piątek, 31 stycznia 2020

Rozdział V: IŁ w welonie z mgły

Pułkownik Mirosław Czarnota kręci nosem. Nosi dziś jego pryncypała okrutnie. Odkąd przybyli na lotnisko, attache wojskowy nie może usiedzieć w miejscu. To wstąpi pod namiot zamienić z kimś słowo, to idzie oglądać trapy, by znów za chwilę wrócić pod rampę i skomentować ryzykowny manewr Iła.

wtorek, 14 stycznia 2020

Rozdział IV: Odlotowa trupa Frołowa

Silniki Jaka-40 o numerze burtowym 044, który wylądował na lotnisku „Siewiernyj” w Smoleńsku o godzinie 7:25 powoli stygną. Dziennikarze opuszczają już jego pokład, by w ciszy przejść obok płóciennych namiotów, rozbitych przy płycie lotniska, do bramy wjazdowej obiektu. Spoglądają ponad wierzchołkami drzew, czy nie pojawi się tam czasem samolot mający przywieść członków Delegacji na dzisiejsze uroczystości. Ci mieli przecież pojawić się w Smoleńsku, mniej więcej w tym samym czasie co i oni(1). Wynika to z bardzo prostego wyliczenia. Jak-40 leci do Smoleńska dwie godziny, a Tupolew - który miał wylecieć godzinę po nich - jedną.
W pewnym momencie słychać niskie wibrowanie i szum silników. Zza wierzchołków drzew wynurza się potężny, ciemny kształt. Schodzi nad samą płytę lotniska i nie zważając na to, że znajduje się tuż-tuż nad nią, wykonuje energiczny przechył na prawą stronę(2). Czy była to próba lądowania? Jeśli tak, to skończyła się całkowitym fiaskiem. Rosyjski Ił-76, rycząc wszystkimi silnikami, rozpoczyna mozolną wspinaczkę na wyższe piętra powietrza. Dziennikarze zastygają nieruchomo jak woskowe figury, głośno wymieniając się uwagami zarówno co do nieoczekiwanej obecności, jak i samego zaskakującego manewru transportowca. W powietrzu czuć wilgoć i zapach spalin, ale poza tym widoczność jest bardzo dobra(3).


Gdzieś na kwadrans przed godziną ósmą, czasu polskiego, okazuje się, że pojazd, którym dziennikarze mają jechać na miejsce uroczystości stoi już gotowy do drogi. Również i odprawa paszportowa jest zakończona. Mogą więc udać się do busa by wyjechać do Katynia. Co też robią. Dyskusja wybucha na dobre, gdy tylko wsiadają do ruszającego z miejsca pojazdu.