Zamykając moje nieoficjalne śledztwo, w 12 krótkich punktach przedstawiam to,
co moim zdaniem wydarzyło
się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
1.
Godzina 7:25 – ląduje Jak-40 / 044 z dziennikarzami (widzialność
jest według kierownika lotów, oraz
pilotów w
granicach 1500 – 2000 metrów,
niebo zachmurzone - warunki do lądowania zgodne z poziomem
wyszkolenia załogi)
Edmund
Klich (przewodniczący
KBWLLP, akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej zdarzenie z
10.04.2010 w liście do Donalda Tuska z 15.04.2010 - za "Moja
czarna skrzynka. Dokumenty" - str. 11): O
godz. 9.26 są następujące (warunki
meteo - RM):
zachmurzenie pełne 10/10 - stratus, podstawa 100m, widzialność 1
km. W tym czasie 9.26
ląduje Jak-40.
Artur
Wosztyl
(dowódca Jaka-40/044): Lądowanie
w Smoleńsku odbyło się o godz. 7.25 czasu polskiego. Według czasu
rosyjskiego była to godzina 9.25.
(zeznanie
z dnia 10.04.2010 z godz.19:17 – RM)
Artur
Wosztyl:
(...)
podczas
lotu mam cały czas zegar przed oczyma. Co chwila na niego patrzę,
żeby wiedzieć czy lot odbywa się zgodnie z planem. Poza tym -
dodał - zaraz po lądowaniu dowódca statku musi wypełnić i
podpisać druk rozkazu. Tam trzeba wpisać dokładną godzinę startu
i lądowania.
2.
Godzina 7:40 - Pierwsze podejście Iła-76 Frołowa
Remigiusz
Muś:
(…)
z
zaciekawieniem oglądaliśmy dwa nieudane lądowania samolotu Ił 76
Federacji Rosyjskiej. (…)
Próby
lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od
naszego wylądowania.
Artur
Wosztyl:
-
W
międzyczasie nad lotniskiem pojawił się rosyjski Ił-76...
-
Tak, jakieś 15 min po nas. Dwa razy podchodził do
lądowania (...)
3.
Godzina 7:45 – Załoga Jaka-40 / 044 informuje DKL
Okęcie o lądowaniu swojego samolotu, ale nie wspomina
nic o pogodzie, gdyż warunki
atmosferyczne towarzyszące podejściu i lądowaniu
„dziennikarskiego” Jaka
są
"zgodne
z poziomem wyszkolenia" załogi (występuje tylko zamglenie) - mocne fale mgły zaczną
pojawiać się dopiero od godz. 8:00 (patrz punkt 5)
Rafał Kowaleczko
(drugi
pilot Jaka-40/044 - zeznanie):
W
dniu 10.04.2010 ja osobiście, telefonicznie przekazałem por.
Lauksowi do Warszawy fakt naszego lądowania. Nie podawałem mu wtedy
warunków meto (tak
w oryginale - RM)
panujących
na lotnisku w Smoleńsku. Raczej nikt z Warszawy nie kontaktował się
ze mną w sprawie warunków meto panujących na lotnisku. Natomiast
nie wiem czy z innymi członkami załogi ktoś się kontaktował w
tej sprawie.
Artur Wosztyl:
Na
zadane
pytanie zeznaje; po wylądowaniu ja albo por. Kowaleczko
telefonicznie poinformowaliśmy DKL
(Dyżurnego
Kontrolera Lotów por. Lauksa–RM)
w
Warszawie o fakcie wylądowania. (...) Do mnie z Warszawy nikt nie
dzwonił i nie pytał się o warunki atmosferyczne jakie panują na
lotnisku w Smoleńsku.
Dariusz
Januszewicz (oficer
Centrum
Hydrometeorologii
Sił
Zbrojnych
RP):
Informacja
zwrotna,
przekazana przez dyżurnego ok. godz. 7:45, (...) była krótka: -
Dyżurny METEO, chor. Marcin Nojek, poinformował mnie, że pilot
samolotu JAK-40 nie podał informacji o warunkach atmosferycznych
podczas lądowania w Smoleńsku.
Raport
Millera
(str.
87): Według
uzyskanych przez Komisję informacji, kontroler WPL OKĘCIE około
godz. 5:45
(7:45
czasu polskiego - RM ) otrzymał
informację telefoniczną od jednego z członków załogi samolotu
Jak-40 (Ta informacja w raporcie jest nieprawdziwa. Z wcześniejszego meldunku Januszkiewicza wynika bowiem, że to on dzwonił do DKL o 7:45. Nojek informację tę musiał od załogi Jaka otrzymać wcześniej - RM) o lądowaniu na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY
(podane
w tym miejscu w raporcie dane o warunkach atmosferycznych nie są
informacją przesłaną przez załogę Jaka-40/044, co
widać
jeśli
zestawi
się
trzy
wyżej
przedstawione relacje, z informacjami podanymi przez: Lecha
Majewskiego
i
Henryka
Grzejdaka
w punkcie 7. Nie mogły być także informacjami podanymi ani przez
pierwszego, ani przez drugiego pilota Jaka-40/44, z racji tego, że
podczas ich lądowania warunki atmosferyczne utrzymywały się w
normie (lekkie zamglenie). Mgła pojawiła się dopiero o godzinie
8:00, za czym przemawiają relacje licznych świadków. Ich
sprawozdania
znajdują
się poniżej,w punkcie 5.- RM)
4.
Godzina 7:55 – Drugie podejście Iła – 76
(warunki
atmosferyczne na lotnisku są w dalszym ciągu podobne do
tych które były
przy lądowaniu Jaka-40 / 044 - zamglenie, ale brak mgły, minimalna
widoczność - ponad
1 km)
Artur
Wosztyl:
Po
wylądowaniu około godz. 7.20
(o
7:25 – patrz wyżej, punkt 1
– RM)
warunki
atmosferyczne panujące na lotnisku utrzymywały się przez jakiś
czas, myślę, że przez około 30 minut na podobnym poziomie, jak
przy moim lądowaniu. Mam na myśli tylko widoczność.
Artur
Wosztyl:
Drugie
zajście Iła-76 widziałem stojąc już na zewnątrz
Jaka-40. Widzieliśmy, że ludzie z wieży wyszli, a śp.
chorąży Remigiusz Muś włączył radiostację i stwierdził:
„słuchajcie jeszcze raz podchodzi”. Obserwowałem ten samolot.
Było go widać z kilometra, albo i więcej.
Remigiusz
Muś:
Próby
lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od
naszego wylądowania.
5.
Godzina 8:00 – na płycie lotniska pojawia
się mgła.
Wychodzi tuż przed ósmą z jaru - którego początek znajduje się półtora kilometra
od progu pasa. Nadciąga
falami
od
wschodu, i przesuwa się w
kierunku
wschodniego krańca lotniska „Siewiernyj”
Artur
Wosztyl:
Po
wylądowaniu te warunki jakiś czas jeszcze się utrzymywały. Ił-76
dwa razy podchodził po nas w podobnych warunkach. One zaczęły się
pogarszać jakieś 40 min. po naszym lądowaniu.
Nikołaj
Krasnokutski
(pułkownik,
dowódca 610 centrum ds, zadań bojowych i szkolenia lotniczego –
zapis w stenogramach z wieży):
No
skąd mgła o godzinie 10:00 (ósmej
czasu
polskiego - RM)
kurwa, to jakieś wariatkowo.
Robert
Grzywna (Drugi
Pilot Tu-154M – zapis w stenogramach
z
kokpitu): Ale
dziesiąta
(8:00
-RM) i mgła?
Siergiejew
Nikołaj
(świadek nr 196 Zespołu Parlamentarnego
Antoniego
Macierewicza – Biała Księga):
Mgła
pojawiła się rano, zobaczyłem ją o godzinie 10:00
(8:00
czasu polskiego – RM)
Isd
dacza (zapis
na smoleńskim blogu z 10 kwietnia 2010 z godziny 10:57): A
ja, kiedy się tłukłem o ósmej rano
(6:00
- RM), nie
było mgły, tłukłem się z powrotem o 10:00 (8:00
-RM) - już
się tworzyła. A teraz wszystko we mgle.
Nasz
Dziennik
(relacja
ze Smoleńska nauczycielki, polskiego pochodzenia, przytoczona w
grudniu 2010 r. przez „NDz”):
Jak
relacjonuje kobieta, 10 kwietnia już o 7.00 rano była w pracy. Była
wtedy słoneczna pogoda, nie było żadnej mgły. Pojawiła się
dopiero po godzinie, więc ok. godziny 8.00 rano czasu polskiego
(...). Jak tłumaczy, w pewnym momencie zaczęła gwałtownie
gęstnieć, jakby "wychodziła z ziemi". Kładła się
gęstymi płatami wyraźnie od strony jaru, który od szosy dzieli
odległość około jednego kilometra. Z opisu nauczycielki wynika,
że mgła wypełzła z jaru i przemieściła się w kierunku szosy w
stronę lotniska Siewiernyj.
Nikołaj
Jakowlewicz Bodin: Nikołaj
Bodin, lekarz pogotowia ratunkowego, ma działkę obok garaży
przylegających do lotniska Siewiernyj. (…) Około 10.00 (8:00
czasu polskiego –
RM) zebrał
się, by wracać do domu. (…) –
Panowała
gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m,
zauważyłem, że korony drzew znajdowały się we mgle – zeznał
Bodin. Miał właśnie usiąść w samochodzie, gdy usłyszał w
górze szum lecącego samolotu. Jak można przeczytać w zeznaniach,
Bodin zobaczył nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi
(…) Potem
pobiegłem za nim (samolotem - przyp. PM), widzę leży skrzydło, to
niedaleko od tego miejsca. Potem pobiegłem dalej, a on już leżał
w błocie.
(Działka
Bodina znajduje się kilkaset metrów od lotniska. Mniej więcej w
połowie drogi pomiędzy wschodnim progiem pasa lotniska Siewiernyj,
a jarem z którego "wyjść" miała mgła. Ponieważ nad
lotnisko fala zamglenia nadciągnęła około ósmej, więc działkę
Bodina musiała przykryć jeszcze przed ósmą. Czyli przelatujący o
7:55 samolot, który widzi Bodin to Ił-76 Frołowa)
Dmitrij
Tutkuszbajew
(ratownik pierwszej klasy, kierownik zmiany dyżurnej nr 4):
Kiedy
przychodził mniej więcej wolny czas, wszyscy – i ratownicy, i
piloci helikopterów, i śledczy – dyskutowaliśmy oczywiście nad
tym co się zdarzyło. Wtedy się dowiedzieliśmy się, że w dniu
tragedii o 9:00 rano pogoda była przepiękna, a już o 10:00 (ósmej
czasu polskiego -RM)
lotnisko
przykryła mgła;
w ciągu pół godziny po katastrofie całkiem się rozeszła.
Relacja
Jacka Sasina (Kancelaria Prezydenta RP)
(https://youtu.be/3u5VkHSk9FE) "Ta
mgła 10-tego była rzeczywiście dziwnym zjawiskiem. Wyjeżdżając
rano z hotelu, przy wyjeździe na cmentarz nie było mgły; na
cmentarzu w Katyniu mgły nie było. Ja mgłę zobaczyłem (...)
kiedy pojechaliśmy tam na to lotnisko (...). Ja takiej mgły to
chyba w życiu nie widziałem. Takiej gęstej jak tam było. Ale
ona była tylko na lotnisku. "
6.
Godzina 7:55 – ASKIL przechodzi samolot, określany
przez KL jako „pierwszy Polak”
Edmund
Klich (przewodniczący
KBWLLP w
książce
"Moja czarna skrzynka. Dokumenty", str. 11):
Po
odlocie samolotu Ił – 76, z KL
(Kierownikiem
Lotów – RM)
nawiązała
łączność załoga jakiegoś samolotu, który chciał lądować na
lotnisku w Smoleńsku i KL nie wydał zgody na lądowanie.
Dariusz
Górczyński
(urzędnik MSZ oczekujący na Siewiernym):
Około
godziny 10:00
(czasu
moskiewskiego – red.,
czyli 8:00 polskiego - RM)
Paweł
Kozłow, który był chyba cały czas w kontakcie ze służbami
kontrolnymi lotniska, stwierdził, że jest coraz gorsza pogoda i
samolot
(polski
samolot - RM) będzie
robił próbne podejście, ale prawdopodobnie zostanie skierowany do
Moskwy, na lotnisko Wnukowo.
Anatolij
Murawiew
(Dyspozytor XUBS w stenogramach z wieży): Pale
Waleriewiczu, w pięćdziesiątej piątej minucie ASKIL będzie
przechodził pierwszy Polak.
(mając
na uwadze to, co za półtorej minuty
powie
meteo
– główny synoptyk lotniska –patrz cytat poniżej –
jest
godzina
za
pięć ósma czasu polskiego - RM)
(…)
Michał
Radgowski (Meteo – synoptyk na Siewiernym w stenogramach z
wieży):
O
godzinie 10:00
(8:00
- RM) odnotowujemy,
trzy punkty/stopnie górnej.
(A
po kolejnych siedmiu minutach...)
(…)
AA:
No w dwa, na …. wiecie o tym?
AA:
Tak, pojawią się dwa samoloty.(„будет
вылет двух бортов.” Co oznacza słówko "вылет"
/wylot/? Czy nie można go użyć w tym samym znaczeniu co „выход”
/wychodzenie/? Otóż według tłumaczy z Instytutu Ekspertyz
Sądowych - str. 242 -zwrot „он уже должен
выходить”można tłumaczyć jako:„on
w zasadzie powinien się pojawić”.A więc „выход” oraz
"вылет" oznaczałyby tu „pojawienie
się” - RM) Ilu ich tam? Niech się od razu
na swoich ustawią.
AA:
U nas ten, gdyby coś...
Ryżenko:
Jego trzeba zawracać.
Pliusnin:
A on przecież według "Jużnego".
AA:
(niezrozumiale)
AA:
Tak, według "Jużnego"
AA:
(niezrozumiale). Zawracać.
AA:
(niezrozumiale)
Piusnin:
Dawaj, wyjeżdżaj prędko, tylko żeby za zezwoleniem.
AA:
Ja ich zaalarmowałam wszystkich.
Pliusnin:
Zatem biegiem.
AA:
Aleksiej szybko ustaw im reflektor w trybie dziennym
AA:
Dwa (niezrozumiale).
Pliusnin:
Odpowiedział
Murawiew:
O której Polak wejdzie na schemat (najprawdopodobniej chodzi
tu o podejście na ścieżkę lądowania - RM), komendant się
pyta?
AA:
Tak, tak, mówi się. Pierwsze centrum, tu piąte.
AA:
...o której się pojawią? (во сколько будет вылет)
AA:…
wychodzić teraz pierwszy pojawi się już
za siedemnaście, piętnaście, drugi … dawajcie wszystko ...
7.
Godzina 8:10 - TU-154M ("drugi Polak") przechodzi punkt
ASKIL na granicy białorusko – rosyjskiej.
Paweł
Pliusnin
(Kontroler
Lotów Smoleńsk):
Około
godziny 10:10
(8:10
– RM) dostałem
informację od dyspozytora, iż polski samolot TU-154 „Polskij
Falstrot” (jego sygnał wywoławczy) powinien przekraczać „ASKIL”
jeden z punktów wyjścia z kierunku zachodniego. Około godziny
10:15 (8:15
- RM) samolot
Tu-154 nawiązał kontakt ze mną.
Remigiusz
Muś:
Widziałem
tego Iła, który po drugiej nieudanej próbie lądowania odleciał.
Po kolejnych około 20 minutach z głośników naszej radiostacji
usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do
rejonu lotniska. Pamiętam, że załoga prowadziła korespondencję z
wieżą kontrolną, która kierowała ich aby znaleźli się na
kursie odwrotnym do lądowania w celu wykonania zejścia do
lądowania. (z
zeznań Musia wynika zatem, że była to godzina 7:25+30+20 = 8:15,
co potwierdza zacytowane powyżej zeznanie Pliusnina o
przejściu ASKIL około 8:10 -
RM)
Bogdan Klich (do Eugeniusza Klicha 22 kwietnia 2010 r.): ja nie dysponuję w tej chwili żadną obszerniejszą wersją poza tą pańską, dotyczącą tak szczegółowych parametrów, jak na przykład kwestia, że o godz. 10:15 czy tamtego czasu o 8:15 był pierwszy kontakt ,a o godz. 9:40 czy 7:40 były warunki graniczne, a potem już się obniżyły poniżej tego poziomu.
8.
Godzina 8:15–
lądowanie
„pierwszego
Polaka”
na
lotnisku Siewiernyj (okazuje
się, że z
uwagi na bezpieczeństwo Głowy Państwa i utajnienie szczegółów
wylotu nie wszystkim było wiadomo, którym z pary samolotów –
pierwszym (Jakiem-40/...047 - prawdopodobnie)
,
czy drugim (Tu-154M) -
leci
Prezydent Lech Kaczyński). Jakiem -40/047?
przyleciał natomiast Prezydent Ryszard Kaczorowski.
Jarosław
Kaczyński: Pamiętam,
że pytałem go (Brata
-RM) nawet,
jakim samolotem polecą do Smoleńska. Przez pewien czas byłem
przekonany, że będzie to JAK, a nie tupolew.
Smolanin
(komentarz
do artykułu „Czy my znów skrywamy prawdę?”
zapisany
w dniu 11.04.2010 g. 03:05): Na
~15-30 minut przed Tupolewem, wylądował Jak-40, także polski,
także z delegacją.
Nasz Dziennik: "z relacji dyżurnego łączności i zabezpieczenia radiotechnicznego lotów
Aleksieja Klimienkowa, który 10 kwietnia pełnił obowiązki dyżurnego
łączności i zabezpieczenia radiotechnicznego lotów wynika, że
tego dnia miały przylecieć trzy samoloty z Polski."
Forum smoleńskie: По последним данным, в Смоленск летело три польских самолета. Один удачно сел, один улетел в сторону Минска, а борт №1 решил садиться
Bogdan Klich: „zakładałem, że część poleci Tu-154, część
jakami”
Uzasadnienie postanowienia praskiej prokuratury:„KPRM otrzymała z Kancelarii Prezydenta trzy dokumenty.
Pierwszy mówił o locie „Tupolewa” bez podania godzin startów i lądowań,
drugi przekazywał godziny startu „Tupolewa” i informacje o wykorzystaniu
jednego lub dwóch samolotów JAK-40, a trzeci zmieniał wcześniej
przekazane godziny startów samolotów”
Senator Stanisław Kogut: Odruchowo, instynktownie wyjąłem komórkę i widzę, ze dzwoni do mnie córka i mówi: tatusiu, rozbi³ siê samolot. Ale ona nie powiedzia-ła, który samolot. Za chwilê – już trzyma³em komórkê – dzwoni syn i mówi, ¿e zginê³o osiemdzieai¹t siedem osób. Mówiê: dziecko drogie, to jest tupolew, to nie jest Jak, to jest samolot prezydencki, bo w Jaku mo¿na pomieœciæ dwadzieœcia osiem do trzydziestu osób.
Nikołaj
Krasnokutski (w
stenogramach z wieży): Znaczy,
wg planu właśnie wylądował Jak-40 z tą delegacją i
dziennikarzami.(...) O
10.30
(8:30-RM) lądowanie
głównego
prezydenta.
(…)
Siergiej
Sypko (szef
bazy lotniczej w Twerze – podczas tej samej rozmowy): A
co ty mówisz,za
mgłę ... wyniosło? (Mgła
– jak już
wiemy
-wyszła dopiero
o
godzinie 8:00, a
Jak-40
pod dowództwem Wosztyla miał
mieć
na
pokładzie wyłącznie dziennikarzy, więc nie może tu chodzić o
Jaka-40/044 – RM).
Bloger "alfred" (wpis z 03.06.2010):
W
dniu 10.04.nadawano reportaż na POLSAT NEWS dotyczący tegoż wylotu
(...)
Nareszcie
pokazano nasz samolot powiedzieli, że schodzi do lądowania. Latał
nad lotniskiem, już był nad pasem ale się poderwał skręcił
trochę w bok zaczepiając skrzydłem o mur ogradzający lotnisko i
przewody na których były zawieszone osłony (pomarańczowe) lamp.
Odleciał jeszcze kawałek i upadł. Kołami w dół (nie było ich
widać !!!) Pokazał się ogień na ogonie, póżniej nad dziobem.
Samolot był cały.
AA (w
stenogramach z wieży 08:15:34,0): Ty
widziałeś jak on koniec pasa startowego przeszedł?
Jacek
Sasin:
(...) spostrzegłem p. Stachelskiego,
podszedłem do niego. I w momencie, kiedy do niego podchodziłem,
zadzwonił jego telefon. (...) A on mówi na to, że wypadek w samolocie. (...) Pierwsza
myśl, która mi przeszła, że być może coś
się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu.
Jacek Pilch: Czekaliśmy na prezydenta i osoby, które w oficjalnej delegacji leciały
do Katynia. Parę minut po godzinie 9 usłyszeliśmy, że samolot
prezydencki miał awarię. Po jakimś czasie dziennikarze poinformowali
nas, że to była
katastrofa.
O godzinie 8:38 (!) Gazeta.pl zamieszcza artykuł pt. Wielka tragedia, "dekapitacja Polski", który początkowo opatrzony jest fotografią prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.
Gerard
Kwaśniewski
(BOR, kierowca i ochroniarz Ambasadora Jerzego Bahra):
Wtedy
właśnie dowiedziałem się, że choć na liście nie figurowała,
na pokładzie była żona mojego dobrego kolegi, Agnieszka Węcławek
(funkcjonariuszka
BOR – RM).
Miała lecieć jakiem (dziennikarzom,
ani starszemu referentowi Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta
ochrona BOR nie przysługiwała, więc jeśli „miała lecieć
Jakiem” to na pewno nie „Jakiem Wosztyla” - RM),
ale zamieniły się z koleżanką na Okęciu.
Generał
Lech Majewski (przed
sejmową Komisją Obrony Narodowej):
Tuż
po
lądowaniu polskiego Jaka-40 w Smoleńsku 10 kwietnia kontroler wieży
na lotnisku Siewiernyj zadzwonił do dyżurnego meteorologa na Okęciu
i przekazał mu informacje na temat pogody. Zameldował
też, że załoga naszego samolotu wykonała manewr bez zgody wieży
przy podstawie chmur 60 metrów i widzialności poniżej kilometra!
(nie
mógł być to Jak-40/044 który lądował w "warunkach zgodnych
z wyszkoleniem załogi "- RM) Mało
tego. Taki telefon na Okęcie z telefonu komórkowego miał wykonać
także pilot Jaka-40.
Henryk
Grzejdak
(oficer
CH SZ RP): Informację
(o
warunkach atmosferycznych – RM) telefonicznie
od pilota JAKa-40 uzyskano około godziny 8:20
poprzez
służbę meteo na Okęciu.
Paweł
Prus (dziennikarz
TVP info):
Z
depesz Polskiego Radia wiemy, że prezydencki (na
pokładzie był prawdopodobnie prezydent Ryszard
Kaczorowski - RM ) samolot
wylądował w Smoleńsku kilka minut temu. Ktoś inny, mówi, że
słyszał od oficerów BOR-u, że kolumna samochodów wioząca
prezydenta i gości jest już w drodze i za chwilę ma się pojawić
na cmentarzu.
Wojciech
Cegielski
(dziennikarz
Polskie Radio IAR): Dwie
minuty wcześniej bodajże, ja sam otrzymałem informację, że
prezydent już wylądował, że już jedzie. Tak, zresztą już nie
pamiętam, natłok tych wydarzeń sprawił, że trudno mi sobie
przypomnieć godzinę, ale pamiętam jeszcze nawet serwis z TVP info,
kiedy ja z tamtego miejsca też mówiłem, że kolumna prezydencka
prawdopodobnie za chwilę wyjedzie z lotniska w Smoleńsku. I dotrze
do Katynia.
9.
Godzina 8:25
– trzecie
podejście Iła-76 (Frołowa)
tyle,
że tym
razem od
zachodu. Przelatuje on
nad
płytą lotniska, ale i tym razem nie ląduje - podrywa się znad
pasa (wchodzi na zakres startowy) i odchodzi na wschód w kierunku z
którego ma nadlecieć Tupolew. Dzieje się to w momencie w którym
wszyscy oczekują podejścia PLF-101. Jak pamiętamy polski samolot
miał planowo lądować o 8:30
Lucja
Swiatkowski Cannon
(The Washingotn Times): Mniej
więcej w
czasie gdy miał podchodzić
(polski
TU-154M – RM),
samolot należący do rosyjskiego KGB wynurzył się z mgły, latał
bardzo nisko nad lotniskiem, pozorując próbę lądowania, ale
przerwał swoje podejście i odleciał. To wydarzenie nie zostało
wyjaśnione przez władze rosyjskie, a powód dla którego Ił tam
się znalazł nie jest znany. Gdyby faktycznie polski samolot wówczas
lądował, mógłby się z nim zderzyć.
W przypisach u Pawła Przywary:
http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100428&typ=po&id=po01.txt
Jedna z wersji rozważana
przez śledczych zakłada, że do katastrofy z 10 kwietnia pod Katyniem doszło na
skutek tego, że na kursie polskiego Tu-154M znalazł się rosyjski samolot
wojskowy Ił-76. To tłumaczyłoby, dlaczego mjr Arkadiusz Protasiuk zdecydował
się na gwałtowne obniżenia kursu samolotu: chciał w ten sposób uniknąć kolizji
z potężnym transportowcem, który znalazł się tuż nad prezydenckim tupolewem.
Kapitan zdołał wyprowadzić maszynę z turbulencji na prostą. Niesłychanie trudny
manewr zapewne zakończyłby się powodzeniem. Gdyby nie drzewa. Jak jednak pamiętamy z lektury choćby polskich Uwag (z grudnia 2010) do projektu
„raportu MAK”, polska strona nigdy nie uzyska (na przestrzeni 4 lat) informacji
o „ruchu lotniczym” nad XUBS w godzinach porannych w dn. 10-04-2010. Por. też
rozmowę z płk. J. Artymiakiem z lipca 2010, który podaje wtedy: Wystąpiliśmy do Rosji o dokumenty związane z
ruchem samolotów na lotnisku Siewiernyj. Wniosek zawierający również kwestię związaną
z przekazaniem przez stronę rosyjską (prokuraturze polskiej) informacji
dotyczących ruchu samolotów na lotnisku w Smoleńsku skierowaliśmy 9 czerwca
2010 roku. Niewykluczone jednak, że już wcześniej mogliśmy się też o to
zwracać. Do tej pory jednak nie mamy na nie odpowiedzi. Ale mamy to na uwadze.
http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100708&typ=po&id=po03.txt
Gazeta
Wyborcza:
Źródła
wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby
kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu
na złe warunki.
Program
Pierwszy rosyjskiej TV (z
10 kwietnia 2010):
Według
informacji podanych przez program pierwszy, 10 minut przed tragedią
rosyjski samolot transportu wojskowego, który
miał
wylądować
na tym lotnisku, odszedł na lotnisko zapasowe. (за 10 минут до трагедии российский военно-транспортный самолёт, который
должен был сесть на том же аэродроме, ушёл на запасную площадку)
Relacja
TVP z 10
kwietnia
- spiker (fragment filmu "Pył na wietrze"):
Dziennikarze
z Polski, którzy godzinę wcześniej wylądowali na tym samym
lotnisku, potwierdzają, że kwadrans przed katastrofą Tupolewa , do
lądowania we mgle szykował się wojskowy Ił.
Agnieszka Żulińska - stewardessa Jaka-40/044 która według książki „Kto naprawdę ich zabił?”, K. Galimskiego I P. Nisztora (str. 50) powiedziała: Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.
„WSieci”
(fragment
zeznania rosyjskiego milicjanta z artykułu Marka Pyzy „Awaria za
awarią (…) ujawniamy nowe fakty (...)”): Kiedy
obejmowałem służbę przy ochronie obiektu, była jasna słoneczna
pogoda, mgły nie było. (...) O godz. 10.30 (8:30
-RM)
na
lotnisku Siewiernyj próbował wylądować samolot transportowy (z
powodu mgły dokładnie nie widziałem modelu i
koloru),
niniejszy samolot po próbie lądowania zaczął unosić się i skrył
się w nieznanym kierunku.
Jerzy
Bahr
(Ambasador
RP w Rosji – transkrypcja rozmowy telefonicznej z 10 kwietnia 2010
r.):
Myśmy
słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem
wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku. (Nie
mógł to być Tupolew, gdyż te "wszystkie samoloty"
pojechały na wschód, a więc w kierunku z którego ten miał on
nadlecieć.)
Marcin
Wierzchowski:
(…)
usłyszałem
świst silników tupolewa. Poznałem, bo leciałem nim wiele razy
przy okazji różnych wizyt. (Ił-76
ma takie same silniki jak Tupolew – RM) Zapamiętałem,
że potem była cisza. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to:
„kurczę, wylądowali”. Powiedziałem do ambasadora Bahra: „panie
ambasadorze, jedziemy, chyba wylądowali. Pamiętam tylko ciąg silników, bo dzieliła nas spora odległość, mogło być
około 800 m. Oczekiwaliśmy na tzw. miejscu postojowym. Samolot powinien
wylądować, zakręcić, podjechać bliżej, stanąć i wtedy mogą podjechać
schody. Te wszystkie symulacje katastrofy robione przez dziennikarzy… on
po prostu dodał ciągu. Tupolew jest specyficznym samolotem, jest bardzo
głośny i… nie pamiętam huku! Pamiętam ciszę. Pamiętam tak, że po prostu
był świst silników i cisza. To znaczy ja nie zapamiętałem, mój mózg nie
zapamiętał, huku. Cisza..
Wiktor
Bater
(dziennikarz): Świadkowie
z którymi ja tutaj rozmawiałem, potwierdzają, że samolot krążył
nad … kilka razy. Mówiła
jedna z kobiet o tym, że 3 razy samolot próbował podchodzić do
lądowania i robił trzykrotny obrót nad lotniskiem.
10.
Godzina 8:27
(z
uwagi na
narastającą
mgłę, trzecie -
kolizyjne z kursem PLF-101 podejście Iła-76, oraz wypadek Jaka-40/(047?) ) TU-154M
odchodzi
na lotnisko zapasowe.
Autorzy
książki "Ostatni
lot"
(str.
175 – 176): polski
TU-154M jest wyposażony w system antykolizyjny TCAS (…). Na
ekranie urządzenia wyświetlane są informacje – znaczniki –
samolotów znajdujących się w pobliżu, to znaczy nawet w
odległości stu kilometrów. Piloci mogą określić czy te maszyny
lecą poniżej, czy powyżej tupolewa. Gdyby jakiś samolot
niebezpiecznie zbliżał się do prezydenckiego Tu-154M, to
pojawiałby się na wskaźniku wizualny komunikat nakazujący
pilotowi wznoszenie lub obniżanie.
W
TVN24, na początku czerwca 2010 roku poniższy fragment stenogramów:
AA:
200 metrów.
Korsaż:
PLF 1-0-1, wysokość 500?
Pierwszy Pilot: Podchodzimy
do 500 metrów.
Korsaż: Zrozumiałem.
Informacja
o 200 metrach odnosi się być może do innego samolotu, bo Tu-154
jest w tej chwili powyżej 500 metrów.
Artur
Wosztyl:
Jak
już byli na prostej do pasa w Smoleńsku (…) zmniejszyła się
widzialność do około 200 metrów. (…) Muś poszedł do samolotu
podać przez radio „Arek teraz widać dwieście”. (…) Przy
tych warunkach, oni wiedzieli, że się nie da wylądować.
(…) Nie
znam pilota, który wykonałby coś takiego.
Krzysztof
Zalewski (w:
„Lotnictwo” nr specjalny (14), kwiecień 2011): Jasne
jest, że warunków do lądowania nie było – przy podstawie chmur
50 m, zejście
do wysokości decyzji 100 m nie ma sensu.
J.
U. (funkcjonariusz BOR - relacja z "Białej Księgi"
Zespołu Parlamentarnego -
orka.sejm.gov.pl/ZespolSmolenskMedia.nsf/files/MJAI.../05-12%20dok%2013.doc)
:
W
dniu 10 kwietnia 2010 r. objąłem służbę zastępcy oficera
operacyjnego BOR w centrum kierowania BOR. (...)
Kolejną
informacją dotyczącą tego lotu był telefon z Centrum Operacji
Powietrznych, było to ok. godz. 8.30,
może kilka minut później. Oficer, który pełnił tam służbę
powiadomił nas o złych warunkach atmosferycznych nad Smoleńskiem i
zapytał, czy jest nam coś wiadomo w tej sprawie. Spytał też, czy
istnieje możliwość lądowania na lotnisku zapasowym. (...)
Próbowaliśmy ustalić szczegóły dzwoniąc do dyżurnego BOR w
porcie lotniczym z poleceniem zebrania informacji ws. lotniska, ws.
ewentualnego lądowania samolotu prezydenckiego na innym
lotnisku. Przekazał nam, że maszynę przejął nadzór
rosyjski i nasza kontrola lotów nie ma z nią łączności.
Jerzy
Bahr:
Z
polskiej strony była pod tym względem wielka nieufność, tzn. nie
wierzono w dobrą wolę gospodarzy. Uważano, że Rosjanie chcą
wymusić lądowanie gdzie indziej, żeby połamać nam ten rytm,
który był przewidziany. I to jednoznacznie było powiedziane:
Rosjanie będą robić wszystko, żebyśmy tam "nie siedli".
Remigiusz
Muś:
Na
zadane pytanie zeznaję: słyszałem korespondencję prowadzoną
pomiędzy TU-154M, a wieżą, ale było to na około 12 minut przed
katastrofą. Kontroler pytał się TU-154M jakie są jego zapasowe
lotniska. Ktoś z załogi odpowiedział, że Witebsk i Moskwa.
Wojciech
Cegielski:
Najpierw
był chaos, potem było bardzo wiele różnych informacji. A to że
samolot zahaczył o drzewa, ale wylądował i nikomu nic się nie
stało (Jak-40
z godziny 8:15- RM).
A to, że musiał zawrócić. I poleciał gdzie indziej (Tu-154M
– RM).
Jacek
Sasin (za
książką „Mgła” Anity Gargas, str. 41): (…)
może być jakiś problem z lądowaniem, bo ponoć na lotnisku
jest mgła i nie wiadomo, czy samolot wyląduje, być może
będzie musiał lecieć na jakieś inne lotnisko. Najprawdopodobniej
do Moskwy i z Moskwy trzeba będzie delegację przerzucać
tutaj.
Krystyna Chowaniec (Harcmistrz, obecna w Katyniu): Wtedy
właśnie zaczęły napływać niepokojące wieści. Że jest duża mgła w
Smoleńsku i że prezydencki samolot chyba poleci do Moskwy.
Gazeta
Wyborcza
(27.01.2011,
z godziny 7:24):-
Jeszcze kilkanaście minut przed katastrofą było ustalone, że z
powodu złej pogody prezydencki samolot leci do Moskwy i tam
przeczekuje mgłę. Nie wiem, co wpłynęło na zmianę tych planów
- mówi "GW" jeden z dyplomatów.
Gazeta
Wyborcza
(artykuł z 08.04.2016):
Lotnisko
w Witebsku czynne było tylko w dni robocze (10 kwietnia była
sobota). Drugim lotniskiem zapasowym był port lotniczy w Moskwie i
to tam powinni skierować samolot piloci.
Artur
Wosztyl (w
stenogramach z kokpitu): Jeżeli
wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć yy na
przykład do Moskwy.
Leszek
Kilanowski
(komendant
Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP – fragment książki
„Smoleńsk. Zapis śmierci” Michała Krzymowskiego i
Marcina
Dzierżanowskiego) :Jak
tam dzisiaj? Spokój?
Henryk
Grzejdak:
Nie
-
Nie?-zdziwił się komendant.
-
Nie...yyy...poleciał
do Moskwy.
wyleciał dwadzieścia siedem minut... Znaczy tak, najpierw Jak
poleciał, wylądował - wystrzelił Grzejdak. Mówił tak, że
trudno było cokolwiek zrozumieć.
-Czekaj, gdzie?
-Do
Smoleńska.
płk. Andrzej Pawlicki (były szef BOR): "Mamy informacje, że przed lotem pana prezydenta do Katynia, przed tym 10 kwietnia 2010 roku, podobno służby
specjalne otrzymały informację od służb zagranicznych, że ma być
prawdopodobnie dokonany jakiś zamach na któregoś z przywódców,
prezydentów krajów członkowskich Unii Europejskiej. (...) Zgodnie z informacjami, jakie do mnie dotarły, nasze służby
otrzymały sygnał od jednego z wywiadów działających na obszarze UE, że
może dojść do uprowadzenia jednego z samolotów. Chodziło o samolot z głową państwa jednego z krajów Unii na pokładzie " (Raport Operacyjny CAT ABW nr 57/2010 wpłynął do Biura Ochrony Rządu w dniu 09 kwietnia 2010r. po godzinie 21:00)
Piotr
Jakucki (dziennikarz):
Podobnie
jak m.in. znany niemiecki ekspert od terroryzmu Gerhard Wisniewski,
dostrzegamy duże analogie do prowadzonej pod tzw. fałszywą flagą
operacji Northwoods z lat 60., która prawdopodobnie została także
wykorzystana w 2001 r. w Shanksville. Mówiąc w największym skrócie
chodzi o to, że uwagę opinii publicznej skupiono na polance
smoleńskiego lotniska jako na „miejscu katastrofy”, a być może
polską delegację zlikwidowano w innym miejscu. Wiele poszlak na to
wskazuje.
11.
Godzina 8:20 – 8:40
Niepokojące wydarzenia
wokół samolotu
(„pierwszego Polaka”),
który wylądował
na lotnisku
„Siewiernyj”
Paweł
Prus
(dziennikarz
TVP info):
Podobno
wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa. To polski Jak 40
(…)
Radosław
Sikorski
(Minister
Spraw
Zagranicznych
-
TVP INFO
godz. 20:01): Samolot
się rozbił, ale nie było wybuchu. Więc była nadzieja, że
lądowali i koło się urwało. \
RR
Bars
(wpis
na forum smoleńskim – smolensk-auto.ru z godziny 8:25):
Co
się stało z polskim samolotem na naszym lotnisku... stoi bez kół
cała straż pożarna miasta tam jest (nie potwierdzone dane bliskie
oficjalnym).
Jacek
Sasin (zastępca
Szefa Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed Zespołem
Parlamentarnym Antoniego Macierewicza):
Miałem
taki obraz, że być może się koło, koła nie otworzyły, prawda,
czy coś takiego.
Jacek
Sasin:
(...) spostrzegłem p. Stachelskiego,
podszedłem do niego. I w momencie, kiedy do niego podchodziłem,
zadzwonił jego telefon. (...) on się bardzo wyraźnie zdenerwował (...).tak sobie psychicznie zbudowałem taką konstrukcję, że on tak strasznie panikuje z tego powodu, że ten samolot wyląduje gdzie indziej (...) on wtedy mówi mi, że: „wie pan,
no, dostałem informację, że... jakąś dziwną informację, że zdarzył się
jakiś wypadek”. Ja mówię: „jaki wypadek?” A on mówi na to, że wypadek w samolocie. (...) Pierwsza
myśl, która mi przeszła, że być może coś
się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu. (Z relacji Sasina wyglądałoby więc, że informacja o tym, że coś się dzieje z samolotem Prezydenta Kaczorowskiego przyszła po informacji o odlocie PLF-101 na lotnisko zapasowe - RM)
Adam Kwiatkowski: W pewnym momencie odebraliśmy telefon od
Marcina Wierzchowskiego, który był na lotnisku. Mówił, że coś jest nie
tak, że była jakaś awaria. Pamiętam swoją pierwszą myśl, że samolot nie
zmieścił się w pasie, nie wyhamował, zjechał z niego – tak sobie tę
„awarię” wyobraziłem
Bloger "alfred" (wpis z 03.06.2010):
W
dniu 10.04.nadawano reportaż na POLSAT NEWS dotyczący tegoż wylotu
(...)
Nareszcie
pokazano nasz samolot powiedzieli, że schodzi do lądowania. Latał
nad lotniskiem, już był nad pasem ale się poderwał skręcił
trochę w bok zaczepiając skrzydłem o mur ogradzający lotnisko i
przewody na których były zawieszone osłony (pomarańczowe) lamp.
Odleciał jeszcze kawałek i upadł. Kołami w dół (nie było ich
widać !!!) Pokazał się ogień na ogonie, póżniej nad dziobem.
Samolot był cały.
Stenogramy
z wieży
(c.d rozmowy Krasnokutski - Sypko, tuż po pojawieniu się mgły i
wylądowaniu Jaka-40)
Władimir
Sypko:
A
czy ten Jak, to nasz czy Polacy?
Nikołaj
Krasnokutskij: Nie.
Polacy.
Władimir
Sypko: Mam jeszcze takie pytanie - z trapami sobie poradzą
(niezrozumiale)? (Sypko dopytuje o trapy bo nie wie do końca kto
i jakim samolotem przyleciał. Jak-40, produkcji radzieckiej posiada
własny trap i Sypko musi o tym wiedzieć - RM)
Nikołaj
Krasnokutskij: Nie zrozumiałeś?
Władimir
Sypko: Z trapami, z trapami ... (niezrozumiale)
Nikołaj
Krasnokutskij: Nie, nie. Jeden zostawili,
a drugi jest mój, czyli są dwa trapy, one są dla (samolotu
- RM)
oznaczonego literą „A”
wszystko tu będzie w porządku (Krasnokutskij
wyjaśnia Sypko, że trapy przeznaczone są dla TU-154, którym leci
Prezydent RP, i że nie ma Go w samolocie który wylądował właśnie,
czyli Jaku-40. Oznaczonym literą "A", co oznacza, że
przewożącym Głowę Państwa jest Tupolew, a Krasnokutski wie już
o tym - RM)
Norbert
Nowotnik (dziennikarz
PAP):
Po
godzinie 10-tej
(8:00–RM)
gdy
ustalaliśmy z moim redakcyjnym kolegą te ostatnie szczegóły
dotyczące uroczystości nagle pojawiła się ta informacja. Ona
przyszła, nie wiem, ktoś z obsługi sejmu bądź senatu, być może
jakiś dziennikarz podał informację, że coś się dzieje. Zaczął
panować pewien chaos informacyjny. To było bardzo trudne
doświadczenie, dlatego że część osób twierdziła, że to tylko
awaria samolotu, że jakiś pożar, że ludzie.
Edward
Siarka (poseł):
Telefony
wszystkich dzwonią – samolot Prezydenta płonie.
Piotr
Paszkowski : Na
lotnisku w Smoleńsku doszło
do katastrofy samolotu rządowego JAK40 - taka informację przekazał
rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Na pokładzie jest prezydent Polski
Lech Kaczyński.
(…)
Rzecznik MSZ dodaje jeszcze, że samolot się zapalił, ale został
ugaszony.
Andrzej
Ćwierz
(poseł):
Rozmawiałem
z dziennikarzami, którzy byli
na lotnisku,
między innymi jeden z nich widział, co się działo z samolotem,
przynajmniej sugerował, że tam się działy rzeczy takie
nienormalne, w sensie takim, że według niego mogły to być wybuchy
na skrzydłach samolotu.
12.
Godzina 8:35 – czwarte
podejście Iła-76 (ponownie od wschodu) i zrzut różnych elementów
samolotu (skrzydeł, ogona) dokonany pomiędzy ulicą Gubienki, a
"miejscem katastrofy", w ramach operacji militarnej, która
miała na celu symulować podejście Tu-154M. Samolot pilotowany
przez Frołowa. po dokonaniu zrzutu odlatuje na wschód.
Artur
Wosztyl: Było to około godz. 8.35 polskiego
czasu. Stojąc przy swoim samolocie usłyszeliśmy dźwięk silników
TU-154 M podchodzącego do lądowania. Rozpoznałem to po
charakterystycznym dźwięku pracy silników tego rodzaju samolotu.
Nadmieniam, że go nie widziałem, a jedynie słyszałem. Był dźwięk
podejścia do lądowania na ustalonym zakresie pracy silników. W
pewnym momencie usłyszałem, że silniki zaczynają wchodzić na
zakres startowy, tak jakby pilot chciał zwiększyć obroty silnika,
a tym samym wyrównać lot lub przejść na wznoszenie.
Wiktor Bater (dziennikarz): Pierwszą informację, że doszło do nieszczęścia otrzymałem
telefonicznie od jednego z uczestników oficjalnej polskiej delegacji o
10.40 czasu lokalnego, czyli o 8.40 czasu polskiego, czyli praktycznie 4
minuty po katastrofie.
Aleksander Berezinow (film Anity Gargas - "10.04.10"): O siódmej
było jeszcze ładnie, a o 8:30 trzeba było włączyć reflektory.
(...) Jadę. I taki nienaturalny ryk. (...) I on tak plasnął,
proszę sobie wyobrazić, przez drogę 60 metrów. A tu żadnego
wybuchu, ani nic. (...) I o 9:00, ja przyjeżdżam na wieś i twój
brat Szuriak mówi, że to polski samolot. Jak to polski?! To
nasz, transportowy.
Artur
Wosztyl:
Czas:
8.56, który funkcjonował przez dłuższy czas. Moja pierwsza
rozmowa po usłyszeniu tych niepokojących dźwięków, których
wcześniej nigdy nie słyszałem i mam nadzieję nigdy nie usłyszę
– rozmowa z DKL-em odbyła się o godz. 8.38 czasu polskiego. I to
też nie od razu było, że... Po prostu to też, po prostu,
niedowierzanie, nie wiadomo, co się dzieje. Po prostu tutaj samolot
powinniśmy byli słyszeć – nie słyszymy. Te dźwięki
wcześniej... (...) I dopiero wykonałem telefon do DKL-a – godzina
8.38. (...) Dlaczego 8.41? Nie wiem.
Rafał
Klimuszko:
(dziennikarz)
informacja
od świadków obecnych wówczas na płycie lotniska, którzy
próbowali rozmawiać z owym kontrolerem lotów, który z objawami
rozpaczy biegał tam i z powrotem. Otóż ten starszy człowiek był
przekonany, że rozbił się rosyjski samolot, a polski prezydent
kilka minut wcześniej odleciał! Zupełnie tak, jakby to załoga
Ił-76 symulowała, że jest prezydenckim samolotem!
OlegStarostienkow - Wróciłem do warsztatu i powiedziałem
chłopakom, że rozbił się samolot. (...) (Dopytywany dlaczego
nie pobiegł zobaczyć, czy nie trzeba komuś udzielić pomocy
wyjaśnia): Ja nie katastrofę widziałem, ale inne rzeczy.
(Dziennikarka: A co pan widział?) Starostienkow: Służyłem w
armii. )
„WSieci”
(fragment zeznania rosyjskiego milicjanta z art. M. Pyzy – patrz
wyżej): Około
godz. 10.40
(8:40 – RM) widzialność
w okolicy terenu obiektu chronionego gwałtownie pogorszyła się z
powodu gęstej mgły. Mniej więcej w tym samym czasie słyszałem
dźwięk silników samolotu w bezpośredniej bliskości od pasa
startowego, następnie było słychać dźwięk silników samolotu
oddalającego się od pasa startowego. Samolotu nie widziałem. Więcej
nie słyszałem dźwięków samolotu zbliżającego się i
oddalającego. (...) wszyscy milicjanci zeznają też, (…) że nie
widzieli natomiast tupolewa w powietrzu, mimo że znajdowali się
bardzo blisko miejsca zdarzenia – nawet kilkadziesiąt metrów od
pasa startowego (…).
Siergiej
Antufiew
, gubernator obłasti smoleńskiej (w filmie „Anatomia upadku -
2”):
A
potem dyspozytor mówi: "Łączność się zerwała", kiedy
samolot podchodził do lądowania.
Marek
Pasionek
(wiceprokurator generalny): Prokuratorzy
ustalili, że na kilka minut przed katastrofą w wieży kontrolnej w
Smoleńsku doszło do awarii radiolokacyjnego systemu lądowania. Na
monitorach, przed którymi siedzieli kontrolerzy, zanikał punkt
oznaczający pozycję samolotu. Kontrolerzy nie znali więc położenia
tupolewa.
Raport
pracy Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Smoleńskiej
(10.04.2017):
Gdy
Tu-154M znalazł się na wysokości 100m nawigatorzy milczeli i żaden
z nich: Ryżenko, Pliusnin czy Krasnokutski nie wydał wymaganej
komendy odejścia na drugi krąg. (…) Z relacji świadków wynika,
że lampa kodowa znajdująca się przy bliższej radiolatarni nie
działała tylko podczas zajścia Tupolewa.
Raport
Nowaczyka:
Według
Rosyjskiego raportu końcowego (MaK) brakuje zapisów wideo z ekranu
radaru w wieży kontrolnej podczas lądowania polskiego air
Force One w dniu 10 kwietnia 2010 roku. (...) Jednakże raport
rosyjski w rzeczywistości zawiera informacje o lokalizacji
znaczników samolotu uwidaczniających ścieżkę schodzenia
i mogących pochodzić wyłącznie z zapisu wideoradaru.
Raport Millera: Także
polscy eksperci rządowi, w Raporcie Millera (tab. Nr 1 str. 66 i
tab. 2 do zał. 4), analizując wyniki wskazane przez przyrządy
pomiarowe, wykazali (wbrew postawionej przez siebie tezie!), że
samolot nie mógł stracić skrzydła na brzozie, gdyż stała ona 63
m od przedłużonej osi pasa, a to oznacza, że przesunęła się pod
jego centropłatem, a nie pod skrzydłem. De facto nie mógł go więc
stracić na brzozie. Także w tym samym czwartym załączniku,
zatytułowanym „Geometria zderzenia samolotu” czytamy, że
samolot zaczął zakrzywiać tor lotu w odległości 690 m od progu
drogi startowej, czyli 2 sekundy po przelocie nad brzozą, a kadłub
znajdował się wówczas ok. 18 m nad ziemią." "Oznacza
to, że po minięciu brzozy samolot leciał nie tylko prosto jak
strzała, ale też bardzo szybko wznosił się w górę"
- komentuje analizę lotu dokonaną przez polskich ekspertów na
podstawie prędkości przyrządowej i wysokości radiowej samolotu,
Tadeusz Święchowicz w Gazecie Polskiej nr 34 (942).
Paweł
Plusnin (Misja Specjalna z dnia
02.06.2010 roku - wywiad Plusnina dla LifeNews): (Dziennikarka:
My mieliśmy informacje, że proponowano mu lądowania w innych
miastach?) Plusnin: Ja też mu to proponowałem. (Dziennikarka: A
dlaczego on odmówił?) Plusnin: Trzeba było jego spytać. Taka była
decyzja dowódcy załogi. Komendy,
które ja dawałem oni z początku potwierdzali; potem przestali
odpowiadać. Ja nie wiem. Oni
powinni potwierdzać, a nie potwierdzali. (Dziennikarka: - A co to za
potwierdzenia?) Plusnin: Chociażby przy podejściu do lądowania.
To,
iż – według mnie - o godzinie 8:35, na Siewiernyj nie podchodził
PLF-101, ale jakiś inny samolot wyjaśniałem w artykule
„Prześwietlamy stenogramy (4)”:
Czy
w sytuacji gdy:
-
w kierunku PLF-101 leci właśnie, kierując się Biełyj, odchodzący
znad XUBS Ił-76;
-
mgła zagęszcza się do poziomu wielokrotnie przekraczającego
minima ("Arek teraz widać 200");
-
kontrolerzy "Siewiernego" nie wiadomo z jakich względów
wydają PLF-101 zgodę na lądowanie, nakazując mu zejście poniżej
minimum lotniska ("A tam pięćdziesiąt metrów, kurwa,
natychmiast");
-
APM zostają wyłączone ("Nie, wyłącz, przegoń go");(...)
-
płk Zalewski z Centrum Operacji Powietrznych wydaje PLF-101
polecenie powrotu na Okęcie ("ja tu poleciłem, żeby Okęcie")
a major Grzejdak z Centrum Hydrometeorologii "sugestię
lądowania w Moskwie"
-
to pytanie moje brzmi: czy w takiej sytuacji kapitan statku,
przewożącego Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych i niemal cały
Sztab Generalny (nie mówiąc o pozostałych członkach Delegacji),
mógł się zdecydować na próbę podejścia?!
No,
dobrze – powie ktoś - a co ze stenogramami? Przecież tam zapisany
jest zapis podejścia?
Proszę
sobie przeczytać jeszcze raz CVR-3 – zapis od czwartego zakrętu
do "katastrofy" – pod kątem wypowiedzi Dowódcy statku.
Otóż
komunikacja tam zapisana jest moim zdaniem absurdalna. Na przykład
kiedy Dowódca słyszy ostrzeżenie Remigiusza Musia o widoczności
która spadła do dwustu metrów ma powiedzieć: "Przyciskamy"
(słowo "Dzięki" mówi jakaś niezidentyfikowana osoba).
Ponadto
analitycy z Instytutu Stehna tylko raz identyfikują głos
Protasiuka w komunikacji z wieżą na tym ostatnim odcinku. Dzieje
się to w momencie gdy samolot ma przelatywać nad dalszą
radiolatarnią. Protasiuk ma powiedzieć wówczas "czietyrie."
Słowa te całkowicie przeczą równoczesnemu komunikatowi KL Ryżenki
(sic!) sytuującemu samolot w całkiem innej przestrzeni (sześć
kilometrów od progu pasa) .
Poza
tym, cała reszta komunikacji pomiędzy wieżą, a Tu-154M, jest ze
strony PLF-101 prowadzona (wg. analityków) przez
niezidentyfikowanego rozmówcę, który mówi na przykład:
"Шасси,
закрылки выпущены, польский сто один"
co jest slangowym komunikatem rosyjskich statków powietrznych, które
w ten sposób informują KL: “mam podwozie i klapy wypuszczone”.
Według autorów "Zbrodni Smoleńskiej" (str.180) jest to
charakterystyczna tylko i wyłącznie dla Rosji, zakodowana prośba o
zgodę na lądowanie. A przecież zgoda ta została już, i to
otwarcie - według pilotów Jaka-40 – wydana PLF-101 dużo
wcześniej - pomiędzy trzecim a czwartym zakrętem Tutki. No a poza
tym, dlaczego to Protasiuk (albo Grzywna) mieliby mówić rosyjskim
slangiem lotniczym?
No,
a co z rozmową załogi – może ktoś zapytać – ta zdaje się
przecież wyraźnie rozmawiać o podejściu, a potem jeszcze
Nawigator rytmicznie odlicza zniżanie?
Odpowiedź
jest prosta. Skoro Tupolew odszedł znad XUBS to musiał przecież
gdzieś kiedyś zniżyć, żeby
wylądować…
https://www.youtube.com/watch?v=XZwi7l9Uixs od 5’05’’: „9
kwietnia Rosjanie wyznaczyli zamiast Witebska, leżącego 10 minut lotu od
Smoleńska jako zapasowe Domodiedowo lub Szeremietiewo (…) Decyzję tę
kontrolowało i forsowało podczas całego lotu (?!) Główne Centrum Systemu
Lotniczego FR”.
https://www.youtube.com/watch?v=ZvklkmkoxnY od 6’15’’: „Kolejny
śmigłowiec, który przywiezie ciała, ma wylądować na lotnisku Domodiedowo
w Moskwie w okolicach godziny pierwszej pol. czasu. Prawdopodobnie
przywiezie czterdzieści kilka trumien, 42 już wylądowały w Moskwie (...).
Pierwsza informacja o "katastrofie" mówi o godzinie 8:56. Tyle mnie więcej potrzeba czasu, aby z kręgu lotniskowego nad Siewiernym dolecieć na lotnisko Domododiedowo. Mniej więcej o tej też godzinie oficer COP mówi o Tupolewie, że powinien właśnie lądować w Moskwie, śledząc jego lot na jakimś "czerwonym pasku".
Paweł
Przywara odnalazł taki oto cytat w książce Krzymowskiego
Dzierżanowskiego - >>Smoleńsk. Zapis śmierci<< s. 54 : "mjr
H. Grzejdak z CH mówi naraz tak: „Być może jakimś cudem wylądował. Nie,
jest na czerwono na pasku. To znaczy, że jeszcze nie wylądował.” A mają
to być okolice godz. 9.
https://www.dakowski.pl/wokol-hipotezy-dwoch-miejsc-free-your-mind/
Za http://www.wprost.pl/ar/215934/Oficerowie- monitorujacy-lot-Tu-154-Witebsk-jest-na-Bialorusi/:
Rozmowa dyżurnego operacyjnego Centrum Hydrometeorologii majora Henryka
Grzejdaka z Leszkiem K. też z CH, z godziny 8:59-9:04 : "K.: I on jest
teraz w powietrzu, tak? G.: Powinien praktycznie lądować w tej chwili.
Tygodnik „Wprost” (http://www.wprost.pl/ar/215934/Oficerowie-
monitorujacy-lot-Tu-154-Witebsk-jest-na-Bialorusi/): Rozmowa Jarosława
Zalewskiego z Henrykiem Grzejdakiem z godziny 8:37: "Ppłk. Jarosław Z:
No co, Heniu? Mjr Henryk G: No, wychodzi na to, że powinien, jak już
chce koniecznie, to w Moskwie. Z: Ale dlaczego? Ale on ma zapasowe na
Witebsk i ten… Witebsk i Mińsk. G.: Witebsk powiedział mi poprzednik, że
jest nieczynne. A Mińsk ma taką samą odległość, jak do Moskwy".
Leszek Kilanowski (komendant Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP
– fragment książki „Smoleńsk. Zapis śmierci” Michała Krzymowskiego i
Marcina Dzierżanowskiego) : Jak tam dzisiaj? Spokój?
Henryk Grzejdak: Nie
- Nie?-zdziwił się komendant.
- Nie...yyy...poleciał do Moskwy. wyleciał dwadzieścia siedem minut...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz