czwartek, 9 kwietnia 2015

XL. Hipotetyczny rozkład startów i lądowań samolotów biorących udział w uroczystościach katyńskich w dniu 10.04.2010 roku

Radosław Sęp, pod koniec filmu Jacka Kruczkowskiego "10.04.10 - Na własne oczy" wypowiada znamienne słowa, które cały czas brzmią mi w uszach, gdy po raz któryś z kolei przeglądam zdjęcia i fragmenty filmów z 10 kwietnia 2010 roku:

Patrząc przez lupę (przez wizjer) mamy wrażenie nieuczestniczenia w wydarzeniu. Mamy wrażenie, że my nad tym... że my to obserwujemy, ale my nad tym panujemy. Bo my możemy to obserwować bliżej, dalej, możemy skierować kamerę w inne miejsce. Możemy interpretować to co widzimy, poprzez pokazywanie rzeczy, które są obok. 

W książce, którą tym rozdziałem zamykam, starałem się odrzucać interpretacje filmowców i oficjalnych narratorów wydarzeń dnia 10 kwietnia 2010. Nie wiem czy mi się to do końca udało. Nie jestem pewien, czy dobrze odczytałem materiały do których miałem dostęp. Nie wiem w końcu, czy nie uległem pod drodze czyjejś manipulacji czy dezinformacji. 
Starałem się też nie przywiązywać do raz powstałego obrazu wydarzeń, ale cały czas poszukiwać nowych rzeczy, analizować je i weryfikować swoją hipotezę od nowa. Książkę tę, pomimo że tym rozdziałem  - jak powiedziałem - zamykam, mam zamiar w dalszym ciągu poprawiać. Z tego właśnie powodu zdecydowałem się jej nie publikować. Chciałbym aby żyła, rozwijała się i zmieniała, dopóki prawda o 10 kwietnia 2010 nie wyjdzie na jaw. Najnowszą jej wersję będzie można zawsze znaleźć w wersji cyfrowej, na moim blogu, pod adresem - xl4.pl . 
Chciałbym tu dodać, że nie uważam się ani za publicystę, ani dziennikarza społecznego, pisarza, czy poetę. Jestem bloggerem, I uważam, że jest to powód do dumy. To właśnie bloggerzy, w całym smoleńskim śledztwie, odegrali niebagatelną, jeśli nie decydującą rolę. Od ponad pięciu lat większość z nich bezkompromisowo poszukuje prawdy. I nie robi tego dla tantiemów, zaszczytów, władzy. Piszą, dociekają, dyskutują, choć mają pełną świadomość, że w zamian będzie się na nich tylko wieszać psy, opluwać, oraz dyskredytować to co robią. Ja osobiście, najwięcej informacji uzyskałem właśnie z blogów. Czytałem bloggerskie analizy, zastanawiałem się nad nimi. Z nich też zaczerpnąłem wiele dokumentów, odkryć i pomysłów. Dziś nie jestem w stanie stwierdzić nawet co od kogo i w jakim stopniu.

Poniżej przedstawiam hipotezę - możliwą/niemożliwą wersję wydarzeń jaka według mnie mogła mieć miejsce w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Zakłada ona, że w tym dniu na uroczystości katyńskie mogły wylecieć trzy samoloty. Wszystkie kierowały się, według tej wersji, na XUBS w Smoleńsku. Szczegóły i cały proces dochodzenia do tej hipotezy staram się przedstawić we wcześniejszych rozdziałach. Teraz tylko podsumowując, chciałbym streścić wynik mojej prawie pięcioletniej pracy. Dodam tylko jeszcze, że czas jakim się posługuję w tym rozdziale to czas polski chociaż uważam, że tego dnia zarówno czas warszawski jak i moskiewski były zmanipulowane zarówno przez "smoleńskich, jak i warszawskich monterów".

Hipoteza 

6:05 - 6:15 – startuje z Okęcia Jak40/044 A. Wosztyl; 
6:25 - 6:40 – startuje z Okęcia Jak40/047?;
7:21 - 7:27 – startuje z Okęcia Tu-154/101 A. Protasiuk.
7:33 – startuje z Wnukowa Ił-76 Frołow;
7:45 - 7:50 – ląduje na Siewiernym Jak40/044; 
8:00 - 8:10 –  pierwsze, nieudane podejście  Iła-76;
8:15 - 8:21 – ląduje, (prawdopodobnie na Siewiernym), Jak-40/47?; 
8:17 -8:23 – drugie podejście Iła-76; 
8:27 - 8:35 – „Tu-154 Protasiuka” próbuje podejść na Siewiernyj, po czym odlatuje na lotnisko zapasowe (Wnukowo? Witebsk?)
8:30 - 8:40 - trzecie podejście Iła, "wybroska" niektórych elementów złomu lotniczego

To, co przedstawiłem powyżej (powtarzam to jeszcze raz) jest tylko hipotezą, którą będę starał się (licząc na osoby mające jakąkolwiek wiedzę w tej sprawie), w miarę możliwości uściślać i weryfikować. Poniżej przedstawiam tę hipotezę nieco poszerzoną.

13 dziennikarzy nie wyleciało z Okęcia o godzinie 5:00 rano 10 kwietnia 2010 jak to wcześniej zaplanowano, ale już po świcie, zaraz po godzinie szóstej. Początkowo założono, że połowa żurnalistów będzie podróżować jednym Jakiem, wspólnie z Prezydentem (Jakiem nr 044), a druga z innymi Vipami w Jaku nr.045. Ale w końcu zarówno wojsko, jak i Kancelaria uznały, że w związku z zagrożeniem terrorystycznym (ryzyko uprowadzenia samolotu UE) dziennikarze polecą jednak jako osobna grupa. 
Silnik w pierwszym z Jaków nie chciał odpalić i KP postanowiła, że szybko przesadzą dziennikarzy do 44-ki. Tej którą miał zapewne pierwotnie lecieć Prezydent i towarzyszące mu osoby. W hangarze stał wprawdzie jeszcze jeden rezerwowy Jak-40, posiadający prawdopodobnie numer 047, ale przygotowanie go do lotu zajęłoby trochę czasu, więc aby go nie tracić postanowiono, że dziennikarze przesiądą się do 44-ki i polecą jako pierwsi, a 047 będzie już w tym czasie przygotowywany do lotu i wystartuje zaraz po nich. Jednak nie udało się to wszystko zrobić tak szybko i drugi Jak wystartował z 25-cio minutowym opóźnieniem.
Czy pan Prezydent z Małżonką, polecieli jako pasażerowie drugiego Jaka, czy też Tupolewa - nie wiem, chociaż sądzę, że drugiego z samolotów (Tu). W każdym razie drugi Jak-40, z osobami na pewno podlegającymi ochronie (o statusie co najmniej VIP) moim zdaniem wystartował około 25 minut po pierwszym.
W czasie gdy żurnaliści przechodzili z 45-ki do 44-ki, Jak-40 nr 047 był już moim zdaniem przygotowywany do lotu.   
Jednym słowem - rano z Warszawy do Smoleńska wystartował nie jeden dziennikarski Jak posiadający nr 044, ale dwa - 044 i 047. Pierwszy wyszedł z Okęcia około godziny 6:05 (dziennikarski), a drugi (posiadający status HEAD lub VIP) prawdopodobnie około godziny 6:30. 
Czym poleciał Prezydent? 
Ponieważ wojsko posiadało tylko jedną czynną Tutkę, więc aby ochronić Prezydenta najpierw postanowiono, że poleci właśnie Jakiem (których było więcej) aby zmylić potencjalnego (lub realnego - nie wiem jaki był stan wiedzy wojskowych i KP na dzień 10 kwietnia 2010) przeciwnika. Dodatkowo, dla zwiększenia   bezpieczeństwa Głowy Państwa, postanowiono, że o godzinie 7:00 poleci Tupolew. Ale ponieważ nastąpiły opóźnienia Prezydenta w końcu skierowano do Tutki.  W każdym razie cel tej operacji był taki, aby wszystkie trzy samoloty mogły pojawić się nad XUBS w Smoleńsku niemal w jednym czasie. Mogło tak się stać, ponieważ Tu-154M był wówczas najszybszym pasażerskim samolotem na świecie. I właściwie niewiele brakowało, aby plan ten udało się zrealizować. O godzinie 7:45-7:50 (czyli planowo) na "Siewiernym" wylądował Jak z dziennikarzami. Dwadzieścia pięć minut po nim, pojawił się drugi Jak, który wywołał konsternację u kontrolerów lotu, jako samolot nieplanowany. Leciał on w asyście Tupolewa i udało mu się z prawdopodobnie z jakimiś niewielkimi perturbacjami wylądować około godziny 8:20. Niestety - te dwadzieścia pięć minut opóźnienia pozwoliło Rosjanom przygotować się na przylot niechcianych gości. Tupolew nie mógł już wylądować na Siewiernym. Pomimo dwukrotnych prób podejścia nie przyziemił tam z uwagi na silną mgłę, mylne komunikaty kontrolerów i blokującego mu lądowanie Iła-76. Odleciał około godziny 8:35 na lotnisko zapasowe. Najprawdopodobniej do Moskwy lub do Witebska.    

wtorek, 7 kwietnia 2015

XXXIX. Dokąd mógł polecieć PLF-101?

Raport MAK (pisałem już o tym w dwu poprzednich rozdziałach) wspomina jedynie o tym, że w dniu 10 kwietnia, w Smoleńsku, o godzinie 16:20 (14:20 czasu polskiego) odnaleziono ciała 25 ofiar, a następnego dnia w Moskwie rozpoznano ich 24 (czy to dlatego, że zwłoki Prezydenta pozostały w Smoleńsku?).
Nie wspomina się w nim natomiast nic na temat odnalezienia pozostałych.. Dlaczego? Czyżby nie odnaleziono więcej ciał, a tylko ich fragmenty?
Zatrzymajmy się chwilę, przy tym jednym zdaniu z raportu. Czy słowa: >>16:20 – na miejscu AP ("zdarzenia lotniczego" – RM) odnaleziono 25 ofiar<< można interpretować w ten sposób, że dokładnie o tej godzinie i tej minucie znaleziono dokładnie 25 ciał.  Wydaje mi się, że już prędzej należałoby to rozumieć tak, że do 16:20 (14:20 czasu polskiego) odnaleziono 25 ofiar. 
Czy znajdowało się wśród nich również ciało Prezydenta Kaczyńskiego? Przypomnę tylko, że oficjalnie miało zostać ono zidentyfikowane przez pracowników naszego BOR-u dopiero o godzinie 17:30 czasu polskiego (http://www.rmf24.pl/news-cialo-prezydenta-zidentyfikowano-po-ponad-8-godzinach-od-kat,nId,302608). Ale ma istnieć również (wg. "Najwyższego Czasu") fotografia przedstawiająca zwłoki Prezydenta z godziny 14:25 (12:30). A skoro poszukiwania miały trwać od godziny 14:30 (12:30) do 19:25 (17:25)*, to czy ciało Lecha Kaczyńskiego "znaleziono" by jeszcze przed rozpoczęciem poszukiwań, a jego identyfikacji dokonano już po ich zakończeniu? Czy nie wydaje się to Państwu co najmniej dziwne?

No dobrze, ale co z tymi dwudziestoma pięcioma ciałami? Czy mogło być tak, że więcej ich już tego dnia nie znaleziono? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak było. Przecież w dostępnych dokumentach poza tą jedną informacją o odnalezieniu 25 ofiar nie ma żadne innej. Wspomina się tylko, że załadunek ciał ofiar do helikoptera rozpoczęto o 19:00 (17:00), i że odleciał on do Moskwy o godzinie 20:54 (18:54 czasu polskiego). 

Może się ktoś zapytać, ale w takim razie co by się stało z ciałami pozostałych członków Delegacji? Czy odpowiedzią na to może być ten oto fragment stenogramów? 

Kurtiniec: Major Kurtiniec /Майор Куртинец.
Paweł Pliusin: Pliusin / Плюснин/
Kurtiniec: Tak/ Да . 
Paweł Pliusin: Potrzebna jest mi informacja, dokąd on odleciał, czy na Wnukowo, czy gdzie indziej, i gdzie on teraz jest? / Мне нужна информация, куда он пошел, или на Внуково, или куда вот, где он сейчас? 
Kurtiniec: Albo na Wnukowo, albo na Twer. Twer będzie podstawowym lotniskiem. / Или на Внуково, или на Тверь. На Тверь будет основной..
Paweł Pliusin: Nie, ja mam na myśli, że tak powiem, polski samolot. / Нет, я имею в виду, будем так говорить, польский борт. 
Kurtiniec: A , polski./ А, польский.
Paweł Pliusin: Tak / Да. 
Kurtiniec: Polski jednoznacznie na Wnukowo, w Twerze nie ma komory celnej. / Польский на Внуково однозначно, в Твери нет таможни. 
Paweł Pliusin: Nie, czasami oni od nas do Mińska odchodzą. Dlatego mnie dokładnej informacji potrzeba. / Нет, а иногда они у нас на Минск уходят. Вот мне точную информацию нужно. 
Kurtiniec: No, jeśli tak / А, ну это уже._
Paweł Pliusin: Zadzwońcie do centrali (niezrozumiale) / Ну, позвоните в центр (нрзб). (przerwa) Halo, halo / Алло, алло, алло, алло, алло, алло, алло, алло, алло, алло. 
(...)
Kurtiniec: My to wiemy – główna centrala. / Это мы знаем – Главный центр. 
Paweł Pliusin: No, no. Tam to wiedzą, dokąd poleciał. Samolot specjalny oznaczony literą "A" / Ну, ну там-то знают, куда пошел. Литерный борт, литер «А». 
Kurtiniec: Rozumiem, już się za to zabieram  / Я понимаю, сейчас я разбираюсь. 
Paweł Pliusin: I tutaj zadzwońcie, dlatego że mnie potrzeba to... / Ну и сюда позвоните, потому что мне надо это… 
Kurtiniec: A oni zdążą wyjechać? Ile czasu zostało? / А они успеют уехать? Тут время-то осталось, сколько? 
Paweł Pliusin: Pieron go wie, proszę o tę informację, kurcze. To ich sprawa, ja im powinienem powiedzieć, gdzie on będzie: czy na Wnukowie, czy w Mińsku, kurcze, czy jeszcze gdzieś. / Ну, хрен его знает, просят вот эту информацию, блин. Это их уже дело, я им должен выдать, где он будет: или Внукoво, или Минск, блин, или еще куда. 

Stenogramy 10:15:30 Plisunin: :(...) ot, śledzę samolot, idzie po trasie, on – nie on, nie mogę powiedzieć, idzie do Moskwy 

Czy tak miała wyglądać rozmowa o tym, co się mogło stać z Tupolewem, lecącym razem z Delegacją, który wyleciał z "Okęcia" o godzinie 7:27 i zniknął z radarów "Korsaża"?
Czy faktycznie mógł on polecieć do Moskwy?  

To, że samolot ten mógł tam właśnie polecieć świadczyć mogą informacje zawarte w raporcie Zespołu Parlamentarnego, pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, noszącym nazwę: "28 miesięcy po Smoleńsku", który opublikowany został 10 września 2012  Tam to, na str. 61 znajduje się taka informacja: 

Relacje uczestników wydarzeń sugerują równocześnie, że początkowo podjęto decyzję odesłania Tu-154M na zapasowe lotnisko niezależnie od aktualnych warunków atmosferycznych i dopiero później zmieniono decyzję, choć warunki te uległy znacznemu pogorszeniu. Piotr Marciniak, zastępca ambasadora RP w Moskwie, relacjonuje, że już półtorej godziny przed planowanym lądowaniem samolotu Tu-154M otrzymał informację, że samolot z Prezydentem na pokładzie zostanie skierowany do Moskwy lub do Mińska.

Zdaje się to potwierdzać na stronie 237 raport Millera, który przedstawia depeszę wysłaną po godzinie 7:27 (o 05:29 UTC) z Biura Odpraw Załóg Wojskowego Portu Lotniczego do Biura Odpraw Załóg Portu  Lotniczego "Okęcie"  następującej treści:  

YCA 0174  100529  
FF EPWAZPZX
100529 EPWAZPZM
(DEP-PLF 101-EPWA0527-ZZZZ)

Sądzę, że najistotniejszy jest ten ostatni wers depeszy, w którym to port początkowy definiowany jest jako Warszawa-Okęcie (EPWA) godzina startu 7:27 (05:27 UTC), natomiast nie ma tam oznaczonego konkretnego portu docelowego (ZZZZ). Czy tylko dlatego, że "Siewiernyj" nie ma kodu ICAO? Przecież siedem minut później okazuje się, że to samo Biuro Odpraw Załóg zawiadamia Main Air Traffic Management Center of Russia Russia o wylocie samolotu na trasie EPWA-XUBSMoim zdaniem wygląda to tak, jak gdyby rzeczywiście, podjęcie decyzji co do lotniska na którym wyląduje „prezydencki Tupolew” pozostawiono na później. Na "po starcie". Potwierdza to zresztą śp. Dariusz Szpineta (http://www.youtube.com/watch?  v=7b0_L8pvZ2c&feature=player_embedded#at=161) w swojej prezentacji, mówiąc że plan lotu już po zgłoszeniu został "zmodyfikowany".  

Pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa w związku z powyższym brzmi - kto podjął taką decyzję, że Tupolew odleci na lotnisko zapasowe, niezależnie od aktualnych warunków, oraz dlaczego taką decyzję podjęto? Oraz drugie – kto tę decyzję miałby zmieniać, skoro wszyscy decydenci znajdowali się na pokładzie(dach) samolotów, i po co, skoro warunki atmosferyczne miały w miarę upływ czasu ulegać jeszcze "znacznemu pogorszeniu"?

Czy samolot z Prezydentem, wylatujący o godzinie 7:27 czasu polskiego rzeczywiście mógł zostać „przekierowany” do Moskwy?      

(Str. 220 uzasadnienia umorzenia postępowania praskiego) :
W dniu 10 kwietnia 2010 roku Justyna Gładyś wraz z innymi osobami z Ambasady oczekiwała na lotnisku na przylot samolotu prezydenckiego. W gronie osób oczekujących zastanawiano się, czy z uwagi na warunki atmosferyczne  samolot poleci do Moskwy czy do Witebska.  (k. 108 - 113 tom IX, k. 377 - 383 tom IXA). 

(Str. 222 umorzenia praskiego) Emilia Małgorzata Jasiuk :
Jako miejsce ewentualnego lądowania rozważano Moskwę, Briańsk, Witebsk.  

Dariusz Górczyński (http://www.rp.pl/artykul/544614.html):
Byłem na 100 procent przekonany, że samolot nie będzie lądował w Smoleńsku. Mgła była bardzo gęsta, nic nie było widać ? mówi "Rz" Dariusz Górczyński, radca ambasady RP w Kijowie, który 10 kwietnia jako urzędnik MSZ obsługiwał na miejscu wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. (...) "Była gęsta mgła, sytuacja się pogarszała z minuty na minutę. Od oficera ochrony rosyjskiej, który odpowiadał za bezpieczeństwo i kontaktował się ze służbami lotniskowymi, dowiedziałem się, że jest propozycja, by samolot leciał do Moskwy (...)

Górczyński opowiada, że dopiero później przyszła informacja, że TU-154M może zostać przekierowany do Mińska. Być może wiązało się to z dezinformacyjną koncepcją wymyśloną przez Pliusnina. Myślę tak, ponieważ w stenogramach, gdy Prezydencki samolot wlatywał już na teren Rosji (jest po godzinie 8:00 czasu polskiego) i "idzie na Moskwę" kierownik lotów nagle na prawo i lewo zaczyna rozgłaszać, że "oni czasami na Mińsk odchodzą" 

10:00:15 Pliusnin: Jednym razem on do Mińska odchodził na zapasowe, tak? Teraz by w Mińsku wylądował (niezrozumiale). / В тот раз он в Минск уходил на запасной, да? Сейчас бы в Минске сел (нрзб).( KBWLLP – AA: Stąd to (niezr.) i poszedł(?) / Ottuda… i Poszioł? AA: A, poprzednim razem on leciał na zapasowe do Mińska, tak, potem wcześniej. I teraz by wylądował w Mińsku, kurde. AA: Nie, według mnie zrezygnowali, coś takiego się stało.)   
10:00:42 Godzina 10 czasu moskiewskiego. / Московское время 10 часов 
10:02:53 Pliusnin: Dobrze, że go na radiolatarnię nie zacząłem naprowadzać, tylko od razu na drugi do lądowania / Хорошо, что я его на привод не стал выводить, а ко второму сразу на посадку. (KBWLLP inaczej - A Co z tym Polakiem? On (niezr.) (Kak nascziot etogo poljaka? On…) AA (niezr.) Pliusnin: Dobrze, że nie zacząłem prowadzić go na radiolatarnię/na prowadzącą, tylko od razu na drugi i do lądowania)

Po dwunastu stenogramowych minutach, Pliusnin dzieli się swoimi przemyśleniami na temat Mińska z jakąś niezidentyfikowaną osobą, podczas zdawania jej relacji z sytuacji, informując, że "Prezydencki Tu-154" jeszcze się z nim nie łączył, a jedynie...  
    
10:12:25 Pliusnin: Znaczy, łączył się ze mną samolot, który Moskwa wysłała, nasz rosyjski samolot, poprosił rzeczywistą pogodę, możliwe, że oni go od razu albo na Wnukowo, albo na Mińsk, jakieś trzy lata temu to myśmy jakoś do Mińska wysyłali. / Значит, на меня выходил борт, Москва который отправила, наш российский борт, попросили фактическую погоду, возможно, они его сразу или на Внуково, или на Минск, ранее, года три назад, как-то мы на Минск отправляли.
10:12:40 AA: Zrozumiałem następne lotnisko do lądowania (niezrozumiale)  / Я понял тогда аэродрома посадки (нрзб).

Anonimowemu Abonentowi kontaktującemu się tu z wieżą, widocznie bardzo podoba się pomysł Pliusina. Moim zdaniem, „kupuje go” mówiąc: „zrozumiałem, następne lotnisko do lądowania”.  

10:18:38 Plusnin. Jakby tak można do głównego centrum zadzwonić UWD (MSW lub CKRL), żeby dokładnie wiedzieć, dlatego, że go tu oczekują. Albo, kurde, tu mają czekać, albo do Moskwy muszą pędem jechać, to znaczy do Mińska. / Плюснин. Так как-то можно на главный центр позвонить УВД (Управления Внутренних Дел?), чтобы знать точно, потому что его встречают. Или, блин, здесь ждать, им, или в Москву ходом ехать, то есть в Минск.

Plusnin, jak widać, nieco z rozpędu, mówi "do Moskwy … to jest do Mińska". Najtrudniej widocznie jest przyswoić sobie informację, którą wykreowało się samemu. Być może to stąd ochroniarz Bahra ma mówić - 

Gerard Kwaśniewski 
(http://polska.newsweek.pl/smolensk--nieznana-relacja-oficera-bor,68588,1,1.html) 
Ostrzegano, że aby nie zawracać samolotu do Warszawy, należałoby przygotować lotnisko zapasowe. W grę wchodziły tylko dwa: Moskwa i Mińsk.

Również Jacek Sasin w książce Mgła (str. 41) ma opowiadać: 
W pewnym momencie podszedł do mnie mój współpracownik Adam Kwiatkowski, który rozmawiał wcześniej z Tadeuszem Stachelskim, pracownikiem protokołu dyplomatycznego z Ministerstwa Spraw  Zagranicznych, i mówi do mnie: „Słuchaj, rozmawiałem przed chwilą ze Stachelskim i on mi mówi, że może być jakiś problem z lądowaniem, bo ponoć na lotnisku jest mgła i nie wiadomo, czy samolot wyląduje, być może będzie musiał lecieć na jakieś inne lotnisko.” Najprawdopodobniej do Moskwy i z Moskwy trzeba będzie delegację przerzucać tutaj.   

Także w zapisach z kokpitu pilotów TU-145M paść ma o godzinie 08:26:07 taka oto wypowiedź autorstwa mjra Roberta Grzywny: „Mówi tylko, że jak za drugim razem nie usiądziemy, to mówi, że na Moskwę.” Wypowiedź o tyle zastanawiająca, że Tupolew miał mieć przecież za lotniska zapasowe (jak sam miał ponoć podawać kontroli lotów) Witebsk i Mińsk.    

"Biała Księga" Zespołu Parlamentarnego:  
J. U., funkcjonariusz BOR:
W dniu 10 kwietnia 2010 r. objąłem służbę zastępcy oficera operacyjnego BOR w centrum kierowania BOR. (...) Kolejną informacją dotyczącą tego lotu był telefon z Centrum Operacji Powietrznych, było to ok. godz. 8.30, może kilka minut później. Oficer, który pełnił tam służbę powiadomił nas o złych warunkach atmosferycznych nad Smoleńskiem i zapytał, czy jest nam coś wiadomo w tej sprawie. Spytał też, czy istnieje możliwość lądowania na lotnisku zapasowym. Dla nas to było zaskakujące, nie mieliśmy wcześniej sygnałów o złej pogodzie. Próbowaliśmy ustalić szczegóły dzwoniąc do dyżurnego BOR w porcie lotniczym z poleceniem zebrania informacji ws. lotniska, ws. ewentualnego lądowania samolotu prezydenckiego na innym lotnisku. Przekazał nam, że maszynę przejął nadzór rosyjski i nasza kontrola lotów nie ma z nią łączności.

A więc czyżby Centrum Operacji Powietrznych nie miało łączności z Tupolewem? I to samo Centrum Operacji Powietrznych miałoby dzwonić około 8:30 do Centrum Kierowania BOR aby zapytać na jakie lotnisko zapasowe mógł polecieć samolot?!  

To samo Centrum Operacji Powietrznych (ppłk. Jarosław Z), które ma monitorować lot samolotu z Naczelnym Dowódcą Sił Zbrojnych RP, kilka minut później (o godzinie 8:37kontaktować się ma z Henrykiem G. z Centrum Hydrometeorologii (http://www.wprost.pl/ar/215934/Oficerowie-monitorujacy-lot-Tu-154-Witebsk-jest-na-Bialorusi/): 


Ppłk. Jarosław Z: No co, Heniu?  
Mjr Henryk G: No, wychodzi na to, że powinien, jak już chce koniecznie, to w Moskwie.   
Z: Ale dlaczego? Ale on ma zapasowe na Witebsk i ten… Witebsk i Mińsk. 
G.: Witebsk powiedział mi poprzednik, że jest nieczynne. A Mińsk ma taką samą odległość, jak do Moskwy.  
Z: No fakt.  
G.: I granica...(...)  
Kolejna rozmowa z godz. 8:52 czasu polskiego 


G.: Jeszcze na południu jest bliżej Briańsk i tam jest… no pogoda powyżej warunków.
Z: Brańsk?
G.: Briańsk, Briańsk. Briańsk.
Z: BR
G.: Briańsk.
Z: No, słuchaj, zobaczymy…
G.: To jest dużo bliżej od Moskwy.(…) To by leciał jakieś 40 min.
Z: A no zobaczymy, bo ja póki co rozmawiałem z BOR-em. BOR na razie nie ma żadnej informacji. Ja tu poleciłem, żeby Okęcie…
G.: Wiesz, jak nie wiem, czy Smoleńsk nie będzie ich tam kierował.
Z: Całkiem możliwe. No słuchaj, no przecież to, to jest, to jest nasza głowa państwa. I oni też chyba chcą… chyba chcą, żeby tam był. 

G.: Dobra. To kogoś informujesz wyżej od nas?
Z.: Nie, na razie nie, bo co, co, słuchaj. Ja nie mam tutaj wpływu i zobaczymy. Załoga podejmie decyzję. Ja im nic nie mogę sugerować tutaj.
G.: A Galca? [gen. Zbigniew Galec, ówczesny dowódca Centrum Operacji Powietrznych - przyp. red "Wprost"].
Z: No, na razie no co, Galec? Jak jeszcze będzie jaka, jakaś, jakieś…
G.: Wiesz – jaka jest sytuacja. To wszystko…
Z: Nie, oczywiście, że tak. Jak już coś będzie, jakiś pomysł, to wtedy.
G.: No to weź sobie zapisz. Tam w sumie tak, jak ci mówiłem, w Moskwie jest ta… pogoda i ma się utrzymać, natomiast w Briański jest 2,5 widać przy zamgleniu 150 podstawa chmur niskich i prognoza jest, że to się w najbliższym czasie utrzyma do godziny 10. 

Godzina: 08.59 – 09.04 


Rozmowa dyżurnego operacyjnego Centrum Hydrometeorologii majora Henryka G. z Leszkiem K. z Centrum (jakiego Centrum? - Chyba Operacji Powietrznych - RM):
K.: I on jest teraz w powietrzu, tak?
G.: Powinien praktycznie lądować w tej chwili. Być może tam i Smoleńsk ich gdzieś kieruje. Ja powiedziałem operacyjnemu, że najbliżej jest Briańsk na południu i Moskwa.


Co z tych rozmów wynika? Moim zdaniem przede wszystkim to, że o godzinie 9:00 czasu warszawskiego nikt z wojskowych jeszcze zdaje się nie wiedzieć, gdzie jest i co się stało z Prezydentem? Potwierdza się w nich też, że decyzję co do lotniska docelowego podejmować miała załoga i że poważnie brano pod uwagę lądowanie w Moskwie.  
Osoby, które tu ze sobą rozmawiają nie mają ze statkiem Głowy Państwa kontaktu. Czy to możliwe, żeby od dobrej pół godziny Rosjanie przejęli samolot (Prezydenta), a tutaj padła dopiero nieśmiała sugestia, aby zawiadomić kogoś wyżej o tym, że nie wiadomo co się właściwie dzieje z PLF-101? 

Ale może wcale nie jest, aż tak tragicznie z bezpieczeństwem naszego państwa. Przecież "oficer operacyjny" mówi, że "nic im nie może sugerować."  Może więc ta łączność była?

Może. Tyle, że wówczas, gdyby rzeczywiście był kontakt pomiędzy "Tu Prezydenta" i Centrum Operacji Lotniczych, to znaczyłoby ni mniej ni więcej, że... gdy PLF-101 jeszcze leci (8:52) w Smoleńsku już doszło do "katastrofy" (8:41). Powtórzę jeszcze raz - gdy o godzinie 9:00 czasu polskiego oficerowie monitorujący lot Prezydenckiego Tupolewa rozmawiają ze sobą, nie wiedzą nic na temat żadnego incydentu w Smoleńsku. Nie piszę "jeszcze nie wiedzą" tylko po prostu "nie wiedzą". Jeśli by bowiem pod "Siewiernym" miało dojść do inscenizacji, to mogą nie wiedzieć. Być może mają łączność tylko z TU-154M, a nie z oczekującymi na "Północnym" na jej przylot. To moim zdaniem wyjaśniałoby na przykład, dlaczego do "katastrofy" w pierwszej oficjalnej wersji miało dojść o 8:56. I dlaczego w historii 10 kwietnia 2010 roku nie funkcjonuje interwał czasoprzestrzenny.

Dręczy mnie jeszcze jedno pytanie. O której godzinie Tupolew znalazłby się w Moskwie, gdyby leciał tam bezpośrednio z Warszawy, a jego start nastąpiłby o godzinie 7:27? Czy nie około 8:55 - 9:00 czasu polskiego właśnie ("powinien praktycznie lądować")?  
.....................................................................................................................................................
* Informacja z protokołów miejsca zdarzenia udostępniona przez Pana Stanisława Zagrodzkiego. Podziękowania.

czwartek, 2 kwietnia 2015

XXXVIII. Ciało Pana Prezydenta

Ile czasu potrzeba było aby odnaleźć Ciało śp. Prezydenta (...) wyposażone w indywidualny nadajnik ETSb na polance 150x30m - przez 7 godzin ???.- pyta z goryczą bloger "Albatros z lotu ptaka". A może Ciało zostało dowiezione z innego miejsca (...)? - dodaje. 
Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy Prezydent miał podczas ostatniej podróży nadajnik, a jeśli nawet tak, to kto go monitorował. Jednak sam czas pomiędzy ogłoszeniem katastrofy, a odnalezieniem ciała, okoliczności, oraz stan w jakim go znaleziono, powodują, że warto się tej kwestii przyjrzeć dokładniej.

Oficjalnie odnaleziono je około godziny 15:30 czasu rosyjskiego (13:30 polskiego). Piszą o tym Krzymowski i Dzierżanowski w książce "Smoleńsk. Zapis śmierci". Natomiast  agencja RIA Nowosti podaje, że miało to miejsce "około 16:00 czasu rosyjskiego (14:00 - RM) (http://www.macierz.org.pl/artykuly/spoleczenstwo/ smierc_prezydenta_lecha_kaczynskiego_i_wladz_panstwowych.html). Natomiast jak wspomina to Andrzej Duda, o 14:00 Miedwiediew miał  telegraficznie poinformować Komorowskiego o odnalezieniu ciała ( http://www.pap.pl/palio/html.run?). Wstępnie zidentyfikowane miało ono zostać około godziny 17:30 naszego czasu: 

Radio RMF FM:
Ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego zostało wstępnie zidentyfikowane dopiero po ponad ośmiu godzinach od katastrofy w Smoleńsku przez oficerów BOR-u” „Oficer BOR-u zeznał, że około godz. 17.30 czasu polskiego jeden z funkcjonariuszy i polski konsul przekazali informację o znalezieniu ciała Lecha Kaczyńskiego. Przesłuchiwany oficer powiedział prokuratorom, że był w tym czasie na miejscu i jako pierwszy zidentyfikował ciało. Zrobił też zdjęcie. Inny funkcjonariusz, który również został poproszony o identyfikację, zeznał, że był prawie pewien, że widzi ciało prezydenta Kaczyńskiego. On również zrobił zdjęcie i przekazał Rosjanom, że to prawdopodobnie Lech Kaczyński" http://www.rmf24.pl/news-cialo-prezydenta-zidentyfikowano-po-ponad-8-godzinach-od-kat,nId,302608

Relacja funkcjonariusza BOR na temat znalezienia, oraz identyfikacji ciała Lecha Kaczyńskiego (czas rosyjski - plus 2 godziny względem polskiego):

Około godz. 19.30 K. R. i konsul Ł. poinformowali mnie, że prawdopodobnie odnaleziono zwłoki Prezydenta. Ja byłem na miejscu, gdzie przenoszono ciała i potwierdziłem, że było to ciało Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uszkodzenia ciała były duże, ale rozpoznałem Prezydenta po części bocznej czaszki i twarzy. Zwłoki Prezydenta były stosunkowo czyste i rozpoznałem też kolor włosów i fryzurę. Sfotografowałem ciało Prezydenta. Jestem pewien, że dokonałem prawidłowej identyfikacji.
Jak dobrze pamiętam udało nam się rozpoznać i wskazać Rosjanom tożsamości około 10 osób. Oglądaliśmy wszystkie wynoszone ciała.
Dokonaną przez nas identyfikację Prezydenta potwierdził po przyjeździe Pan Jarosław Kaczyński. Wskazał też bliznę na jednej z rąk, ślad po złamaniu obojczyka, jako cechę charakterystyczną.
 
Przypomnijmy sobie może wobec tego, co na temat wyglądu odnalezionego ciała Prezydenta pisała prasa. 

Tygodnik "Wprost":
Wstępnej identyfikacji (Prezydenta -RM) dokonali funkcjonariusz BOR Andrzej R. i konsul ambasady w Moskwie Stanisław Ł. „Rosjanom powiedzieliśmy, że jest to prawdopodobnie ciało prezydenta, ale nie potwierdziliśmy tego (…). Chcieliśmy mieć kontrolę, żeby nie zabrali go jako zidentyfikowane. Ciało było bez ubrania, na moją prośbę przykryto je prześcieradłem. (http://www.wprost.pl/ar/215756/Zapis-smierci/?pg=3)

Nasz Dziennik
Z relacji innego oficera BOR Jarosława S., przesłuchanego 24 maja br., wynika, że informację o prawdopodobnym odnalezieniu ciała prezydenta BOR otrzymało już koło południa. (...) Według Cezarego K. (majora BOR -RM), uszkodzenia ciała były duże, rozpoznał je po zachowanej części bocznej czaszki i twarzy. Zwłoki prezydenta były stosunkowo czyste. Oficerowie rozpoznali kolor włosów i fryzurę. Ciało było w całości, urwana była ręka. Cezary K. nie pamiętał która, ale na wysokości łokcia, oraz jedna stopa. (http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101104&typ=po&id=po01.txt)
 
Gazeta Wyborcza opisuje natomiast odnalezione ciało Pana Prezydenta    "http://wyborcza.pl/1,76842,8831475,Jak_znaleziono_cialo_Lecha_Kaczynskiego.html  
(...) było straszliwie zmasakrowane. Tak jak wielu innych ofiar zwłoki pozbawione były ubrania. Miał oderwaną lewą stopę, prawa noga urwana była pod kolanem. Stracił też jedną dłoń. Twarz była trudna do rozpoznania, bo czaszka prezydenta została zmiażdżona i zdeformowana do wysokości łuku brwiowego. Przy zwłokach położono dłoń i stopę w bucie z fragmentem szarych spodni. Nie było tam żadnej części ciała w czymś, co przypominałoby spodnie od munduru generalskiego - jak sugerowano w niektórych publikacjach. (...) Ciała, które udało się zidentyfikować, układano do trumien z białą kartką i odręcznie napisanym imieniem i nazwiskiem. Jeżeli ciała nie udawało się rozpoznać (większość przypadków), na kartce był napis po rosyjsku: "Zwłoki nr...". Na ciele prezydenta była kartka: "Priezident Polszy, Kaczinskij". Zwłoki prezydenta, marszałka Senatu Krzysztofa Putry i prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego złożono oddzielnie. Ciało Lecha Kaczyńskiego położono na noszach ustawionych na płachcie. Przykryte były białym materiałem.  

"Najwyższy czas" :
http://nczas.com/wazne/dowody-matactwa-katastrofy-smolenskiej/ :
W ręce dziennikarza „Najwyższego CZASU!” wpadło ponad 100 zdjęć wykonanych w miejscu katastrofy przez funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Zdjęcia te zdobył polski wywiad, a naszej redakcji przekazał je znajomy oficer Agencji Wywiadu. Najważniejsze zdjęcie zostało wykonane o godzinie 14.52 czasu moskiewskiego czyli o 12.52 czasu polskiego. Przedstawia zwłoki Lecha Kaczyńskiego leżące wśród szczątków rozbitego samolotu. Zwłoki są w stanie zbliżonym do nienaruszonego. Gdyby nie oderwana noga, Lech Kaczyński wygląda, jakby spał.

To samo zdjęcie musieli widocznie widzieć również autorzy "Zbrodni Smoleńskiej. Anatomii zamachu", gdyż piszą na stronie 555, że na jednej z fotografii widzieć mieli: ciało mężczyzny przypominającego twarzą i posturą ciała  Lecha Kaczyńskiego (…) mężczyzna ten wyglądał, jakby był we śnie, nie jak osoba ciężko ranna i zabita w wyniku  ciężkiego wypadku

Spróbujmy może zreasumować te doniesienia prasowe.

Z godziny 12:52 pochodzić ma pierwsze zdjęcie wykonane przez FSB, obrazujące ciało Pana Prezydenta, w stanie zbliżonym do nienaruszonego - "wyglądającego jakby spał" aczkolwiek "z oderwaną nogą" (NCZ). Także dopiero około godziny 13:00 miano zacząć "wynosić i dokumentować pierwsze zwłoki". BOR nie jest dopuszczony do miejsca zdarzenia (F). Natomiast samo ciało ma zostać odnalezione i rozpoznane przez pracowników BOR (czy dopiero wówczas nasi funkcjonariusze zostali dopuszczeni do miejsca zdarzenia? - RM) około godziny 17:30 czasu polskiego (http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_polskiego_Tu-154_w_Smole%C5%84sku ). Ciało miało być "strasznie zmasakrowane" - pozbawione prawej nogi, lewej stopy i prawej dłoni. Czaszka Prezydenta miała być zmiażdżona "do wysokości łuku brwiowego" (GW).

Chciałbym zwrócić uwagę, że informacje o ciałach pojawiają się  dopiero około godziny 13:00 czasu polskiego. 

Tak a propos godziny 13:00 pozwolę sobie przypomnieć  fragment raportu MAK (str.103-104)
13:00 - przybycie na lotnisko Smoleńsk „Północny” naczelnika ekspertyz medycyny sądowej, z nim 7 ludzi, 16 patologów, starszy - kierownik okręgowego instytutu anatomii patologicznej (..)
14:58 - przygotowane miejsca do rozmieszczenia ciał ofiar: miejska kostnica 100 miejsc, 1 -szy szpital kliniczny m. Smoleńsk - 5 miejsc; 
15:12 - przystąpiono do ewakuacji ciał ofiar, miejsce zdarzenia lotniczego podzielono na 14 sektorów (...)
16:20 – na miejscu AP ("zdarzenia lotniczego" – RM) odnaleziono 25 ofiar

Gorojanin iz Barnauła

Swego czasu ogromne zbulwersowanie wywołało opublikowanie fotografii ciał ze smoleńskiej tragedii przez blogera posługującego się pseudonimem "Gorojanin iz Barnauła" (http://gorojanin-iz-b.livejournal.com ). Szczerze przyznam - w ogóle nie rozumiem powodu dla jakiego rozpętana została afera, wokół zamieszczonych na jego blogu zdjęć. Sądzę, że takie oburzenie byłoby uzasadnione, gdyby okoliczności zdarzenia były jasne i oczywiste. Wówczas epatowanie zdjęciami ludzkich szczątków byłoby całkowicie bezzasadne.  Jednak gdy mamy do czynienia z tego rodzaju sytuacją, jaka miała miejsce w Smoleńsku, publikacja fotografii jest – sądzę - wręcz niezbędna. Szczególnie ważne, moim zdaniem było ujawnienie zdjęć Pana Prezydenta. 

Porównując fotografię przedstawioną na blogu "Gorojanina z B." z artykułem zamieszczonym  na łamach "Gazety Wyborczej"(cytowanego powyżej) dochodzę do wniosku, że opis ten nie jest całkowicie zgodny z tym co przedstawia zdjęcie. 

Otóż Prezydent (rozpoznawalny na fotografii i wcale nie "strasznie zmasakrowany", choć przyznaję, że jest to pojęcie względne) wcale nie ma "oderwanej lewej stopy, a prawej nogi uciętej pod kolanem." Na zdjęciu (widnieje na nim data z 11.04.2010, godzina 09:49) obydwie jego nogi są równo obcięte na wysokości kolan. Tak samo wcale nie utracił on "jednej dłoni", ale prawą rękę ma odjętą, w okolicy łokcia. Zaś czaszka Prezydenta - moim zdaniem – wcale nie "została zmiażdżona i zdeformowana do wysokości łuku brwiowego", a rozłupana. Mam także, co do tej rany na głowie, ogromne wątpliwości. Moim zdaniem - barwa tego obrażenia (porównuję ją do barwy obrażeń dolnej partii ciała) wskazywać może, że została ona rozłupana pośmiertnie. Z tej samej przyczyny (barwa) wątpię także, aby liczne zadrapania na korpusie Pana Prezydenta powstały za jego życia. Natomiast przyżyciowo mogły powstać, według mojej oceny, wybroczyny krwawe w okolicy łonowej i pachwiny (którego to obszaru nie do końca udało się zasłonić czarnemu prostokątowi), oraz obrażenia twarzy

Fotografii tej po długim namyśle postanowiłem nie zamieszczać w mojej książce. (Dla osób, które nie uczestniczyły nigdy podczas sekcji zwłok, czy choćby przy okazaniu - może być ona szokująca.) W każdym razie można ją znaleźć w najlepszej rozdzielczości, w internecie, pod adresem
http://ic.pics.livejournal.com/gorojanin_iz_b/34690314/19807/19807_original.jpg 

Nieodmiennie, kiedy oglądam to zdjęcie, moja pamięć przywołuje inną fotografię, której jednak nie było dane było mi obejrzeć, a o której autorzy książki „Zbrodnia Smoleńska. Anatomia  zamachu” nie opisują jako ciała Prezydenta, a piszą o nim tak (str. 561):
Najbardziej przerażające zdjęcie, to leżące na plecach nagie ciało mężczyzny, nie przykryte w żadnym miejscu. Jest ono w fatalnym stanie, w znacznej części porozrywane, pozbawione nóg i ręki. Twarz jest zmasakrowana. Obrażenia dotyczą wszystkich partii ciała.  
Co jednak najważniejsze – na szyi nagiego ciała jest zawiązany krawat.  Wygląda to jak czyjś niesmaczny żart i brak należytego szacunku dla ludzkich zwłok. Na tułowiu ofiary widoczne są liczne zasinienia (również one świadczyłyby o przyżyciowym charakterze powstania. Ja ich nie mogłem zidentyfikować z uwagi na jakość fotografii, do której miałem dostęp - RM) błoto, oraz piach. 
Pomieszczenie wydaje się być inne, niż te, w których wykonano pozostałe zdjęcia. Nierdzewny stół jest mniejszy, oświetlenie bardzo dobre, widać bardzo charakterystyczną podłogę z wypolerowanych płyt kamiennych białych i szarych, z licznymi rudymi zabrudzeniami, przypominającymi rdzę. Było to prawdopodobnie w innym instytucie medycznym 
Opis stołu, oświetlenia, a zwłaszcza podłogi - zamieszczony w książce, jako żywo przypomina ten ze zdjęcia "Gorojanina z Barnaułą", na którym widnieje ciało Prezydenta.


Fragment zdjęcia przedstawiającego ciało Prezydenta Kaczyńskiego - posadzka



Ale nie tylko to. Również urazy - ciało „pozbawione nóg i ręki”, a także zmasakrowana twarz, przywodzą na myśl fotografię zamieszczoną w internecie przez „G z B".   

Jak wiemy natomiast z filmu Anity Gargas „Anatomia upadku 2”, ciało Prezydenta w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 roku. znajdowało się w prosektorium sądowo-lekarskim „MORG” w Smoleńsku. Na filmie (kadr z filmu poniżej) można zauważyć tę posadzkę.

Kadr z filmu "Anatomia upadku -2" Anity Gargas przedstawiający posadzkę smoleńskiego prosektorium

Oprócz fotografii ciała Prezydenta, jest na blogu "Gorojanina" jeszcze jedna fotografia Lecha Kaczyńskiego (http://ic.pics.livejournal.com/gorojanin_iz_b/34690314/19699/19699_original.jpg.) Zrobiona także w MORGu (w lewym dolnym rogu - także widoczny jest charakterystyczny fragment posadzki) w dniu 11.04.2010 o godzinie 11:49,   

Sądzę, że te trzy zdjęcia – pierwsze - opisane w „Zbrodni Smoleńskiej” i te dwa z blogu „Gorojanina” stanowiły serię obrazującą kolejne etapy przygotowywania ciała Prezydenta do pochówku.  

Dodatkowo Pan Stanisław Zagrodzki mający dostęp do protokołu z miejsca zdarzenia przesłał mi jego fragment, opisujący ciało znalezione na polance pod "Siewiernym", a odpowiadające zdjęciu, które umieszczono na rosyjskim blogu:


W dalszej części sektora przy prawej granicy ułożone są zwłoki mężczyzny, opatrzone metryczką nr 12 sektor 4. Na zwłokach brakuje ubrania. Zwłoki ułożone są twarzą w dół, głowa zdeformowana, brakuje mózgu, ręce rozsunięte na boki. Brakuje prawej ręki od poziomu dolnej jednej trzeciej części przedramienia. Nogi lekko rozsunięte na boki. Brakuje obu nóg od dolnej jednej trzeciej części ud. Na szyi krawat koloru ciemnoniebieskiego, wyraźna deformacja tułowia. Z przodu zwłok zdeformowane i zmiażdżone fragmenty prawej i lewej stopy, a także lewa stopa damska z tkankami miękkimi goleni, uda i fragmentami kości strzałkowej. W odległości 1 m od zwłok w rowie z wodą fragment goleni i stopa, na której znajduje się czarna skarpetka i but czarny, skórzany.
Oględziny dokonywane były od początku sektora idąc w kierunku „północnym”.  

Wszystkie cztery zdjęcia znajdują się w rękach polskich dziennikarzy. Powinny być one - moim zdaniem - zestawione razem i upublicznione, bowiem z ich opisów wynika, że popełniono szereg czynów, które posiadają znamiona zbrodni. Fotografie te powinny zostać poddane wnikliwej analizie przez niezależnych patomorfologów. Moim bowiem zdaniem, w chwili obecnej, to nie stenogramy, wrak, czy zapisy czarnych skrzynek są głównym dowodem na to, co tak naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. 

W chwili obecnej jedynymi  autentycznymi, posiadanymi przez Państwo Polskie środkami dowodowymi są - według mnie - ciała. ofiar. To są jedyne prawdziwe „czarne skrzynki". Potrafią powiedzieć znacznie więcej niż stenogramy, złom samolotu, czy nawet świadkowie wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku.  

Dziennikarz Paweł Prus (http://tvp.info/magazyn/po-godzinach/smolensk-miasto-bohater/6998533): 
I po raz pierwszy w życiu spotkaliśmy się z problemem, jak mówić o tym, co się wydarzyło. Szczegóły, które poznawaliśmy od osób, biorących udział w akcji ratunkowej były tak drastyczne i przerażające, że musieliśmy zachować je tylko dla siebie. 
 ...
 
Jeśli przeczytałeś/przeczytałaś ten tekst, przeczytaj też koniecznie 12-PUNKTOWY PORZĄDEK WYDARZEŃ SMOLEŃSKICH (WYNIKI NIEOFICJALNEGO ŚLEDZTWA)