Michael Montaigne pisze
w „Próbach”, że pierwszym znakiem „skażenia obyczajów jest
wygnanie prawdy”. Zaraz potem przytacza słowa Pindara, iż
prawdomówność to pierwsza rzecz, której „Platon żąda od
sternika swojej Rzeczypospolitej”.
Czytając to, zastanawiam się jaka
jest nasza klasa polityczna? Czy okłamuje nas, czy mówi prawdę?
Każdy na ten temat ma na pewno własne zdanie. Ale wydaje mi się,
że warto przyjrzeć się jak to widział XVI-wieczny francuski
filozof i eseista.
Pewien starożytny – pisze
Montaigne – powiada, iż kłamać to znaczy „dawać świadectwo
iż za nic się ma Boga, a równocześnie obawia ludzi”. Cóż może
być gorszego – konkluduje – niż śmiałość wobec Boga i
tchórzostwo wobec ludzi?
I tu, moim zdaniem, trafia w samo
sedno. Kłamstwo rodzi się z lęku. Wynika ono z obawy przed: utratą
władzy, śmiercią cywilną, spadkiem stopy życiowej,
ludzką opinią, nawet pozbawieniem życia. Potrafię to zrozumieć.
Jako dziecko wymyślałem najbardziej nawet niezwykłe historie, aby
ujść przed konsekwencjami tego co nabroiłem. To były te pierwsze
kłamstwa zrodzone ze strachu.