nad tym co się zdarzyło. Wtedy się dowiedzieliśmy się, że w dniu tragedii o 9:00 rano pogoda była przepiękna, a już o 10:00 (ósmej czasu polskiego -RM) lotnisko przykryła mgła; w ciągu pół godziny po katastrofie całkiem się rozeszła.

Relacja Jacka Sasina (Kancelaria Prezydenta RP) (https://youtu.be/3u5VkHSk9FE)  "Ta mgła 10-tego była rzeczywiście dziwnym zjawiskiem. Wyjeżdżając rano z hotelu, przy wyjeździe na cmentarz nie było mgły; na cmentarzu w Katyniu mgły nie było. Ja mgłę zobaczyłem (...) kiedy pojechaliśmy tam na to lotnisko (...). Ja takiej mgły to chyba w życiu nie widziałem. Takiej gęstej jak tam było. Ale ona była tylko na lotnisku. "



6. Godzina 7:55 – ASKIL przechodzi samolot, określany przez KL jako „pierwszy Polak”


Edmund Klich (przewodniczący KBWLLP w książce "Moja czarna skrzynka. Dokumenty", str. 11): Po odlocie samolotu Ił – 76, z KL (Kierownikiem Lotów – RM) nawiązała łączność załoga jakiegoś samolotu, który chciał lądować na lotnisku w Smoleńsku i KL nie wydał zgody na lądowanie.


Dariusz Górczyński (urzędnik MSZ oczekujący na Siewiernym): Około godziny 10:00 (czasu moskiewskiego – red., czyli 8:00 polskiego - RM) Paweł Kozłow, który był chyba cały czas w kontakcie ze służbami kontrolnymi lotniska, stwierdził, że jest coraz gorsza pogoda i samolot (polski samolot - RM) będzie robił próbne podejście, ale prawdopodobnie zostanie skierowany do Moskwy, na lotnisko Wnukowo.


Anatolij Murawiew (Dyspozytor XUBS w stenogramach z wieży): Pale Waleriewiczu, w pięćdziesiątej piątej minucie ASKIL będzie przechodził pierwszy Polak. (mając na uwadze to, co za półtorej minuty powie meteo – główny synoptyk lotniska –patrz cytat poniżej – jest godzina za pięć ósma czasu polskiego - RM)
(…)
Michał Radgowski (Meteo – synoptyk na Siewiernym w stenogramach z wieży): O godzinie 10:00 (8:00 - RM) odnotowujemy, trzy punkty/stopnie górnej. (A po kolejnych siedmiu minutach...)
(…)
AA: No w dwa, na …. wiecie o tym?
AA: Tak, pojawią się dwa samoloty.(„будет вылет двух бортов.” Co oznacza słówko "вылет" /wylot/? Czy nie można go użyć w tym samym znaczeniu co „выход” /wychodzenie/? Otóż według tłumaczy z Instytutu Ekspertyz Sądowych - str. 242 -zwrot „он уже должен выходить”można tłumaczyć jako:on w zasadzie powinien się pojawić”.A więc „выход” oraz "вылет" oznaczałyby tu pojawienie się” - RM) Ilu ich tam? Niech się od razu na swoich ustawią.
AA: U nas ten, gdyby coś...
Ryżenko: Jego trzeba zawracać.
Pliusnin: A on przecież według "Jużnego".
AA: (niezrozumiale)
AA: Tak, według "Jużnego"
AA: (niezrozumiale). Zawracać.
AA: (niezrozumiale)
Piusnin: Dawaj, wyjeżdżaj prędko, tylko żeby za zezwoleniem.
AA: Ja ich zaalarmowałam wszystkich.
Pliusnin: Zatem biegiem.
AA: Aleksiej szybko ustaw im reflektor w trybie dziennym
AA: Dwa (niezrozumiale).
Pliusnin: Odpowiedział
Murawiew: O której Polak wejdzie na schemat (najprawdopodobniej chodzi tu o podejście na ścieżkę lądowania - RM), komendant się pyta?
AA: Tak, tak, mówi się. Pierwsze centrum, tu piąte.
AA: ...o której się pojawią? (во сколько будет вылет)
AA:… wychodzić teraz pierwszy pojawi się już za siedemnaście, piętnaście, drugi … dawajcie wszystko ...




7. Godzina 8:10 - TU-154M ("drugi Polak") przechodzi punkt ASKIL na granicy białorusko – rosyjskiej.

Paweł Pliusnin (Kontroler Lotów Smoleńsk): Około godziny 10:10 (8:10 – RM) dostałem informację od dyspozytora, iż polski samolot TU-154 „Polskij Falstrot” (jego sygnał wywoławczy) powinien przekraczać „ASKIL” jeden z punktów wyjścia z kierunku zachodniego. Około godziny 10:15 (8:15 - RM) samolot Tu-154 nawiązał kontakt ze mną.


Remigiusz Muś: Widziałem tego Iła, który po drugiej nieudanej próbie lądowania odleciał. Po kolejnych około 20 minutach z głośników naszej radiostacji usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do rejonu lotniska. Pamiętam, że załoga prowadziła korespondencję z wieżą kontrolną, która kierowała ich aby znaleźli się na kursie odwrotnym do lądowania w celu wykonania zejścia do lądowania. (z zeznań Musia wynika zatem, że była to godzina 7:25+30+20 = 8:15, co potwierdza zacytowane powyżej zeznanie Pliusnina o przejściu ASKIL około 8:10 - RM)


Bogdan Klich (do Eugeniusza Klicha 22 kwietnia 2010 r.):  ja nie dysponuję w tej chwili żadną obszerniejszą wersją poza tą pańską, dotyczącą tak szczegółowych parametrów, jak na przykład kwestia, że o godz. 10:15 czy tamtego czasu o 8:15 był pierwszy kontakt ,a o godz. 9:40 czy 7:40 były warunki graniczne, a potem już się obniżyły poniżej tego poziomu. 


8. Godzina 8:15lądowanie „pierwszego Polaka na lotnisku Siewiernyj (okazuje się, że z uwagi na bezpieczeństwo Głowy Państwa i utajnienie szczegółów wylotu nie wszystkim było wiadomo, którym z pary samolotów – pierwszym (Jakiem-40/...047 - prawdopodobnie) , czy drugim (Tu-154M) - leci Prezydent Lech Kaczyński). Jakiem -40/047? przyleciał natomiast Prezydent Ryszard Kaczorowski.


Jarosław Kaczyński: Pamiętam, że pytałem go (Brata -RM) nawet, jakim samolotem polecą do Smoleńska. Przez pewien czas byłem przekonany, że będzie to JAK, a nie tupolew.


Smolanin (komentarz do artykułu „Czy my znów skrywamy prawdę?zapisany w dniu 11.04.2010 g. 03:05): Na ~15-30 minut przed Tupolewem, wylądował Jak-40, także polski, także z delegacją. 
 
Nasz Dziennik: "z relacji dyżurnego łączności i zabezpieczenia radiotechnicznego lotów Aleksieja Klimienkowa, który 10 kwietnia pełnił obowiązki dyżurnego łączności i zabezpieczenia radiotechnicznego lotów wynika, że tego dnia miały przylecieć trzy samoloty z Polski." 

Forum smoleńskie: По последним данным, в Смоленск летело три польских самолета. Один удачно сел, один улетел в сторону Минска, а борт №1 решил садиться  

Bogdan Klich: „zakładałem, że część poleci Tu-154, część jakami”  
 
Uzasadnienie postanowienia praskiej prokuratury:„KPRM otrzymała z Kancelarii Prezydenta trzy dokumenty. Pierwszy mówił o locie „Tupolewa” bez podania godzin startów i lądowań, drugi przekazywał godziny startu „Tupolewa” i informacje o wykorzystaniu jednego lub dwóch samolotów JAK-40, a trzeci zmieniał wcześniej przekazane godziny startów samolotów”

Senator Stanisław Kogut: Odruchowo, instynktownie wyjąłem komórkę i widzę,  ze dzwoni do mnie córka i mówi: tatusiu, rozbi³ siê samolot. Ale ona nie powiedzia-ła, który samolot. Za chwilê – już trzyma³em komórkê – dzwoni syn i mówi, ¿e zginê³o osiemdzieai¹t siedem osób. Mówiê: dziecko drogie, to jest tupolew, to nie jest Jak, to jest samolot prezydencki, bo w Jaku mo¿na pomieœciæ dwadzieœcia osiem do trzydziestu osób.


Nikołaj Krasnokutski (w stenogramach z wieży): Znaczy, wg planu właśnie wylądował Jak-40 z tą delegacją i dziennikarzami.(...) O 10.30 (8:30-RM) lądowanie głównego prezydenta.
(…)
Siergiej Sypko (szef bazy lotniczej w Twerze – podczas tej samej rozmowy): A co ty mówisz,za mgłę ... wyniosło? (Mgła – jak już wiemy -wyszła dopiero o godzinie 8:00, a Jak-40 pod dowództwem Wosztyla miał mieć na pokładzie wyłącznie dziennikarzy, więc nie może tu chodzić o Jaka-40/044 – RM).

Bloger "alfred" (wpis z 03.06.2010): W dniu 10.04.nadawano reportaż na POLSAT NEWS dotyczący tegoż wylotu (...) Nareszcie pokazano nasz samolot powiedzieli, że schodzi do lądowania. Latał nad lotniskiem, już był nad pasem ale się poderwał skręcił trochę w bok zaczepiając skrzydłem o mur ogradzający lotnisko i przewody na których były zawieszone osłony (pomarańczowe) lamp. Odleciał jeszcze kawałek i upadł. Kołami w dół (nie było ich widać !!!) Pokazał się ogień na ogonie, póżniej nad dziobem. Samolot był cały. 

 AA (w stenogramach z wieży 08:15:34,0):  Ty widziałeś jak on koniec pasa startowego przeszedł?

Jacek Sasin: (...) spostrzegłem p. Stachelskiego, podszedłem do niego. I w momencie, kiedy do niego podchodziłem, zadzwonił jego telefon. (...) A on mówi na to, że wypadek w samolocie. (...) Pierwsza myśl, która mi przeszła, że być może coś się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu.

Jacek Pilch: Czekaliśmy na prezydenta i osoby, które w oficjalnej delegacji leciały do Katynia. Parę minut po godzinie 9 usłyszeliśmy, że samolot prezydencki miał awarię. Po jakimś czasie dziennikarze poinformowali nas, że to była katastrofa.                                                 


O godzinie 8:38 (!) Gazeta.pl zamieszcza artykuł pt. Wielka tragedia, "dekapitacja Polski", który początkowo opatrzony jest fotografią prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. 


Gerard Kwaśniewski (BOR, kierowca i ochroniarz Ambasadora Jerzego Bahra): Wtedy właśnie dowiedziałem się, że choć na liście nie figurowała, na pokładzie była żona mojego dobrego kolegi, Agnieszka Węcławek (funkcjonariuszka BOR – RM). Miała lecieć jakiem (dziennikarzom, ani starszemu referentowi Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta ochrona BOR nie przysługiwała, więc jeśli „miała lecieć Jakiem” to na pewno nie „Jakiem Wosztyla” - RM), ale zamieniły się z koleżanką na Okęciu.


Generał Lech Majewski (przed sejmową Komisją Obrony Narodowej): Tuż po lądowaniu polskiego Jaka-40 w Smoleńsku 10 kwietnia kontroler wieży na lotnisku Siewiernyj zadzwonił do dyżurnego meteorologa na Okęciu i przekazał mu informacje na temat pogody.  Zameldował też, że załoga naszego samolotu wykonała manewr bez zgody wieży przy podstawie chmur 60 metrów i widzialności poniżej kilometra! (nie mógł być to Jak-40/044 który lądował w "warunkach zgodnych z wyszkoleniem załogi "- RM) Mało tego. Taki telefon na Okęcie z telefonu komórkowego miał wykonać także pilot Jaka-40. 


Henryk Grzejdak (oficer CH SZ RP):  Informację (o warunkach atmosferycznych – RM) telefonicznie od pilota JAKa-40 uzyskano około godziny 8:20 poprzez służbę meteo na Okęciu.


Paweł Prus (dziennikarz TVP info): Z depesz Polskiego Radia wiemy, że prezydencki (na pokładzie był prawdopodobnie prezydent Ryszard Kaczorowski - RM ) samolot wylądował w Smoleńsku kilka minut temu. Ktoś inny, mówi, że słyszał od oficerów BOR-u, że kolumna samochodów wioząca prezydenta i gości jest już w drodze i za chwilę ma się pojawić na cmentarzu. 
 
Wojciech Cegielski (dziennikarz Polskie Radio IAR): Dwie minuty wcześniej bodajże, ja sam otrzymałem informację, że prezydent już wylądował, że już jedzie. Tak, zresztą już nie pamiętam, natłok tych wydarzeń sprawił, że trudno mi sobie przypomnieć godzinę, ale pamiętam jeszcze nawet serwis z TVP info, kiedy ja z tamtego miejsca też mówiłem, że kolumna prezydencka prawdopodobnie za chwilę wyjedzie z lotniska w Smoleńsku. I dotrze do Katynia.



9. Godzina 8:25 – trzecie podejście Iła-76 (Frołowa) tyle, że tym razem od zachodu. Przelatuje on nad płytą lotniska, ale i tym razem nie ląduje - podrywa się znad pasa (wchodzi na zakres startowy) i odchodzi na wschód w kierunku z którego ma nadlecieć Tupolew. Dzieje się to w momencie w którym wszyscy oczekują podejścia PLF-101. Jak pamiętamy polski samolot miał planowo lądować o 8:30  

 
Lucja Swiatkowski Cannon (The Washingotn Times): Mniej więcej w czasie gdy miał podchodzić (polski TU-154M – RM), samolot należący do rosyjskiego KGB wynurzył się z mgły, latał bardzo nisko nad lotniskiem, pozorując próbę lądowania, ale przerwał swoje podejście i odleciał. To wydarzenie nie zostało wyjaśnione przez władze rosyjskie, a powód dla którego Ił tam się znalazł nie jest znany. Gdyby faktycznie polski samolot wówczas lądował, mógłby się z nim zderzyć.


Gazeta Wyborcza: Źródła wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki.


Program Pierwszy rosyjskiej TV  (z 10 kwietnia 2010): Według informacji podanych przez program pierwszy, 10 minut przed tragedią rosyjski samolot transportu wojskowego, który miał wylądować na tym lotnisku, odszedł na lotnisko zapasowe. (за 10 минут до трагедии российский военно-транспортный самолёт, который должен был сесть на том же аэродроме, ушёл на запасную площадку)


Relacja TVP z 10 kwietnia - spiker (fragment filmu "Pył na wietrze"): Dziennikarze z Polski, którzy godzinę wcześniej wylądowali na tym samym lotnisku, potwierdzają, że kwadrans przed katastrofą Tupolewa (ogłoszono ją ok. 8:40, a więc 8:40 – 0:15 = ok. 8:25 – RM), do lądowania we mgle szykował się wojskowy Ił.

Agnieszka Żulińska - stewardessa Jaka-40/044  która według książki „Kto naprawdę ich zabił?”, K. Galimskiego I P. Nisztora (str. 50) powiedziała:  Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.  
WSieci” (fragment zeznania rosyjskiego milicjanta z artykułu Marka Pyzy „Awaria za awarią (…) ujawniamy nowe fakty (...)”): Kiedy obejmowałem służbę przy ochronie obiektu, była jasna słoneczna pogoda, mgły nie było. (...) O godz. 10.30 (8:30 -RM) na lotnisku Siewiernyj próbował wylądować samolot transportowy (z powodu mgły dokładnie nie widziałem modelu i koloru), niniejszy samolot po próbie lądowania zaczął unosić się i skrył się w nieznanym kierunku.


Jerzy Bahr (Ambasador RP w Rosji – transkrypcja rozmowy telefonicznej z 10 kwietnia 2010 r.): Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku. (Nie mógł to być Tupolew, gdyż te "wszystkie samoloty" pojechały na wschód, a więc w kierunku z którego ten miał on nadlecieć.)


Marcin Wierzchowski: (…) usłyszałem świst silników tupolewa. Poznałem, bo leciałem nim wiele razy przy okazji różnych wizyt. (Ił-76 ma takie same silniki jak Tupolew – RM) Zapamiętałem, że potem była cisza. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to: „kurczę, wylądowali”. Powiedziałem do ambasadora Bahra: „panie ambasadorze, jedziemy, chyba wylądowali. Pamiętam tylko ciąg silników, bo dzieliła nas spora odległość, mogło być około 800 m. Oczekiwaliśmy na tzw. miejscu postojowym. Samolot powinien wylądować, zakręcić, podjechać bliżej, stanąć i wtedy mogą podjechać schody. Te wszystkie symulacje katastrofy robione przez dziennikarzy… on po prostu dodał ciągu. Tupolew jest specyficznym samolotem, jest bardzo głośny i… nie pamiętam huku! Pamiętam ciszę. Pamiętam tak, że po prostu był świst silników i cisza. To znaczy ja nie zapamiętałem, mój mózg nie zapamiętał, huku. Cisza..

Wiktor Bater (dziennikarz): Świadkowie z którymi ja tutaj rozmawiałem, potwierdzają, że samolot krążył nad … kilka razy. Mówiła jedna z kobiet o tym, że 3 razy samolot próbował podchodzić do lądowania i robił trzykrotny obrót nad lotniskiem.


Raport pracy Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Smoleńskiej (prezentacja 10.04.2017): Z całego systemu komend i zachowania zarówno samego Frołowa jak i nawigatorów wynika bowiem, że pilot nie miał lądować (...)




10. Godzina 8:27 (z uwagi na narastającą mgłę, trzecie - kolizyjne z kursem PLF-101 podejście Iła-76, oraz wypadek Jaka-40/(047?) ) TU-154M odchodzi na lotnisko zapasowe.

Autorzy książki "Ostatni lot" (str. 175 – 176): polski TU-154M jest wyposażony w system antykolizyjny TCAS (…). Na ekranie urządzenia wyświetlane są informacje – znaczniki – samolotów znajdujących się w pobliżu, to znaczy nawet w odległości stu kilometrów. Piloci mogą określić czy te maszyny lecą poniżej, czy powyżej tupolewa. Gdyby jakiś samolot niebezpiecznie zbliżał się do prezydenckiego Tu-154M, to pojawiałby się na wskaźniku wizualny komunikat nakazujący pilotowi wznoszenie lub obniżanie.
 

W TVN24, na początku czerwca 2010 roku poniższy fragment stenogramów:
AA: 200 metrów.
Korsaż: PLF 1-0-1, wysokość 500?
Pierwszy Pilot: Podchodzimy do 500 metrów.
Korsaż: Zrozumiałem.
został następująco skomentowany przez jednego z pilotów latających na Tupolewach – majora Grzegorza Pietruczuka:
Informacja o 200 metrach odnosi się być może do innego samolotu, bo Tu-154 jest w tej chwili powyżej 500 metrów. 
 

 Artur Wosztyl: Jak już byli na prostej do pasa w Smoleńsku (…) zmniejszyła się widzialność do około 200 metrów. (…) Muś poszedł do samolotu podać przez radio „Arek teraz widać dwieście”. (…) Przy tych warunkach, oni wiedzieli, że się nie da wylądować. (…) Nie znam pilota, który wykonałby coś takiego.


Krzysztof Zalewski  (w: „Lotnictwo” nr specjalny (14), kwiecień 2011): Jasne jest, że warunków do lądowania nie było – przy podstawie chmur 50 m, zejście do wysokości decyzji 100 m nie ma sensu.


J. U. (funkcjonariusz BOR - relacja z "Białej Księgi" Zespołu Parlamentarnego - orka.sejm.gov.pl/ZespolSmolenskMedia.nsf/files/MJAI.../05-12%20dok%2013.doc) :
W dniu 10 kwietnia 2010 r. objąłem służbę zastępcy oficera operacyjnego BOR w centrum kierowania BOR. (...) Kolejną informacją dotyczącą tego lotu był telefon z Centrum Operacji Powietrznych, było to ok. godz. 8.30, może kilka minut później. Oficer, który pełnił tam służbę powiadomił nas o złych warunkach atmosferycznych nad Smoleńskiem i zapytał, czy jest nam coś wiadomo w tej sprawie. Spytał też, czy istnieje możliwość lądowania na lotnisku zapasowym. (...) Próbowaliśmy ustalić szczegóły dzwoniąc do dyżurnego BOR w porcie lotniczym z poleceniem zebrania informacji ws. lotniska, ws. ewentualnego lądowania samolotu prezydenckiego na innym lotnisku. Przekazał nam, że maszynę przejął nadzór rosyjski i nasza kontrola lotów nie ma z nią łączności.


Jerzy Bahr: Z polskiej strony była pod tym względem wielka nieufność, tzn. nie wierzono w dobrą wolę gospodarzy. Uważano, że Rosjanie chcą wymusić lądowanie gdzie indziej, żeby połamać nam ten rytm, który był przewidziany. I to jednoznacznie było powiedziane: Rosjanie będą robić wszystko, żebyśmy tam "nie siedli". 


Remigiusz Muś: Na zadane pytanie zeznaję: słyszałem korespondencję prowadzoną pomiędzy TU-154M, a wieżą, ale było to na około 12 minut przed katastrofą. Kontroler pytał się TU-154M jakie są jego zapasowe lotniska. Ktoś z załogi odpowiedział, że Witebsk i Moskwa.


Wojciech Cegielski: Najpierw był chaos, potem było bardzo wiele różnych informacji. A to że samolot zahaczył o drzewa, ale wylądował i nikomu nic się nie stało (Jak-40 z godziny 8:15- RM). A to, że musiał zawrócić. I poleciał gdzie indziej (Tu-154M – RM).


Jacek Sasin (za książką „Mgła” Anity Gargas, str. 41): (…) może być jakiś problem z lądowaniem, bo ponoć na lotnisku jest mgła i nie wiadomo, czy samolot wyląduje, być może będzie musiał lecieć na jakieś inne lotnisko. Najprawdopodobniej do Moskwy i z Moskwy trzeba będzie delegację przerzucać tutaj. 
 
Krystyna Chowaniec (Harcmistrz, obecna w Katyniu):  Wtedy właśnie zaczęły napływać niepokojące wieści. Że jest duża mgła w Smoleńsku i że prezydencki samolot chyba poleci do Moskwy.


Gazeta Wyborcza (27.01.2011, z godziny 7:24):- Jeszcze kilkanaście minut przed katastrofą było ustalone, że z powodu złej pogody prezydencki samolot leci do Moskwy i tam przeczekuje mgłę. Nie wiem, co wpłynęło na zmianę tych planów - mówi "GW" jeden z dyplomatów.


Gazeta Wyborcza (artykuł z 08.04.2016): Lotnisko w Witebsku czynne było tylko w dni robocze (10 kwietnia była sobota). Drugim lotniskiem zapasowym był port lotniczy w Moskwie i to tam powinni skierować samolot piloci.


Artur Wosztyl (w stenogramach z kokpitu): Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć yy na przykład do Moskwy.


Leszek Kilanowski (komendant Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP – fragment książki „Smoleńsk. Zapis śmierci” Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego) :Jak tam dzisiaj? Spokój?
Henryk Grzejdak: Nie
- Nie?-zdziwił się komendant.
- Nie...yyy...poleciał do Moskwy. wyleciał dwadzieścia siedem minut... Znaczy tak, najpierw Jak poleciał, wylądował - wystrzelił Grzejdak. Mówił tak, że trudno było cokolwiek zrozumieć.
-Czekaj, gdzie?
-Do Smoleńska.
 
płk. Andrzej Pawlicki (były szef BOR):  "Mamy informacje, że przed lotem pana prezydenta do Katynia, przed tym 10 kwietnia 2010 roku, podobno służby specjalne otrzymały informację od służb zagranicznych, że ma być prawdopodobnie dokonany jakiś zamach na któregoś z przywódców, prezydentów krajów członkowskich Unii Europejskiej. (...) Zgodnie z informacjami, jakie do mnie dotarły, nasze służby otrzymały sygnał od jednego z wywiadów działających na obszarze UE, że może dojść do uprowadzenia jednego z samolotów. Chodziło o samolot z głową państwa jednego z krajów Unii na pokładzie " (Raport Operacyjny CAT ABW nr 57/2010 wpłynął do Biura Ochrony Rządu w dniu 09 kwietnia 2010r. po godzinie 21:00)

Piotr Jakucki (dziennikarz): Podobnie jak m.in. znany niemiecki ekspert od terroryzmu Gerhard Wisniewski, dostrzegamy duże analogie do prowadzonej pod tzw. fałszywą flagą operacji Northwoods z lat 60., która prawdopodobnie została także wykorzystana w 2001 r. w Shanksville. Mówiąc w największym skrócie chodzi o to, że uwagę opinii publicznej skupiono na polance smoleńskiego lotniska jako na „miejscu katastrofy”, a być może polską delegację zlikwidowano w innym miejscu. Wiele poszlak na to wskazuje.



11. Godzina 8:20 – 8:40 
Niepokojące wydarzenia
 wokół samolotu
 („pierwszego Polaka”),
 który wylądował
 na lotnisku „Siewiernyj” 


Paweł Prus  (dziennikarz TVP info): Podobno wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa. To polski Jak 40 (…)


Radosław Sikorski 
 (Minister Spraw
 Zagranicznych -
 TVP INFO
 godz. 20:01): Samolot się rozbił, ale nie było wybuchu. Więc była nadzieja, że lądowali i koło się urwało. \

RR Bars  (wpis na forum smoleńskim – smolensk-auto.ru z godziny 8:25): Co się stało z polskim samolotem na naszym lotnisku... stoi bez kół cała straż pożarna miasta tam jest (nie potwierdzone dane bliskie oficjalnym). 


Jacek Sasin  (zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed Zespołem Parlamentarnym Antoniego Macierewicza): Miałem taki obraz, że być może się koło, koła nie otworzyły, prawda, czy coś takiego.


Jacek Sasin: (...) spostrzegłem p. Stachelskiego, podszedłem do niego. I w momencie, kiedy do niego podchodziłem, zadzwonił jego telefon. (...) on się bardzo wyraźnie zdenerwował (...).tak sobie psychicznie zbudowałem taką konstrukcję, że on tak strasznie panikuje z tego powodu, że ten samolot wyląduje gdzie indziej (...) on wtedy mówi mi, że: „wie pan, no, dostałem informację, że... jakąś dziwną informację, że zdarzył się jakiś wypadek”. Ja mówię: „jaki wypadek?” A on mówi na to, że wypadek w samolocie. (...) Pierwsza myśl, która mi przeszła, że być może coś się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu. (Z relacji Sasina wyglądałoby więc, że informacja o tym, że coś się dzieje z samolotem Prezydenta Kaczorowskiego przyszła po informacji o odlocie PLF-101 na lotnisko zapasowe - RM)
 
Adam Kwiatkowski: W pewnym momencie odebraliśmy telefon od Marcina Wierzchowskiego, który był na lotnisku. Mówił, że coś jest nie tak, że była jakaś awaria. Pamiętam swoją pierwszą myśl, że samolot nie zmieścił się w pasie, nie wyhamował, zjechał z niego – tak sobie tę „awarię” wyobraziłem

Bloger "alfred" (wpis z 03.06.2010): W dniu 10.04.nadawano reportaż na POLSAT NEWS dotyczący tegoż wylotu (...) Nareszcie pokazano nasz samolot powiedzieli, że schodzi do lądowania. Latał nad lotniskiem, już był nad pasem ale się poderwał skręcił trochę w bok zaczepiając skrzydłem o mur ogradzający lotnisko i przewody na których były zawieszone osłony (pomarańczowe) lamp. Odleciał jeszcze kawałek i upadł. Kołami w dół (nie było ich widać !!!) Pokazał się ogień na ogonie, póżniej nad dziobem. Samolot był cały.


Stenogramy z wieży (c.d rozmowy Krasnokutski - Sypko, tuż po pojawieniu się mgły i wylądowaniu Jaka-40) 
Władimir Sypko: A czy ten Jak, to nasz czy Polacy?
Nikołaj Krasnokutskij:  Nie. Polacy.    
Władimir Sypko: Mam jeszcze takie pytanie - z trapami sobie poradzą (niezrozumiale)? (Sypko dopytuje o trapy bo nie wie do końca kto i jakim samolotem przyleciał. Jak-40, produkcji radzieckiej posiada własny trap i Sypko musi o tym wiedzieć - RM)
Nikołaj Krasnokutskij: Nie zrozumiałeś?
Władimir Sypko: Z trapami, z trapami ... (niezrozumiale)
Nikołaj Krasnokutskij: Nie, nie. Jeden zostawili, a drugi jest mój, czyli są dwa trapy, one są dla (samolotu - RM) oznaczonego literą „A” wszystko tu będzie w porządku (Krasnokutskij wyjaśnia Sypko, że trapy przeznaczone są dla TU-154, którym leci Prezydent RP, i że nie ma Go w samolocie który wylądował właśnie, czyli Jaku-40. Oznaczonym literą "A", co oznacza, że przewożącym Głowę Państwa jest Tupolew, a Krasnokutski wie już o tym - RM)


Norbert Nowotnik (dziennikarz PAP): Po godzinie 10-tej (8:00RM) gdy ustalaliśmy z moim redakcyjnym kolegą te ostatnie szczegóły dotyczące uroczystości nagle pojawiła się ta informacja. Ona przyszła, nie wiem, ktoś z obsługi sejmu bądź senatu, być może jakiś dziennikarz podał informację, że coś się dzieje. Zaczął panować pewien chaos informacyjny. To było bardzo trudne doświadczenie, dlatego że część osób twierdziła, że to tylko awaria samolotu, że jakiś pożar, że ludzie.


Edward Siarka (poseł): Telefony wszystkich dzwonią – samolot Prezydenta płonie.


Piotr Paszkowski : Na lotnisku w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu rządowego JAK40 - taka informację przekazał rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Na pokładzie jest prezydent Polski Lech Kaczyński.
() Rzecznik MSZ dodaje jeszcze, że samolot się zapalił, ale został ugaszony.


Andrzej Ćwierz  (poseł): Rozmawiałem z dziennikarzami, którzy byli na lotnisku, między innymi jeden z nich widział, co się działo z samolotem, przynajmniej sugerował, że tam się działy rzeczy takie nienormalne, w sensie takim, że według niego mogły to być wybuchy na skrzydłach samolotu.



12. Godzina 8:35 – czwarte podejście Iła-76 (ponownie od wschodu) i zrzut różnych elementów samolotu (skrzydeł, ogona) dokonany pomiędzy ulicą Gubienki, a "miejscem katastrofy", w ramach operacji militarnej, która miała na celu symulować podejście Tu-154M. Samolot pilotowany przez Frołowa. po dokonaniu zrzutu odlatuje na wschód.


Artur Wosztyl: Było to około godz. 8.35 polskiego czasu. Stojąc przy swoim samolocie usłyszeliśmy dźwięk silników TU-154 M podchodzącego do lądowania. Rozpoznałem to po charakterystycznym dźwięku pracy silników tego rodzaju samolotu. Nadmieniam, że go nie widziałem, a jedynie słyszałem. Był dźwięk podejścia do lądowania na ustalonym zakresie pracy silników. W pewnym momencie usłyszałem, że silniki zaczynają wchodzić na zakres startowy, tak jakby pilot chciał zwiększyć obroty silnika, a tym samym wyrównać lot lub przejść na wznoszenie. 

Aleksander Berezinow (film Anity Gargas - "10.04.10"): O siódmej było jeszcze ładnie, a o 8:30 trzeba było włączyć reflektory. (...) Jadę. I taki nienaturalny ryk. (...) I on tak plasnął, proszę sobie wyobrazić, przez drogę 60 metrów. A tu żadnego wybuchu, ani nic. (...) I o 9:00, ja przyjeżdżam na wieś i twój brat Szuriak mówi, że to polski samolot. Jak to polski?! To nasz, transportowy. 
 
Artur Wosztyl: Czas: 8.56, który funkcjonował przez dłuższy czas. Moja pierwsza rozmowa po usłyszeniu tych niepokojących dźwięków, których wcześniej nigdy nie słyszałem i mam nadzieję nigdy nie usłyszę – rozmowa z DKL-em odbyła się o godz. 8.38 czasu polskiego. I to też nie od razu było, że... Po prostu to też, po prostu, niedowierzanie, nie wiadomo, co się dzieje. Po prostu tutaj samolot powinniśmy byli słyszeć – nie słyszymy. Te dźwięki wcześniej... (...) I dopiero wykonałem telefon do DKL-a – godzina 8.38. (...) Dlaczego 8.41? Nie wiem. 

Rafał Klimuszko: (dziennikarz) informacja od świadków obecnych wówczas na płycie lotniska, którzy próbowali rozmawiać z owym kontrolerem lotów, który z objawami rozpaczy biegał tam i z powrotem. Otóż ten starszy człowiek był przekonany, że rozbił się rosyjski samolot, a polski prezydent kilka minut wcześniej odleciał! Zupełnie tak, jakby to załoga Ił-76 symulowała, że jest prezydenckim samolotem!


OlegStarostienkow - Wróciłem do warsztatu i powiedziałem chłopakom, że rozbił się samolot. (...) (Dopytywany dlaczego nie pobiegł zobaczyć, czy nie trzeba komuś udzielić pomocy wyjaśnia): Ja nie katastrofę widziałem, ale inne rzeczy. (Dziennikarka: A co pan widział?) Starostienkow: Służyłem w armii. ) 
 

WSieci” (fragment zeznania rosyjskiego milicjanta z art. M. Pyzy – patrz wyżej): Około godz. 10.40 (8:40 – RM) widzialność w okolicy terenu obiektu chronionego gwałtownie pogorszyła się z powodu gęstej mgły. Mniej więcej w tym samym czasie słyszałem dźwięk silników samolotu w bezpośredniej bliskości od pasa startowego, następnie było słychać dźwięk silników samolotu oddalającego się od pasa startowego. Samolotu nie widziałem. Więcej nie słyszałem dźwięków samolotu zbliżającego się i oddalającego. (...) wszyscy milicjanci zeznają też, (…) że nie widzieli natomiast tupolewa w powietrzu, mimo że znajdowali się bardzo blisko miejsca zdarzenia – nawet kilkadziesiąt metrów od pasa startowego (…).  


Siergiej Antufiew , gubernator obłasti smoleńskiej (w filmie „Anatomia upadku - 2”):  A potem dyspozytor mówi: "Łączność się zerwała", kiedy samolot podchodził do lądowania. 


Marek Pasionek (wiceprokurator generalny): Prokuratorzy ustalili, że na kilka minut przed katastrofą w wieży kontrolnej w Smoleńsku doszło do awarii radiolokacyjnego systemu lądowania. Na monitorach, przed którymi siedzieli kontrolerzy, zanikał punkt oznaczający pozycję samolotu. Kontrolerzy nie znali więc położenia tupolewa.


Raport pracy Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Smoleńskiej (10.04.2017): Gdy Tu-154M znalazł się na wysokości 100m nawigatorzy milczeli i żaden z nich: Ryżenko, Pliusnin czy Krasnokutski nie wydał wymaganej komendy odejścia na drugi krąg. (…) Z relacji świadków wynika, że lampa kodowa znajdująca się przy bliższej radiolatarni nie działała tylko podczas zajścia Tupolewa.

Raport Nowaczyka: Według Rosyjskiego raportu końcowego (MaK) brakuje zapisów wideo z ekranu radaru w wieży kontrolnej podczas lądowania polskiego air Force One w dniu 10 kwietnia 2010 roku. (...) Jednakże raport rosyjski w rzeczywistości zawiera informacje o lokalizacji znaczników samolotu uwidaczniających ścieżkę schodzenia i mogących pochodzić wyłącznie z zapisu wideoradaru. 
 
Raport MilleraTakże polscy eksperci rządowi, w Raporcie Millera (tab. Nr 1 str. 66 i tab. 2 do zał. 4), analizując wyniki wskazane przez przyrządy pomiarowe, wykazali (wbrew postawionej przez siebie tezie!), że samolot nie mógł stracić skrzydła na brzozie, gdyż stała ona 63 m od przedłużonej osi pasa, a to oznacza, że przesunęła się pod jego centropłatem, a nie pod skrzydłem. De facto nie mógł go więc stracić na brzozie. Także w tym samym czwartym załączniku, zatytułowanym „Geometria zderzenia samolotu” czytamy, że samolot zaczął zakrzywiać tor lotu w odległości 690 m od progu drogi startowej, czyli 2 sekundy po przelocie nad brzozą, a kadłub znajdował się wówczas ok. 18 m nad ziemią." "Oznacza to, że po minięciu brzozy samolot leciał nie tylko prosto jak strzała, ale też bardzo szybko wznosił się w górę" - komentuje analizę lotu dokonaną przez polskich ekspertów na podstawie prędkości przyrządowej i wysokości radiowej samolotu, Tadeusz Święchowicz w Gazecie Polskiej nr 34 (942).

 
Paweł Plusnin  (Misja Specjalna z dnia 02.06.2010 roku - wywiad Plusnina dla LifeNews): (Dziennikarka: My mieliśmy informacje, że proponowano mu lądowania w innych miastach?) Plusnin: Ja też mu to proponowałem. (Dziennikarka: A dlaczego on odmówił?) Plusnin: Trzeba było jego spytać. Taka była decyzja dowódcy załogi. Komendy, które ja dawałem oni z początku potwierdzali; potem przestali odpowiadać. Ja nie wiem. Oni powinni potwierdzać, a nie potwierdzali. (Dziennikarka: - A co to za potwierdzenia?) Plusnin: Chociażby przy podejściu do lądowania.
  

To, iż – według mnie - o godzinie 8:35, na Siewiernyj nie podchodził PLF-101, ale jakiś inny samolot wyjaśniałem w artykule „Prześwietlamy stenogramy (4)”:

Czy w sytuacji gdy:
- w kierunku PLF-101 leci właśnie, kierując się Biełyj, odchodzący znad XUBS Ił-76;
- mgła zagęszcza się do poziomu wielokrotnie przekraczającego minima ("Arek teraz widać 200");
- kontrolerzy "Siewiernego" nie wiadomo z jakich względów wydają PLF-101 zgodę na lądowanie, nakazując mu zejście poniżej minimum lotniska ("A tam pięćdziesiąt metrów, kurwa, natychmiast");
- APM zostają wyłączone ("Nie, wyłącz, przegoń go");(...)
- płk Zalewski z Centrum Operacji Powietrznych wydaje PLF-101 polecenie powrotu na Okęcie ("ja tu poleciłem, żeby Okęcie") a major Grzejdak z Centrum Hydrometeorologii "sugestię lądowania w Moskwie"
- to pytanie moje brzmi: czy w takiej sytuacji kapitan statku, przewożącego Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych i niemal cały Sztab Generalny (nie mówiąc o pozostałych członkach Delegacji), mógł się zdecydować na próbę podejścia?!

No, dobrze – powie ktoś - a co ze stenogramami? Przecież tam zapisany jest zapis podejścia?
Proszę sobie przeczytać jeszcze raz CVR-3 – zapis od czwartego zakrętu do "katastrofy" – pod kątem wypowiedzi Dowódcy statku.
Otóż komunikacja tam zapisana jest moim zdaniem absurdalna. Na przykład kiedy Dowódca słyszy ostrzeżenie Remigiusza Musia o widoczności która spadła do dwustu metrów ma powiedzieć: "Przyciskamy" (słowo "Dzięki" mówi jakaś niezidentyfikowana osoba).
Ponadto analitycy z Instytutu Stehna tylko raz identyfikują głos Protasiuka w komunikacji z wieżą na tym ostatnim odcinku. Dzieje się to w momencie gdy samolot ma przelatywać nad dalszą radiolatarnią. Protasiuk ma powiedzieć wówczas "czietyrie." Słowa te całkowicie przeczą równoczesnemu komunikatowi KL Ryżenki (sic!) sytuującemu samolot w całkiem innej przestrzeni (sześć kilometrów od progu pasa) .
Poza tym, cała reszta komunikacji pomiędzy wieżą, a Tu-154M, jest ze strony PLF-101 prowadzona (wg. analityków) przez niezidentyfikowanego rozmówcę, który mówi na przykład:
"Шасси, закрылки выпущены, польский сто один" co jest slangowym komunikatem rosyjskich statków powietrznych, które w ten sposób informują KL: “mam podwozie i klapy wypuszczone”. Według autorów "Zbrodni Smoleńskiej" (str.180) jest to charakterystyczna tylko i wyłącznie dla Rosji, zakodowana prośba o zgodę na lądowanie. A przecież zgoda ta została już, i to otwarcie - według pilotów Jaka-40 – wydana PLF-101 dużo wcześniej - pomiędzy trzecim a czwartym zakrętem Tutki. No a poza tym, dlaczego to Protasiuk (albo Grzywna) mieliby mówić rosyjskim slangiem lotniczym?

No, a co z rozmową załogi – może ktoś zapytać – ta zdaje się przecież wyraźnie rozmawiać o podejściu, a potem jeszcze Nawigator rytmicznie odlicza zniżanie?
Odpowiedź jest prosta. Skoro Tupolew odszedł znad XUBS to musiał przecież gdzieś kiedyś zniżyć, żeby wylądować…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz