O
tym, że po ósmej, zaraz po Ile-76 chciał na XUBS faktycznie
lądować jakiś samolot pisze w swej książce ówczesny
przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych (1).
Prawdopodobieństwo, że jakiś polski statek powietrzny mógł się
rzeczywiście wówczas pojawić zwiększa się,
gdy zauważymy, że mgła pojawiała się, po czym raptownie zagęszczała w momentach,
gdy po kręgu okołolotniskowym zbliżały się do lotniska najpierw Jak-40 z dziennikarzami, a potem Tupolew.
W obydwu(2) przypadkach z widoczności wynoszącej 4000 metrów robiło się wówczas w przeciągu 5 minut(3) 1500, albo i mniej (a tyle czasu mniej więcej mogła wędrować mgła z jaru na skraj lotniska). Po czym wszystko wracało do normy(4). Również i około ósmej, po przelocie Iła-76, następuje taka właśnie „dynamiczna zmiana” widoczności, która raptownie spada z 4000 do 400 metrów(5).
gdy zauważymy, że mgła pojawiała się, po czym raptownie zagęszczała w momentach,
gdy po kręgu okołolotniskowym zbliżały się do lotniska najpierw Jak-40 z dziennikarzami, a potem Tupolew.
W obydwu(2) przypadkach z widoczności wynoszącej 4000 metrów robiło się wówczas w przeciągu 5 minut(3) 1500, albo i mniej (a tyle czasu mniej więcej mogła wędrować mgła z jaru na skraj lotniska). Po czym wszystko wracało do normy(4). Również i około ósmej, po przelocie Iła-76, następuje taka właśnie „dynamiczna zmiana” widoczności, która raptownie spada z 4000 do 400 metrów(5).
No,
więc co? Pojawił się więc na „Siewiernym” jakiś polski
(„prezydencki”?) samolot kilka - kilkanaście minut po ósmej,
gdy zagęściła się mgła, czy nie?
Aby
móc sobie odpowiedzieć na to pytanie proponuję powrócić najpierw
do pierwotnej koncepcji wylotu Delegacji. Miała być ona rozdzielona
na jeden-dwa Jaki i Tupolewa (6). Jest też informacja, z innego
źródła jak miało wyglądać Jej „rozłożenie na środki
transportu”. Mianowicie na Tu-154, Jaki-40, oraz na pociąg(4).
Spójrzmy
jeszcze do utajnionego raportu generała Załęskiego, którego tezy
odkrywa nam (przynajmniej częściowo) płk. Raczyński. Według
niego Jak i Tupolew miały się zgodnie z planem wojskowych znaleźć
w Smoleńsku „mniej więcej w tym samym czasie”(8). Tyle tylko,
że o godzinie piątej rano mamy przysposobione do lotu dwa
Jaki-40(9). Więc o którego chodzi? Który z nich miał być „mniej
więcej w tym samym czasie co Tupolew”? Mało tego. W rezerwie był
przecież i trzeci (10). Więc ten drugi raczej nie mógł być
zapasowym dla „dziennikarskiego”. Może
więc Załęskiemu, w jego raporcie wcale nie chodziło o równoczesny
przylot do Smoleńska Tupolewa oraz samolotu z dziennikarzami, tylko
drugiego z Jaków-40, którego użycie w tym dniu, na wylot do
Smoleńska, także przecież planowano(11). Być może zamyślano go
użyć w sytuacji gdyby „oficjalna delegacja, która miała
asystować przy ceremonii upamiętnienia masakry w Katyniu, urosła w
szybkim tempie(12)”. Co zresztą – według relacji Jana
Pospieszalskiego dla dziennika El Mundo – miało się zdarzyć. A
tym drugim Jakiem-40 mieli – według jego relacji - lecieć
„niższej
rangi urzędnicy państwowi, oraz ci dziennikarze, którzy
tradycyjnie towarzyszyli prezydentowi”(13).
Tu relacja Pospieszalskiego pokrywa się z informacją jaką w
stenogramach z wieży, miał przekazać płk Krasnokutski swemu
przełożonemu – Sypko(14). Ta o Jaku-40, który wylądował na
„Siewiernym”, a na pokładzie miał członków „delegacji i
dziennikarzy”.
Generał
Lech Majewski, zeznając przed
sejmową Komisją Obrony Narodowej powiedział, że tuż po lądowaniu
polskiego Jaka-40 w Smoleńsku, kontroler z aerodromu "Północny"
zadzwonił na Okęcie, aby poinformować o załamaniu pogody, i o tym
że "załoga naszego samolotu wykonała manewr bez zgody wieży
przy podstawie chmur 60 metrów i widzialności poniżej
kilometra(15)". Jest to o tyle interesująca wiadomość, że ta
informacja nie mogła dotyczyć "dzienikarskiego" Jaka-40
dowodzonego przez Wosztyla. Ten lądował bowiem przy widoczności
wynoszącej więcej niż 1,5 km. "- Mało tego (dodaje
Majewski). Taki telefon na Okęcie z telefonu komórkowego miał
wykonać także pilot Jaka-40". A przecież doskonale
wiemy - z zeznań załogi Wosztylowego samolotu(16), że przekazali
oni do Warszawy (co potwierdził oficer CHSZRP(17)) wyłącznie
informację o fakcie lądowania, zaraz po swoim przyziemnieniu(18). I
było to jeszcze przed godziną 7:45 (17). Nie podawali natomiast w
ogóle wieści o warunkach pogodowych. Nikt ich też o nie nie
pytał(19). Henryk Grzejdak, z Centrum Hydrometeorologi Sił
Zbrojnych, potwierdza zeznania generała Majewskiego co do tego, iż
taki telefon z pokładu samolotu rzeczywiście został wykonany.
Zanotował nawet godzinę w której uzyskano od "pilota Jaka-40"
informację o lądowaniu i pogodzie. Była to 8:2o(20). Po co załoga
dziennikarskiego Jaka miałaby jeszcze raz, godzinę po swoim
przylocie meldować lądowanie? No i wiemy też, że o 8:30 lądować
miał Tu-154M. Oraz pamiętamy, że "według planu wojskowych
Jak i Tupolew miały lądować w Smoleńsku, mniej więcej o tym
samym czasie".
Co
ciekawe, okazuje się, że nie tylko Górczyński nie widział nic,
co działo się na płycie lotniska, od godziny 7:55 do 8:40.
Również ślepy na to co się działo, miał być Marcin
Wierzchowski – jedyny urzędnik Kancelarii Prezydenta oczekujący
na Niego przy lądowisku. Zapytany, podczas przesłuchania przed
Komisją Parlamentarną Macierewicza, przez któregoś (być może
lepiej poinformowanego) posła, o to czy widział, jak lądowały
przed mającym nadlecieć Tupolewem
Jaki (podkreślenie
moje -RM), odpowiedział przed Komisją Smoleńską, że nie(21). Że
nie widział.
Jest
też wpis, w internetowym piśmie „Smolanin” z 11.04.2010 pod
artykułem - nomen omen - „Czy my znów urywamy prawdę”
informujący, że na 15-30 minut przed godziną w której miał się
pojawić Tupolew, wylądował Jak-40 „także
polski, także z delegacją"(22).
O trzech, mających lądować na XUBS polskich
samolotach poinformowani zostali też rosyjscy żołnierze
zabezpieczający teren lotniska(23). Także i prasa rosyjska, zaraz
po tragedii, informowała, że
„nie bacząc na mgłę, lotnisko przyjmuje dwa rosyjskie
Jaki-40. A duży Ił-76 mimo to odchodzi na lotnisko zapasowe”(24).
14 kwietnia ukazuje się natomiast w „Komsomolskoj Prawdzie”
wywiad z dyspozytorem lotniska „Siewiernyj” Anatolijem Murawiewem
(autorem sławetnych słów w stenogramach z wieży: „A Polak to
usiadł u nas?”), który opowiadając o wydarzeniach rozgrywających
się 10-tego, stanowczo twierdzi, że w sobotę rano, tuż przed
tragedią dyspozytorzy przyjęli dwa samoloty(25).
Jeśli
zaś dla kogoś rosyjskie media nie są wiarygodne, to zacytujmy dla
odmiany słowa polskich dziennikarzy.
O
drugim - poza Tupolewem – samolocie, który miał przewozić
Delegację, a który wylądował na „Siewiernym” mówi –
kilkadziesiąt minut po zdarzeniu - w bezpośredniej, emocjonalnej
relacji ze Smoleńska operator TV Polsat News Paweł Wuldarczyk(26),
pasażer Jaka-40.
Inny
dziennikarz, Paweł Prus twierdzi natomiast, iż „z depesz
Polskiego Radia wiemy, że prezydencki samolot wylądował w
Smoleńsku kilka minut temu. Podobno wylądował, ale nie wyhamował
i wypadł z pasa. To polski Jak 40(27).” Zresztą, o lądowaniu
Prezydenta informować miało nie tylko Polskie Radio, ale też także
TVP Info. Jest to o tyle zastanawiające, że mówi o tym osoba,
która miała przylecieć „dziennikarskim” Jakiem-40. Mowa tu o
dziennikarzu Wojciechu Cegielskim. Twierdzi on, że osobiście
poinformował o tym fakcie widzów telewizji publicznej: „otrzymałem
informację, że prezydent już wylądował, że już jedzie. (...)
pamiętam jeszcze nawet serwis z TVP info, kiedy ja z tamtego miejsca
też mówiłem, że kolumna prezydencka prawdopodobnie za chwilę
wyjedzie z lotniska w Smoleńsku. I dotrze do Katynia"(28)."
Informację o kolumnie prezydenckiej wyjeżdżającej ze Smoleńska
jako wiadomość podaną przez oficerów BOR słyszał również
Paweł Prus(29).
Tylko
co ma wspólnego Jak-40 z Prezydentem?
O
tym, że Prezydent Lech Kaczyński miał początkowo lecieć
Jakiem-40, oraz że się to w ostatniej chwili zmieniono wiemy nie
tylko z relacji dziennikarzy wylatujących przed Nim z Okęcia(30).
Potwierdził, to także brat głowy państwa – Jarosław
Kaczyński(31).
Pamiętamy
też doskonale, że pierwsze informacje ze Smoleńska traktują
wyłącznie o „prezydenckim Jaku”(32), a nie o Tupolewie.
Czy
mogło mieć to wszystko coś wspólnego z komunikatem czeskich służb
specjalnych, z dnia poprzedzającego wylot, „że
na jednym z lotnisk na terenie Unii Europejskiej może dojść do
ataku na samolot i jego uprowadzenia”(33)?
***
10
kwietnia, już o godzinie 8:38, Gazeta.pl zamieściła artykuł
>>Wielka tragedia, „dekapitacja Polski”<<. Był on
początkowo opatrzony tylko biało – czarną fotografią prezydenta
Ryszarda Kaczorowskiego(34). Zastanawiające jest też na przykład
to, że pierwszą myślą pracownika kancelarii Prezydenta RP Jacka
Sasina na wiadomość, że miał miejsce „wypadek w Prezydenckim
samolocie” było, iż „coś się stało prezydentowi
Kaczorowskiemu”(35). Trzeba tu dodać, że w chwili otrzymania tej
informacji Sasin był przekonany, że Prezydent Kaczyński, z uwagi
na mgłę, odleciał w TU-54M na lotnisko zapasowe do Moskwy(36).
Symptomatyczna jest także wypowiedź Krasnokutskiego, który w
przywołanej przed chwilą rozmowie uspokajał pułkownika Sypko,
mówiąc nie tylko to, że w Jaku-40, którego przed chwilą
„wyniosło za mgłę”(37) jest „delegacja i dziennikarze”,
ale też, że lądowanie „głównego
prezydenta” jest planowane dopiero na godzinę 8:30(38). Dodałbym
do tego jeszcze sprawę związaną z identyfikacją ciał. 10
kwietnia udało się bowiem zidentyfikować tylko 11 osób. Wśród
nich Prezydenta na uchodźstwie i jego „osobistego” ochroniarza z
BOR – Artura Francuza(39).
Z poszlak, które świadczyć
by mogły o wylocie dodatkowego samolotu, przywołać trzeba jeszcze
relację współpracownika Janusza Kurtyki. Jarosław Tęsiorowski
wspomina, że przełożony dzwonił do niego „parę minut po
szóstej” oświadczając na koniec rozmowy, iż kończy, gdyż „już
wsiada do samolotu”(40).” Nie mógł w tym czasie wsiadać do
Tupolewa, gdyż według raportu KBWLLP, pierwsi pasażerowie weszli
na pokład Tu-154M dopiero o godzinie 6:41(41). Czy szef IPN-u mógł
należeć do kategorii „niższej rangi urzędników państwowych”
o której wspomina Pospieszalski?
Gwoli
ścisłości, trzeba jednak dodać, że dziennikarz Jan Pospieszalski
odżegnuje się od wywiadu udzielonego drugiej co do wielkości
hiszpańskiej gazecie i twierdzi, że wcale nie leciał 10 kwietnia
rano samolotem do Smoleńska. Nie zmienia to jedna faktu, iż
rzeczywiste „rozłożenie dziennikarzy na samoloty” i tak nie
mogło być takie, jak je zapisano w planie wizyty. Świadczy o tym
choćby informacja praskiej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Mówi
ona, że jednym z pokrzywdzonych (pasażerów Jaka-40) był „japoński
dziennikarz”, który „zadeklarował język angielski i w tym
języku doręczono mu decyzję”(42) o umorzeniu śledztwa w sprawie
organizacji lotów do Smoleńska”. Tyle tylko, że żaden japoński
dziennikarz nie figuruje w dostępnym spisie, pośród 14 pasażerów
„dziennikarskiego” (bo tylko taki oficjalnie poleciał) Jaka-40.
Podobnie rzecz ma się z funkcjonariuszką BOR – Agnieszką
Węcławek. Według relacji Gerarda Kwaśniewskiego(43) (borowca -
ochroniarza i kierowcy ambasadora Bahra) „miała lecieć Jakiem,
lecz zamieniła się z koleżanką i poleciała Tupolewem”. Tyle
tylko, że „dziennikarskim” Jakiem nie mogła przylecieć w
zastępstwie za nią żadna inna funkcjonariuszka BOR, gdyż
dziennikarzom po prostu nie przysługiwała ochrona. A jeśli nie
przyleciała „dziennikarskim” to w takim razie jakim?
***
Katyń,
Memoriał. Jest godzina 8:40(44). Do zebranych dziennikarzy dochodzi
pierwsza informacja: „Nie macie co czekać na Prezydenta, coś się
stało z samolotem”(45). Z tej pierwszej wiadomości, oraz
przychodzących po niej kolejnych, zdaje się wynikać, że coś
dzieje się na lotnisku z polskim, prezydenckim Jakiem-40, „który
wylądował w Smoleńsku kilka minut temu”(46). Że miał miejsce
jakiś wypadek, czy to w samolocie(47) czy też z samolotem(48). Dla
niektórych z dziennikarzy jest to wiadomość tak niewiarygodna(49),
że całkowicie odrzucają ewentualność, iż mogło wydarzyć się
coś złego(49a). Co bowiem mogłoby stać się z Jakiem, już po
wylądowaniu, po zaparkowaniu, i na postoju?! Przecież to
niedorzeczne.
Podobnie
reagują dyplomaci. Jacek Sasin po otrzymaniu pierwszej informacji, o
tym że „zdarzył się wypadek w samolocie” jest spokojny. Ma
informację z pewnego źródła, że Tupolew odleciał na lotnisko
zapasowe do Moskwy(50). Więc w jakim samolocie mógłby się zdarzyć
wypadek? Tylko w tym, który wylądował przed chwilą na smoleńskim
lotnisku. Tylko co
by się tam mogło wydarzyć? Szef Kancelarii Prezydenta zastanawia
się co może oznaczać określenie „wypadek w samolocie”, który
stoi na lotnisku(51). Może chodzi o któregoś z pasażerów?
Pierwsza
myśl, która mu przychodzi do głowy jest taka, że „być może
coś się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu, który był przecież
człowiekiem leciwym”(52).
Od
godziny 9:19 do 9:30 TVN24 podaje najpierw, że „ były
jakieś kłopoty z lądowaniem prezydenckiego samolotu Jak-40 na
lotnisku w Smoleńsku”(53), a potem potwierdza tę wiadomość,
opierając się na trzech źródłach: własnym, Ministerstwa Spraw
Zagranicznych oraz na komunikacie Agencji Reutera(54). Informacja ta
jednak wciąż medialnie mutuje, by z Prezydenckiego Jaka-40, który
po prostu zjechał z pasa lotniska, przekształcić się stopniowo w
Prezydenckiego Tupolewa, który rozbił się w mak, na polance
samosiejek, przed lotniskiem w Smoleńsku.
Ślad
pierwszych wiadomości o tym, że faktycznie coś się działo z
polskim Jakiem-40 na „Siewiernym”, pochodzi z 8:25. O tej to
godzinie, bloger RR Bars pisze na lokalnym portalu smoleńskim(55):
„Co
się stało z polskim samolotem na naszym lotnisku... stoi bez kół,
cała straż pożarna miasta tam jest (nie potwierdzone dane bliskie
oficjalnym)". Te
urwane koła samolotu, albo zjechanie przez niego z pasa są
lejtmotywem wielu wypowiedzi. Przede wszystkim o "urwanych"
kołach mówi ówczesny Minister Spraw Zagranicznych Radosław
Sikorski(56). O zjechaniu z pasa mówił natomiast zarówno pracownik
Kancelarii Prezydenta – Kwiatkowski(57), jak też dziennikarze:
Paweł Prus(58) i Paweł Świąder(58a).
Obydwa
te elementy, to jest zjechanie z pasa, oraz oderwanie się kół mamy
natomiast w zeznaniu pracownika Kancelarii Prezydenta Jacka Sasina
przed Komisją Parlamentarną Antoniego Macierewicza. Wynika z tego
zeznania, iż z pierwszej informacji telefonicznej, Jacek Sasin
zrozumiał, że samolot zjechał z pasa(59), potem zaś, już
słuchając bezpośredniej relacji Wierzchowskiego, miał "taki
obraz, że być może się koło, koła, nie otworzyły, prawda, czy
coś takiego."(60) Dopiero dopytawszy dokładniej pojął, że
Wierzchowski nie mówi o żadnym "wypadku na lotnisku",
tylko o katastrofie "w lesie, koło lotniska". Czyli o
zupełnie innym zdarzeniu. To go dopiero przekonało,"że
dramatyzm sytuacji jest bardzo duży"(61).
To
nie wszystko. Są też inne wypowiedzi dotyczące problemów
prezydenckiego Jaka-40 w porcie lotniczym. O pożarze samolotu na
lotnisku mówi rzecznik MSZ Paszkowski(62), oraz poseł Edward
Siarka(63), a z kolei inny poseł Andrzej Ćwierz opowiada o
wybuchach na skrzydłach, które mieli widzieć przebywający na
lotnisku dziennikarze(64) .
..............................................
- Edmund Klich (przewodniczący KBWLLP w książce "Moja czarna skrzynka. Dokumenty", str. 11): „Po odlocie samolotu Ił – 76, z KL (Kierownikiem Lotów – RM) nawiązała łączność załoga jakiegoś samolotu, który chciał lądować na lotnisku w Smoleńsku i KL nie wydał zgody na lądowanie."
- Artur Wosztyl (http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch ): „Zeznaję, iż około 10-15 minut przed lądowaniem nawiązaliśmy kontakt radiowy z wieżą na lotnisku w Smoleńsku. Kontroler ruchu lotniczego podał nam, iż widoczność w rejonie lotniska wynosi 4000 metrów, która w czasie lądowania zmniejszyła się do 1500 metrów.”
- a) Artur Wosztyl (http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch ): „Zeznaję, iż około 10-15 minut przed lądowaniem nawiązaliśmy kontakt radiowy z wieżą na lotnisku w Smoleńsku. Kontroler ruchu lotniczego podał nam, iż widoczność w rejonie lotniska wynosi 4000 metrów (…) Przed lądowaniem około 5-10 minut zostałem poinformowany, że widzialność spadła do 1500 metrów. b) Remigiusz Muś (http://www.idziemy.pl/imgs_upload/dokumenty/20150121_protokol_mus.pdf) zeznanie z 10.04.2010): Kontroler kazał zniżyć im się do wysokości 500 metrów i podał im warunki pogodowe. z tego co pamiętam było to 4000 metrów na 400 metrów (...) W momencie, kiedy załoga powinna wykonać zejście do lądowania, kontroler przekazał im informację o pogarszających się warunkach pogodowych 500 metrów na prawdopodobnie 80 metrów. (…) słyszałem korespondencję prowadzoną przez Tu-154M a wieżą, ale było to na około 12 minut przed katastrofą.
- Artur Wosztyl (http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch ): Po wylądowaniu około godz. 7.20(o7:25 – patrz wyżej – RM)warunki atmosferyczne panujące na lotnisku utrzymywały się przez jakiś czas, myślę, że przez około 30 minut na podobnym poziomie, jak przy moim lądowaniu. Następnie zaczęła nadciągać mgła w płatach,która na krótki czas ograniczała widzialność do około 400 metrów. Po czym warunki te poprawiały się do tych, jakie były przy moim lądowaniu. Mam na myśli tylko widoczność. Zmiany te były bardzo dynamiczne.
- Artur Wosztyl. Zeznanie z 21.04.2010. (http://www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/protokoly-Wosztyl.pdf): "Po wylądowaniu około godziny 7:20, warunki atmosferyczne panujące na lotnisku utrzymywały się przez jakiś czas, myślę, że przez około 30 minut, na podobnym poziomie jak przy moim lądowaniu. Następnie zaczęła nadciągać mgła w płatach, która przez krótki czas ograniczała widzialność do około 400m. Po czym warunki te poprawiały się do tych jakie panowały przy moim lądowaniu".
- Informacja ze strony Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga (za http://noweczasy.salon24.pl/497440,alfabet-tajemnic-smolenskich-j ): „KPRM otrzymała z Kancelarii Prezydenta trzy dokumenty. Pierwszy mówił o locie „Tupolewa” bez podania godzin startów i lądowań, drugi przekazywał godziny startu „Tupolewa” i informacje o wykorzystaniu jednego lub dwóch samolotów JAK-40, a trzeci zmieniał wcześniej przekazane godziny startów samolotów”
- Bogdan Klich Minister Obrony (http://wyborcza.pl/1,111900,8951988,Szef_MON__W_dokumentach_wszystko_gra.html?as=4&startsz=x): „zakładałem, że część poleci Tu-154, część jakami, część pojedzie pociągiem”.
- Gazeta Wyborcza (http://wyborcza.pl/1,76842,7826286,Dlaczego_Tu_154_nie_wylecial_wczesniej.html).Ujawniamy tezy raportu, który kilkanaście godzin po katastrofie prezydenckiego Tu-154 złożył ministrowi obrony czasowo pełniący obowiązki dowódcy Sił Powietrznych gen. Krzysztof Załęski. Wynika z niego, że lotnictwo zaplanowało wcześniejszą godzinę startu tupolewa. Plan przygotowano tak, że Jak-40 z dziennikarzami wystartuje o godz. 5 rano, a Tu-154 - o 6.30 (ostatecznie wystartował dopiero przed 7.30). Gdyby tupolew wystartował w planowanym czasie, byłby w Smoleńsku mniej więcej wtedy, kiedy lądował "dziennikarski" Jak.
- Jan Mróz. Dziennikarz TVN (relacja w filmie – „Poranek” - 1'33''): Na lotnisku byłem planowo. O czwartej. Z tym, że wylot nie odbył się o piątej, dlatego że samolot w którym siedzieliśmy, ten pierwszy Jak-40, uległ awarii. Musieliśmy zmienić, już na płycie lotniska samolot. Wsiedliśmy do stojącego obok, już przygotowanego do lotu Jaka-40. Drugiego egzemplarza. Wylecieliśmy około 5:20.
- Paweł Świąder. Dziennikarz RMF24 ( http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-pawel-swiader-boje-sie-powrotu-do-polski,nId,272706 ): Była sobota, blady świt, a właściwie jeszcze ciemno. Musiałem wstać o 3 rano, by przed 4 znaleźć się na lotnisku. Nasz samolot miał odlecieć o 5 rano. Rzadko mam okazję towarzyszyć Prezydentowi w czasie oficjalnych wizyt. Tym razem, na wyjazd do Katynia zgłosiłem się na ochotnika. Dopiero na Okęciu okazało się, że dziennikarze mają lecieć Jakiem, a dopiero godzinę po nas wystartuje Tupolew. OK - pomyślałem, widocznie zabrakło dla nas miejsca w "Tutce". Gdy wszyscy siedzieliśmy już wewnątrz Jaka okazało się, że jeden z silników nie chce się uruchomić. Pilot grzecznie przeprosił mówiąc, że musimy przenieść się do drugiego Jaka, który stoi obok. Ktoś zażartował: "Jest jeszcze trzeci?" "Tak" - odparł pilot. "Czeka w hangarze". Po przymusowej przesiadce wszystko poszło już zgodnie z planem.
- Informacja ze strony Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga (za http://noweczasy.salon24.pl/497440,alfabet-tajemnic-smolenskich-j ): „KPRM otrzymała z Kancelarii Prezydenta trzy dokumenty. Pierwszy mówił o locie „Tupolewa” bez podania godzin startów i lądowań, drugi przekazywał godziny startu „Tupolewa” i informacje o wykorzystaniu jednego lub dwóch samolotów JAK-40, a trzeci zmieniał wcześniej przekazane godziny startów samolotów”
- Gazeta „El Mundo” ( https://www.elmundo.es/elmundo/2010/04/11/internacional/1270984708.html ): Dziennikarz Jan Pospieszalski, z polskiej telewizji publicznej, jest jednym z tych którzy ocalili swe życie dzięki przypadkowi losu. W ostatnich godzinach piątku, oficjalna delegacja, która miała asystować przy ceremonii upamiętnienia masakry w Katyniu, rosła w szybkim tempie, i organizatorzy zdecydowali wynająć drugi samolot do którego oddelegowali niższej rangi urzędników państwowych, oraz dziennikarzy, którzy tradycyjnie towarzyszyli prezydentowi. Jednym z nich był Jan Pospieszalski, który relacjonuje jak drugi samolot nie mógł odlecieć. "Nasz samolot miał startować natychmiast po pierwszym, było przewidziane ze wylądujemy jedynie z 15-minutowa różnicą czasu i w takim przeświadczeniu weszliśmy na pokład i i zajęliśmy nasze miejsca. Ja rozłożyłem gazetę, którą chciałem czytać podczas lotu, ale natychmiast kapitan poprosił nas o opuszczenie samolotu. Wykryto problem techniczny i nie mogliśmy już wystartować.
- Ibidem
- Nikołaj Krasnokutski (w stenogramach z wieży): Znaczy, wg planu właśnie wylądował Jak-40 z tą delegacją i dziennikarzami. (...) O 10.30 (8:30-RM) lądowanie głównego prezydenta.
- Generał Le ch Majewski (przed sejmową Komisją Obrony Narodowej): Tuż po lądowaniu polskiego Jaka-40 w Smoleńsku 10 kwietnia kontroler wieży na lotnisku Siewiernyj zadzwonił do dyżurnego meteorologa na Okęciu i przekazał mu informacje na temat pogody. Zameldował też, że załoga naszego samolotu wykonała manewr bez zgody wieży przy podstawie chmur 60 metrów i widzialności poniżej kilometra! (nie mógł być to Jak-40/044 który lądował w "warunkach widzialności 1500 – 200 metrów RM) Mało tego. Taki telefon na Okęcie z telefonu komórkowego miał wykonać także pilot Jaka-40.
- Rafał Kowaleczko (drugi pilot Jaka-40/044 - zeznanie): "W dniu 10.04.2010 ja osobiście, telefonicznie przekazałem por. Lauksowi do Warszawy fakt naszego lądowania. Nie podawałem mu wtedy warunków meto (tak w oryginale - RM) panujących na lotnisku w Smoleńsku. Raczej nikt z Warszawy nie kontaktował się ze mną w sprawie warunków meto panujących na lotnisku. Natomiast nie wiem czy z innymi członkami załogi ktoś się kontaktował w tej sprawie"
- Dariusz Januszewicz (oficer Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP): Informacja zwrotna, przekazana przez dyżurnego ok. godz. 7:45, (...) była krótka: - Dyżurny METEO, chor. Marcin Nojek, poinformował mnie, że pilot samolotu JAK-40 nie podał informacji o warunkach atmosferycznych podczas lądowania w Smoleńsku.
- Artur Wosztyl: Na zadane pytanie zeznaje; po wylądowaniu ja albo por. Kowaleczko telefonicznie poinformowaliśmy DKL (Dyżurnego Kontrolera Lotów por. Lauksa–RM) w Warszawie o fakcie wylądowania.
- Artur Wosztyl (tamże): Do mnie z Warszawy nikt nie dzwonił i nie pytał się o warunki atmosferyczne jakie panują na lotnisku w Smoleńsku.
- TVN24: (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/zaloga-jak-a-nie-ostrzegala-przed-fatalna-pogoda,165205.html) Informację (o warunkach atmosferycznych - RM) telefonicznie od pilota JAKa-40 uzyskano około godziny 8:20 poprzez służbę meteo na Okęciu – donosił w notatce, dołączonej do prokuratorskich akt, mjr Henryk Grzejdak, który po godz. 8 zastąpił na stanowisku mjr. Januszewicza.
- Fragment z przesłuchania przed Zespołem Parlamentarnym urzędnika Kancelarii Prezydenta - Marcina Wierzchowskiego.(http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101216/$file/78_20101216.pdf) Poseł: A czy pan widział lub słyszał, jak lądowały wcześniej samoloty? JAKi? Jak lądowały? Marcin Wierzchowski: Nie, nie. Poseł: Nie widział pan.
- Smolanin komentarz do artykułu „Czy my znów skrywamy prawdę?” zapisany w dniu 11.04.2010 g. 03:05 (http://www.specletter.com/politika/2010-04-10/neuzheli-my-opjat-skryvaem-pravdu.html): Na ~15-30 minut przed Tupolewem, wylądował Jak-40, także polski, także z delegacją.
- Radio Maryja (http://stara.radiomaryja.pl/pdf/pdf.php?r=ar&id=108439): Sześcioosobowa drużyna rosyjskich poborowych zabezpieczających teren lotniska w Smoleńsku miała zakaz używania jakichkolwiek urządzeń rejestrujących. Powiedziano im o tym w trakcie porannej odprawy. Wszyscy żołnierze musieli zdać własne telefony komórkowe do depozytu. Żołnierzy poinformowano, że przylecą trzy samoloty z Polski, w jednym z nich będzie prezydent RP.
- Artykuł z „Wiesti" (http://www.vesti.ru/doc.html?id=353172&cid=549"cid=549): Nie bacząc na mgłę, lotnisko przyjmuje dwa rosyjskie Jaki-40 (nie da się ukryć, że Jaki są produkcji rosyjskiej – RM). A duży Ił-76 mimo to odchodzi na lotnisko zapasowe.
- 12 kwietnia 2010 roku (rzecz, moim zdaniem warta przytoczenia, bo opublikowana już dwa dni po tragedii) „Komsomolskaja Prawda” zamieściła wywiad z Anatolijem Murawiewem (http://korrespondent.net/world/1065848-dispetcher-smolenskogo-aeroporta-raskryl-podrobnosti-krusheniya-polskogo-tu-154), który w dniu 10 kwietnia 2010 roku pełnił funkcję dyspozytora lotniska „Siewiernyj”. Otóż, według rosyjskiego dziennika, człowiek ten miał powtórzyć w rozmowie z dziennikarzem to samo co mówił w stenogramach, tyle, że tym razem dużo bardzo czytelnie: Według słów Murawiewa, rano w sobotę, niedługo przed tragedią, dyspozytorzy przyjęli (posadzili) dwa samoloty.
- Paweł Wuldarczyk operator TV Polsat News (https://www.youtube.com/watch?v=vTulgxIJjmQ): To, co zadzwonił ktoś do tej delegacji, bo tu już jest delegacja, która przyleciała drugim (…) samolotem (…). Ci ludzie, o których wspominałaś, czyli marszałkowie sejmu, pan Prezydent z małżonką, no i wszyscy ministrowie, to był samolot jeden, ale był jeszcze jeden samolot. (...) pilot, który wysiadł, bo ten samolot, którym my przylecieliśmy to jest ten jak-40 i on nie jest duży, no więc w momencie, kiedy wylądowaliśmy, to pilot otworzył drzwi i wyszedł do nas powiedzieć „Dziękuję za wspólną podróż i do zobaczenia wieczorem”
- Paweł Prus : (http://www.tvp.info/6998533/po-godzinach/smolensk-miasto-bohater/) Z depesz Polskiego Radia wiemy, że prezydencki samolot wylądował w Smoleńsku kilka minut temu. (...) Podobno wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa. To polski Jak 40 – ktoś dorzuca”
- Wojciech Cegielski dziennikarz, Polskie Radio IAR - (http://venaida.wrzuta.pl/film/aybSG4jWKEX/wywiad_z_cegielskim_10.04.2010): Dwie minuty wcześniej bodajże, ja sam otrzymałem informację, że prezydent już wylądował, że już jedzie. Tak, zresztą już nie pamiętam, natłok tych wydarzeń sprawił, że trudno mi sobie przypomnieć godzinę, ale pamiętam jeszcze nawet serwis z TVP info, kiedy ja z tamtego miejsca też mówiłem, że kolumna prezydencka prawdopodobnie za chwilę wyjedzie z lotniska w Smoleńsku. I dotrze do Katynia.
- Paweł Prus (http://cc.bingj.com/cache.aspx?q=http%3a%2f%2fwww.tvp.info%2f6998533%2fmagazyn%2fpo-godzinach%2fsmolensk-miasto-bohater%2f&d=4968903569245486&mkt=en-US&setlang=en-US&w=6BiB_Gd1QFjTmLD1rh7I_jpYeROLpNO2) Ktoś inny, mówi, że słyszał od oficerów BOR-u, że kolumna samochodów wioząca prezydenta i gości jest już w drodze i za chwilę ma się pojawić na cmentarzu.
- Na łamach "GP" (nr 15, 14.04.10) Filip Rdesiński na gorąco spisał relację ówczesnego uczestnika wydarzeń, Piotra Ferenca-Chud(y)ego: W sobotni poranek spieszę na wojskowe lotnisko, chcąc zdążyć na samolot, którym mam udać się do Smoleńska. Przyjeżdżam przed czasem. Jest ciemno. Błyskawicznie przechodzę odprawę i wraz z innymi dziennikarzami czekam w saloniku na Prezydenta. Sądziłem, że będziemy lecieć jednym samolotem. Tymczasem otrzymuję program obchodów i z niego dowiaduję się, że dziennikarze polecą inną maszyną niż oficjalna delegacja.
- Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” (http://www.rodaknet.com/rp_art_4809_czytelnia_wywiad_jaroslaw.htm): Pamiętam, że pytałem go (doc. Lubińskiego, na dziewięć godzin przed wylotem – RM) nawet, jakim samolotem polecą do Smoleńska. Przez pewien czas byłem przekonany, że będzie to JAK, a nie tupolew.
- TVN24 – 10 kwietnia 2010 r, początek godz 9:19: Jarosław Kuźniar: Mamy informacje, bardzo ogólne o tym, że były jakieś kłopoty z lądowaniem prezydenckiego samolotu Jak-40 na lotnisku w Smoleńsku. Polska Delegacja wspólnie z osobami, które z panem Prezydentem leciały do Lasu Katyńskiego na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej (…)
- Portal wPolityce donosił (https://wpolityce.pl/polityka/156801-ujawniamy-to-z-czech-przyszla-informacja-o-zagrozeniu-atakiem-na-samolot-w-kraju-ue-nowe-fakty-ws-ostrzezen-sprzed-1004): „Z czeskiego Biura systemu SIRENE, funkcjonującego w strefie Szengen, przysłano 9 kwietnia 2010 roku pilną informację o tym, że na jednym z lotnisk na terenie Unii Europejskiej może dojść do ataku na samolot i jego uprowadzenia”.
- Jacek Sasin: (...) tak sobie psychicznie zbudowałem taką konstrukcję, że on tak strasznie panikuje z tego powodu, że ten samolot wyląduje gdzie indziej (...) on wtedy mówi mi, że: „wie pan, no, dostałem informację, że... jakąś dziwną informację, że zdarzył się jakiś wypadek”. Ja mówię: „jaki wypadek?” A on mówi na to, że wypadek w samolocie. (...) Pierwsza myśl, która mi przeszła, że być może coś się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu.
- Gazeta Wyborcza (27.01.2011, z godziny 7:24):- Jeszcze kilkanaście minut przed katastrofą było ustalone, że z powodu złej pogody prezydencki samolot leci do Moskwy i tam przeczekuje mgłę. Nie wiem, co wpłynęło na zmianę tych planów - mówi "GW" jeden z dyplomatów.
- Siergiej Sypko (szef bazy lotniczej w Twerze – podczas tej samej rozmowy): A co ty mówisz,za mgłę ... wyniosło? (Mgła – jak już wiemy -wyszła dopiero o godzinie 8:00, a Jak-40 pod dowództwem Wosztyla miał mieć na pokładzie wyłącznie dziennikarzy, więc nie może tu chodzić o Jaka-40/044 – RM).
- Nikołaj Krasnokutski (w stenogramach z wieży): Znaczy, wg planu właśnie wylądował Jak-40 z tą delegacją i dziennikarzami.(...) O 10.30 (8:30-RM) lądowanie głównego prezydenta.
- M. Krzymowski, M. Dzierżanowski - "Smoleńsk. Zapis śmierci" str. 41-42: "Gdy udawało im się kogoś zidentyfikować, zapisywano nazwisko na kartce i umieszczano przy szczątkach. Marcin Wierzchowski rozpoznał między innymi stosunkowo dobrze zachowane ciało Katarzyny Doraczyńskiej z biura prasowego Kancelarii Prezydenta. Oficerowie poznali swoich kolegów: podporucznika Piotra Noska, starszego chorążego Artura Francuza, kapitana Dariusza Michałowskiego, a później też sekretarza biskupa polowego księdza podpułkownika Jana Osińskiego. Chorążego Pawła Krajewskiego z BOR zidentyfikowali na podstawie przypiętej do paska legitymacji. Z dużym prawdopodobieństwem wskazano też ciała prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, oraz wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry. W identyfikacji rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego pomogły znalezione przy nim dokumenty. W sumie udało się ustalić tożsamość około dziesięciu osób".
- (http://ipn.gov.pl/o-ipn/zyciorys/prezes-janusz-kurtyka/jaroslaw-tesiorowski,-ipn) - Jarosław Tęsiorowski: Sobota, 10 kwietnia 2010 r. Parę minut po szóstej rano. Dzwoni telefon. W charakterystyczny dla siebie sposób Prezes Janusz Kurtyka zadaje serię pytań, związanych z wieloma sprawami (…) W sobotę, 10 kwietnia, Prezes skończył rozmowę, mówiąc: „Już wsiadam do samolotu”.
- Raport końcowy KBWLLP z badania wypadku lotniczego nr 192/2010/11 : „Od 4:21 (6:21 cz.p) załoga znajdowała się na pokładzie samolotu. O godz. 4:41 (6:41 cz.p) na pokład samolotu weszła pierwsza grupa pasażerów.”
- 01 kwietnia 2014 roku na stronie TVN 24 (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/cztery-zazalenia-na-umorzenie-sledztwa-smolenskiego,413913.html) pojawiła się informacja prokuratury o obecności na pokładzie Jaka-40 jakiegoś "japońskiego dziennikarza", który nie figurował przecież na liście pasażerów "Jaka dziennikarskiego": (...) cała procedura (śledztwa w sprawie organizacji lotów - RM) trwała długo ze względu na liczbę pokrzywdzonych oraz konieczność przetłumaczenia liczącej blisko 350 stron decyzji prokuratury na język angielski. Przypomniała, że śledztwo dotyczyło także m.in. organizacji lotu Jaka-40 z dziennikarzami mającymi obsługiwać wizytę. - W Jaku-40 był na przykład japoński dziennikarz, on zadeklarował język angielski i w tym języku doręczono mu decyzję - dodała prokurator.
- Gerard Kwaśniewski BOR, kierowca i ochroniarz Ambasadora Jerzego Bahra (https://www.newsweek.pl/polska,kategoria,1795.htmlsmolensk%E2%80%94nieznana-relacja-oficera-bor,68588,1,1.html): Wtedy właśnie dowiedziałem się, że choć na liście nie figurowała, na pokładzie była żona mojego dobrego kolegi, Agnieszka Węcławek (funkcjonariuszka BOR – RM). Miała lecieć jakiem (dziennikarzom, ani starszemu referentowi Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta ochrona BOR nie przysługiwała, więc jeśli „miała lecieć Jakiem” to na pewno nie „Jakiem Wosztyla” - RM), ale zamieniły się z koleżanką na Okęciu.
- Wiktor Bater (relacja z 10 kwietnia https://www.youtube.com/watch?v=_96X6s2eRvI ) My byliśmy od samego początku na cmentarzu w Katyniu i pierwszą informację o tym, że doszło od nieszczęścia, otrzymałem telefonicznie od jednego z uczestników oficjalnej polskiej delegacji o 10.40 czasu lokalnego, czyli osiem, o 8.40 czasu polskiego.
- Wiktor Bater https://wiadomosci.dziennik.pl/smolensk-rocznica-katastrofy/aktualnosci/artykuly/330488,wiktor-bater-wspomina-jak-dowiedzial-sie-o-katastrofie.html : "Usłyszałem w słuchawce głos serdecznego przyjaciela – polskiego dyplomaty pracującego kiedyś w Moskwie, a teraz włączonego w delegację MSZ, która oczekiwała prezydenta na lotnisku „Siewiernyj”. – Nie macie co czekać na prezydenta, prezydent nie przyjedzie. Coś stało się z samolotem – mówił zdenerwowany".
- Paweł Prus, dziennikarz TVP (http://tvp.info/magazyn/po-godzinach/smolensk-miasto-bohater/6998533): Z depesz Polskiego Radia wiemy, że prezydencki samolot wylądował w Smoleńsku kilka minut temu.(...) Podobno wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa. To polski Jak 40.
- Paweł Prus, dziennikarz TVP (http://tvp.info/magazyn/po-godzinach/smolensk-miasto-bohater/6998533): "Podobno wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa". Jacek Sasin (przesłuchanie przed KP): Mówi: „wie pan, samolot zjechał z pasa, czy coś takiego”. Andrzej Kwiatkowski w „Mgle” (s. 88) : Pamiętam swoją pierwszą myśl, że samolot nie zmieścił się w pasie, nie wyhamował, zjechał z niego – tak sobie tę „awarię” wyobraziłem
- Paweł Prus, dziennikarz TVP (http://tvp.info/magazyn/po-godzinach/smolensk-miasto-bohater/6998533): Mówił, że to może być samolot prezydencki. (...) Wiadomość wydaje się być tak nieprawdopodobna, że w pierwszej chwili zastanawiamy się dlaczego tak doświadczony reporter jakim jest Bater, w ogóle w nią uwierzył. 49a) Paweł Świąder. Dziennikarz RMF24 (https://www.rmf24.pl/raporty/raport-fakty-roku/fakty-roku-relacje-reporterow/news-reporter-rmf-fm-wspomina-swoja-podroz-do-smolenska-10-kwietn,nId,315012#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox): To nieprawda - pomyśleliśmy. Ale kiedy wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem biegających z telefonami ludzi przez chwilę nie mogłem oddychać. Gdy zatrzymywaliśmy jakiś samochód, żeby wrócić na lotnisko myślałem, że może samolot zjechał z pasa, że być może kilka osób jest rannych...
- Jacek Sasin (przesłuchanie przed KP Macierewicza z dnia 06.10.2010): Pan Adam Kwiatkowski, z tego, co pamiętam (pracownik Kancelarii) podszedł do mnie i poinformował mnie, że dostał taką właśnie informację przed chwilą, że może zajść okoliczność następująca, iż samolot nie wyląduje na lotnisku w Smoleńsku z powodu trudnych warunków atmosferycznych. (...) a jeszcze bardziej zdziwiła mnie informacja, którą też dostałem od tego pracownika, mojego pracownika, że to lądowanie może nastąpić w Moskwie.
- Jacek Sasin (przesłuchanie przed KP Macierewicza z dnia 06.10.2010): Pierwszą moją reakcją był telefon do tego pracownika, mojego pracownika, który był na lotnisku, do pana Wierzchowskiego".
- Jacek Sasin (przesłuchanie przed KP Macierewicza z dnia 06.10.2010): Co może oznaczać „wypadek w samolocie”? Skala czy, czy zakres wypadków, które mogą się zdarzyć na pokładzie samolotu, no jednak dosyć jest ograniczona. Taka moja myśl była, że być może stało się coś któremuś z pasażerów, że być może... Ja przepraszam, bo mówię może o swoich odczuciach - co może nie ma większego znaczenia dla sprawy - że stało się może coś komuś z pasażerów. Miałem taki nawet... Pierwsza myśl, która mi przeszła, żebyć może coś się stało Prezydentowi Kaczorowskiemu, no, który był człowiekiem niezwykle leciwym.
- TVN24 – 10 kwietnia 2010 r., godz 9:19: Jarosław Kuźniar: "Mamy informacje, bardzo ogólne o tym, że były jakieś kłopoty z lądowaniem prezydenckiego samolotu Jak-40 na lotnisku w Smoleńsku."
- TVN24 – 10 kwietnia 2010 r., godz 9:27: Jarosław Kuźniar: "Informacja sprzed kilku sekund dosłownie. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski potwierdza w rozmowie z TVN24, że według wstępnych informacji prezydencki samolot Jak-40, którym Prezydencka Para, Prezydencka Delegacja leciała rozbił się, podchodząc do lądowania niedaleko wojskowego lotniska w Smoleńsku. (…) Dwa źródła potwierdzają – agencja Reutera i rzecznik MSZ – maszyna Jak czterdziesty rozbiła się niedaleko lotniska w Smoleńsku.”
- RR Bars (http://www.smolensk-auto.ru/forum/index.php?showtopic=16192) wpis na forum smoleńskim – smolensk-auto.ru z godziny 8:25): Co się stało z polskim samolotem na naszym lotnisku... stoi bez kół cała straż pożarna miasta tam jest (nie potwierdzone dane bliskie oficjalnym).
- Radosław Sikorski (Minister Spraw Zagranicznych - TVP INFO godz. 20:01 z 10.04.10): Samolot się rozbił, ale nie było wybuchu. Więc była nadzieja, że lądowali i koło się urwało.
- Andrzej Kwiatkowski w „Mgle” (s. 88) : Pamiętam swoją pierwszą myśl, że samolot nie zmieścił się w pasie, nie wyhamował, zjechał z niego – tak sobie tę „awarię” wyobraziłem
- Paweł Prus (http://tvp.info/magazyn/po-godzinach/smolensk-miasto-bohater/6998533):: Podobno wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa. (58a) Paweł Świąder ( https://www.rmf24.pl/raporty/raport-fakty-roku/fakty-roku-relacje-reporterow/news-reporter-rmf-fm-wspomina-swoja-podroz-do-smolenska-10-kwietn,nId,315012#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox): Gdy zatrzymywaliśmy jakiś samochód, żeby wrócić na lotnisko myślałem, że może samolot zjechał z pasa, że być może kilka osób jest rannych, nie mogłem uwierzyć, że samolot się rozbił i nikt tej katastrofy nie przeżył. (...)
- Jacek Sasin (przesłuchanie przed KP Macierewicza z dnia 06.10.2010): (...) bo ja sobie już wyobraziłem pewien obraz, który się stał, prawda, czyli jakiegoś drobnego wypadku przy lądowaniu samolotu, prawda... Miałem taki obraz, że być może się koło, koła nie otworzyły, prawda, czy coś takiego.
- Jacek Sasin (tamże): "Jeszcze spytałem go, czy to..., czy on jest na lotnisku, czy to, czy ten wypadek miał miejsce na lotnisku, a on mi wtedy powiedział, że nie na lotnisku, tylko w lesie koło lotniska. Yyy... no to jakby ostatecznie mnie przekonało o tym, że rzeczywiście jest dramatyzm sytuacji jest bardzo duży."
- Piotr Paszkowski (http://wiadomosci.onet.pl/kraj/rozbil-sie-prezydencki-samolot-sprzeczne-informacje-ze-smolenska/0bggj): Na lotnisku w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu rządowego JAK40 - taka informację przekazał rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Na pokładzie jest prezydent Polski Lech Kaczyński. (…) Rzecznik MSZ dodaje jeszcze, że samolot się zapalił, ale został ugaszony.
- Edward Siarka (poseł): Telefony wszystkich dzwonią – samolot Prezydenta płonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz