W
dzieciństwie bardzo lubiłem zabawę jaką, co tydzień, oferował
magazyn „Przekrój”. W środku tygodnika umieszczone były zawsze
dwa rysunki. Niemal identyczne. Gdy się im jednak przyszło bliżej
przyjrzeć, okazywało się, że różnią się kilkoma
niedostrzegalnymi na pierwszy rzut oka szczegółami.
Pamiętając o tym, postanowiłem przyjrzeć się relacjom dziennikarzy, którzy to - jak relacjonowali – wszyscy mieli przylecieć jednym i tym samym Jakiem-40 pod dowództwem Artura Wosztyla.
Czy jest to możliwe, że zostali oni jednak rozdzieleni na dwa samoloty? Dwa Jaki? Jeśli tak było, to ich relacje powinny się czymś różnić, nawet jeśli potem różnice te, powoli się zacierały.
Dziennikarz Ferenc Chudy twierdził stanowczo, że gdy dziennikarze wylądowali, a także wtedy, gdy wyjeżdżali do Katynia nie zauważył ani na lotnisku „aż do końca pasa”, ani też na parkingu przed lotniskiem żadnej kolumny samochodów. „A wówczas jeszcze nie było mgły” – mówi Piotr Ferenc-Chudy. Okazuje się, że korespondent bardzo dokładnie pamięta nawet to, jakie się tam znajdowały pojazdy. „Były to jakieś rosyjskie auta, między innymi wołga i bus – chyba karetka pogotowia"(1).” No cóż, kolumna aut dyplomatycznych na pewno rzuciła by mu się w oczy. W jej skład musiało przecież wchodzić co najmniej jedenaście pojazdów(2), w tym trzy autobusy i Mercedes klasy S dla Prezydenta(3). Gdyby te były, Ferenc-Chudy na pewno by je zauważył.
W tej jego relacji chciałbym zwrócić uwagę na dwa elementy – informację, że „wtedy jeszcze nie było mgły”, a także, że na pewno nie było Prezydenckiej kolumny samochodów.
Z kolei inny dziennikarz, Wojciech Cegielski, który podróżował Jakiem-40 wspomina w 2013 roku(4): „Wysiedliśmy z samolotu, natychmiast nas wsadzono do busa i tam już widzieliśmy, że czekają przygotowane samochody dla prezydenta, no i innych ważniejszych osób, no i dwa, albo trzy, jeśli tak dobrze pamiętam autobusy dla pozostałych członków delegacji. Cały personel, to znaczy, sporo personelu ambasady w Moskwie już też tam było na miejscu.” Jest tu informacja o dwóch albo trzech autobusach. Taką też ich liczbę przewidywał protokół dyplomatyczny. Tych autobusów nie ma w relacji Chudego-Ferenca. Tak jak i nie ma samochodów dyplomatycznych, których z kolei w historii Cegielskiego wyraźnie są obecne.
Inny dziennikarz, pracownik dziennika „Fakt” zwrócił uwagę na jeszcze inne detale. „Gdy wsiadaliśmy do podstawionego autobusu, którym jechaliśmy do Katynia, zobaczyłem limuzyny z biało-czerwonymi flagami. Czekały na prezydencką delegację”(5).
Wydawałoby się, że pierwsza z relacji wyklucza dwie pozostałe. Niekoniecznie jednak tak jest. W „praskim” uzasadnieniu o umorzeniu śledztwa znajdujemy wiadomość, że kolumna samochodów mogła pojawić się dopiero wraz z przyjazdem przedstawicieli rosyjskich władz(6). A ci, jak wynika z relacji Gubernatora obwodu Smoleńskiego, oraz Ambasadora Bahra, mieli pojawić się o ósmej. Czy oznaczałoby to, że Piotr Chudy-Ferenc leciał pierwszym z Jaków który lądował na Siewiernym o 7:25, gdy jeszcze nie było mgły, i odjechał do Katynia przed drugim przelotem Iła, o 7:56, zaś Wojciech Cegielski i Jerzy Kubrak lądowali drugim z Jaków, około godziny 8:15? Gdybym, na podstawie jednej tylko różnicy w relacjach, odpowiedział na tak postawione pytanie twierdząco, to popełnił bym – moim zdaniem – nadużycie.
Przyjrzyjmy się sylwetce Wojciecha Cegielskiego. 10 kwietnia był on reporterem Polskiego Radia IAR, oraz TVP Info. A ogólnie jest - korespondentem zagranicznym i wojennym, specjalizującym się w tematyce USA i NATO. Był wysłannikiem do Iranu, Afganistanu, krajów objętych „arabską wiosną”, oraz na Ukrainę doby „pomarańczowej rewolucji”.
O godzinie 9:29(7), kiedy to jeszcze powszechnym było mniemanie, że na lotnisku w Smoleńsku coś stało się z Prezydenckim Jakiem-40, ze studia TVP-Info na Woronicza padły takie oto słowa: „W samolocie był także nasz reporter Wojciech Cegielski. Połączyliśmy się właśnie z nim w tej chwili. Wojtku, powiedz co dzieje się w Smoleńsku?"(8). Skąd u Siezieniwskiego (zadającego mu to pytanie ze studia w Warszawie) mogło powstać mniemanie, że Cegielski leciał Prezydenckim samolotem, który uległ wypadkowi (wówczas oficjalny komunikat MSZ głosił, że wypadkowi uległ „Prezydencki Jak-40", który wypadł z pasa)(9)? Akurat na to pytanie odpowiedź jest bardzo prosta. Sam Cegielski mówił przecież dopiero chwilę wcześniej, na antenie telewizji publicznej, że Prezydent już wylądował(10). Był jednym z najlepiej poinformowanych dziennikarzy, wtajemniczonych w kulisy tej podróży. Pytanie było więc zasadne.
Co odpowiada na nie Cegielski? Wyjaśnia, że nie leciał z Prezydentem Kaczyńskim, gdyż ten podróżował Tupolewem, a on sam dotarł na miejsce „pół godziny wcześniej (podkreślenie moje), inną maszyną"(11)".” Ponieważ informacja o "katastrofie" dociera do Katynia po 8:40, a planowy przylot Prezydenta to 8:30, zatem wynika z tego, że Cegielski musiał do Smoleńska przylecieć pomiędzy 8:00, a 8:15. "Inną maszyną", rzecz jasna.
Przede mną leżą relacje trzech dziennikarzy: Pawła Świądra(12), Marcina Wojciechowskiego(13), oraz Piotra Ferenca-Chudego(14). Wszyscy trzej byli na liście pasażerów „dziennikarskiego” Jaka-40. Wszyscy trzej mówią, że widzieli Iła-76 w momencie gdy już wyszli na zewnątrz. Z samolotu.
W przypadku Wojciecha Cegielskiego, który także na tej liście figuruje, jest inaczej. We wszystkich trzech opowieściach ze Smoleńska, które znam, mówi on, że Iła-76 dziennikarze zobaczyli przez okna samolotu(15), kiedy tylko zjechali z pasa do lądowania i znaleźli się na pasie do odkołowywania. Natomiast ci pasażerowie - twierdzi Cegielski - którzy siedzieli po drugiej, niż on, stronie Jaka-40, widzieli Iła dokładniej, gdyż ich iluminatory znajdowały się od strony pasa startowego(16).
Czy Wojciech Cegielski był jednym z tych dziennikarzy, którzy "tradycyjnie towarzyszyli Prezydentowi"(17), a którzy polecieli wraz z "oddelegowanymi niższej rangi urzędnikami państwowymi"(18) dodatkowo wynajętym samolotem? Czy dziennikarz Wojciech Cegielski faktycznie przyleciał "drugim Jakiem", około 8:15 i konfabulował w sprawie podejścia Iła-76, znając go tylko z relacji dziennikarzy, którzy przylecieli przed nim? A może faktycznie go widział? Może był świadkiem innego zdarzenia, podobnego do tego, które miało miejsce o godzinie 7:40?
...................................................................................
(1)
Piotr Ferenc-Chudy :http://rebelya.pl/forum/watek/17906/
Gdy wylądowaliśmy o godz. 7:15, nigdzie wkoło nie widziałem
kolumny samochodów, a wówczas jeszcze nie było mgły. Także gdy
wyjeżdżaliśmy z lotniska ok. godz. 8, po odprawie paszportowej,
nie widziałem, by na lotnisku, aż do końca pasa, stała kolumna
aut przewidziana w protokole, a widoczność była dobra. Na parkingu
przy płycie lotniska stały jakieś rosyjskie auta, m.in. wołga i
bus – chyba karetka pogotowia
(2)
płk Tomasz Grudziński, były zastępca szefa BOR ds. ochronnych
(https://niezalezna.pl/23478-smolensk-niewidzialna-kolumna-prezydenta):
Oprócz przewidzianych w protokole dyplomatycznym pojazdów powinny
być też dwa lub trzy samochody ochronne, które nie zawsze
umieszcza się w protokole. Łącznie z dwoma lub trzema samochodami
ochronnymi na przylot polskiego samolotu powinno oczekiwać 11 lub 12
pojazdów oraz rosyjski samochód zamykający kolumnę.
(3)
płk Tomasz Grudziński, były zastępca szefa BOR ds. ochronnych
(https://niezalezna.pl/23478-smolensk-niewidzialna-kolumna-prezydenta):
Liczba aut i ich ustawienie świadczą, że nie należą do kolumny,
żaden nie jest vanem, czyli samochodem ochronnym (powinny być co
najmniej dwa), ani samochodem głównym, jakim miał być mercedes
klasy S dla prezydenta, pojazd charakterystyczny, łatwy do
odróżnienia
(4)
Wojciech Cegielski. Dziennikarz Polskiego Radia
(http://www.polskieradio.pl/130/2351/Artykul/819813,Smolensk-Trzecia-
rocznica-tragicznej-katastrofy ): "Wysiedliśmy z samolotu,
natychmiast nas wsadzono do busa, tam widzieliśmy, że czekają już
przygotowane samochody dla Prezydenta, najważniejszych osób i dwa
albo trzy, jeśli tak dobrze pamiętam, autobusy dla pozostałych
członków delegacji."
(5)
Jerzy Kubrak. Reporter dziennika „Fakt”:
(http://www.fakt.pl/Reporter-Fakt-pl-Czekalem-na-prezydenta,artykuly,68950,1.html):
„Gdy wsiadaliśmy do podstawionego autobusu, którym jechaliśmy do
Katynia, zobaczyłem limuzyny z biało-czerwonymi flagami. Czekały
na prezydencką delegację”
(6)
Uzasadnienie postanowienia o umorzeniu postępowania
(https://www.warszawapraga.po.gov.pl/tl_files/aktualnosci_powp/VDS100.14/postanowienie_o_umorzeniu_sledztwa.pdf
): " W dniu 10 kwietnia 2010 roku Dariusz Górczyński wraz z
innymi osobami oczekiwał na lotnisku. Zgodnie z planem samolot miał
być na lotnisku w Smoleńsku przed godziną 10:00. Obecni byli także
Ambasador RP, dwóch konsuli, attache obrony, przedstawiciele
Kancelarii Prezydenta – Marcin Wierzchowski i Maciej Jakubik. Na
lotnisku oczekiwali także przedstawiciele rosyjskich władz, w tym
przedstawiciele rządu, władz obwodu smoleńskiego, Federalnej
Służby Ochrony. Oczekiwała też już kolumna samochodów".”
(7)
Tygodnik TVP PL
(https://tygodnik.tvp.pl/29830498/dostalem-zla-informacje-ze-smolenska-prezydencki-samolot-rozbil-sie)
: Nagle o godzinie 9.27 dziennikarz przekazuje zaskakującą
wiadomość. – Dostałem złą informację ze Smoleńska.
Prezydencki samolot rozbił się – mówi Siezieniewski.
(8)
TVP Info 10 kwietnia 2010 godzina 9:29.
(9)
Wojciech Cegielski
(https://polskieradio24.pl/5/3/Artykul/1358313,Ladowanie-Jaka40-w-Smolensku-Dziennikarz-nic-nie-wskazywalo-na-to-ze-byly-problemy):
„(…) z zachowania załogi Jaka po wylądowaniu, trudno było
wywnioskować o problemach. - Po wylądowaniu, kiedy wszyscy
zbieraliśmy się do wyjścia z samolotu, zamieniłem dwa zadania z
pilotem samolotu i zapytałem go, tak z czystej ciekawości lotniczej
- ile ma pas w Smoleńsku? On mi wtedy coś odpowiedział i było
tyle.”
(10)
Wojciech
Cegielski. Dziennikarz Polskiego Radia IAR
(http://venaida.wrzuta.pl/film/aybSG4jWKEX/wywiad_z_cegielskim_10.04.2010
): „ I w pewnym momencie pojawiła się informacja, że coś się
stało z samolotem. Dwie
minuty wcześniej bodajże, ja sam otrzymałem informację, że
prezydent już wylądował, że już jedzie. (...)
pamiętam jeszcze nawet serwis z TVP info, kiedy ja z tamtego miejsca
też mówiłem, że kolumna prezydencka prawdopodobnie za chwilę
wyjedzie z lotniska w Smoleńsku. I dotrze do Katynia.”
(11)
Tygodnik TVP PL
(https://tygodnik.tvp.pl/29830498/dostalem-zla-informacje-ze-smolenska-prezydencki-samolot-rozbil-sie)
: O godzinie 9.29 prowadzący łączy się z reporterem Wojciechem
Cegielskim, który jako wysłannik TVP Info poleciał do Smoleńska.
Dziennikarz wyjaśnia, że podobnie jak inni dziennikarze na miejsce
dotarł pół godziny wcześniej inną maszyną. – Na pokładzie Tu
154M nie był o żadnego dziennikarza. Przed chwilą otrzymaliśmy
informację, że był problem z samolotem prezydenckim. Problem
polega na tym, że nie wiemy, co się stało – mówi Cegielski. (…)
Nie wiemy, czy komuś coś się stało. Czy ten samolot zdołał
bezpiecznie wylądować, tyle tylko, że z awarią – dodaje.
(12)
Paweł Świąder
(https://www.rmf24.pl/raporty/raport-fakty-roku/fakty-roku-relacje-reporterow/news-reporter-rmf-fm-wspomina-swoja-podroz-do-smolenska-10-kwietn,nId,315012#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox):
(…)
gdy podczas
wysiadania z samolotu widzieliśmy jak olbrzymi, transportowy
rosyjski ił
z hukiem bujnął się nad pasem, aż o mało nie zahaczył
skrzydłem o ziemię i odleciał.
(13)
Marcin Wojciechowski (Gazeta Wyborcza)
http://www.svoboda.org/content/article/2034647.html : Kiedy
wychodziliśmy z samolotu,
zauważyliśmy rosyjskiego, transportowego Iła-76, który usiłował
wylądować. Mgła była na tyle mocna, że ja początkowo nie
pojąłem, czy on ląduje czy startuje. A on przeleciał pięć
metrów nad pasem, zakolebał się i odleciał.
(14)
Dziennikarz Gazety Polskiej Piotr Ferenc- Chudy (Gazeta Polska z 14
kwietnia 2010) : Otwierają się drzwi samolotu. Czujemy wilgoć w
powietrzu, choć mgły nie widać. Tuż
po zejściu z trapu ukazuje
się niecodzienny widok - rosyjski transportowiec Ił, lecąc tuż
nad lotniskiem, nagle zwiększa ciąg i rozpoczyna manewr w bok. Tak
go wygięło, że jednym ze skrzydeł omal nie zaorał ziemi.
(15)
Wojciech Cegielski :
http://www.youtube.com/user/stanislaw10042010#p/u/43/Or5-0bnonmY
oraz http://www.youtube.com/watch?v=-FnmkA5rZ-8
Z drugiej strony my widzieliśmy, kiedy odjechaliśmy, z pasa do
lądowania przejechaliśmy na pas do kołowania, widzieliśmy przez
szybę transportowego iła, o którym już też mówiliśmy wiele
razy, który próbował wylądować, przechylił się lekko, w
związku z czym pilot podjął decyzję o tym, żeby podnieść się
i spróbować wylądować jeszcze raz.
(16)
Wojciech
Cegielski (Archiwum
Polskiego Radia 24
https://www.polskieradio24.pl/130/2351/Artykul/819813,Smolensk-Trzecia-rocznica-tragicznej-katastrofy
): - Myśmy
go widzieli dlatego, że myśmy byli na takich drogach kołowania,
znaczy na takich betonowych płytach, które służyły za drogę
odkołowywania. Ja myślę, że myśmy byli od niego 50 metrów, od
pasa startowego, może. I kątem oka ja to zauważyłem. Koledzy,
którzy siedzieli po drugiej stronie, przy oknach, które akurat były
skierowane na pas startowy widzieli tego Iła.”
(17)
Gazeta
„El Mundo” (
https://www.elmundo.es/elmundo/2010/04/11/internacional/1270984708.html
):
W ostatnich godzinach piątku, oficjalna
delegacja, która miała asystować przy ceremonii upamiętnienia
masakry w Katyniu, rosła w szybkim tempie, i organizatorzy
zdecydowali wynająć drugi samolot do którego oddelegowali niższej
rangi urzędników państwowych, oraz dziennikarzy, którzy
tradycyjnie towarzyszyli prezydentowi. Jednym z nich był Jan
Pospieszalski,
który relacjonuje jak drugi samolot nie mógł odlecieć. "Nasz
samolot miał startować natychmiast po pierwszym, było przewidziane
ze wylądujemy jedynie z 15-minutowa różnicą czasu i w takim
przeświadczeniu weszliśmy na pokład i i zajęliśmy nasze miejsca.
Ja rozłożyłem gazetę, którą chciałem czytać podczas lotu, ale
natychmiast kapitan poprosił nas o opuszczenie samolotu. Wykryto
problem techniczny i nie mogliśmy już wystartować.
(18)
Ibidem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz