Gdyby faktycznie polski samolot wówczas lądował, mógłby się z nim zderzyć" (1).
Rodzi się tu kilka pytań. Na przykład co znaczy dla autorki określenie "mniej więcej". Czy oznacza to "50 minut przed" planowanym przylotem Delegacji? Wiemy bowiem, że Ił-76 przeleciał nisko nad pasem, o godzinie 7:40. Tylko czy "around the time" nie powinno odczytywać się "mniej więcej w tym samym czasie"? Bo to by znaczyło, że Ił latał bardzo nisko nad lotniskiem około 8:30. Tylko tak rozumiejąc tę frazę, sens mają dalsze słowa artykułu: "gdyby faktycznie polski samolot wówczas lądował, mógłby się z nim zderzyć".
Druga sprawa z tym związana. Skoro TU-154M wówczas (a przyleciał zgodnie z planem zawartym w programie wizyty i miał przyziemiać około 8:30) nie lądował, to co robił? Czekał na holdingu? Odleciał?
Jest jeszcze trzecia kwestia. "Pozorowanie próby lądowania" przez Iła-76. Skąd "The Washington Times" ma taką informację? W naszej świadomości zapisały się przecież "próby lądowania Iła-76", bez słowa "pozorowane". To jedno słowo zmieniałoby całą perspektywę patrzenia na "katastrofę".
Okazuje się jednak, że tak mocno mamy zarejestrowane w naszej świadomości te „próby”, że chyba nawet nie zwróciliśmy uwagi na oficjalny komunikat Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Smoleńskiej, która oficjalnie stwierdziła w swym raporcie, że "z całego systemu komend i zachowania zarówno samego Frołowa jak i nawigatorów wynika, że pilot nie miał lądować"(2). Tym samym potwierdzając twierdzenie autorki artykułu.
Obraz jaki wyłania się z tej krótkiej informacji prasowej zza oceanu, byłby zatem następujący: Oto w momencie gdy miał podchodzić Tu-154M, pas zablokował mu, pozorujący lądowanie Ił-76. Polski Air Force One nie mógł zatem wówczas wylądować, więc podjął inną decyzję. Jaką? Tego z tekstu się nie dowiemy, natomiast wiadomo nam z niego jeszcze tylko tyle, że blokujący lotnisko samolot KGB, po pozorowaniu przyziemienia odleciał.
Artykuł Lucji Swiatkowski, to nie jedyny materiał na temat podejścia Iła-76, tuż przed chwilą w której lądować miał Prezydencki statek. Tuż po 10 kwietnia, w jednej z pierwszych analiz zdarzenia, Gazeta Wyborcza donosiła, iż posiadła ze źródeł wojskowych informację, „że 15 minut przed lądowaniem prezydenta służby wojskowe lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76”(3). To kolejne podejście Iła, miało by zatem mieć miejsce, według gazety, około godziny 8:15.
Podobnie informowała w dniu 10 kwietnia 2010 telewizja rosyjska na swym pierwszym kanale. Tyle tylko, że tu punktem odniesienia był „moment tragedii”. Według TVR1 „rosyjski samolotu transportu wojskowego odszedł na lotnisko zapasowe 10 minut przed tragedią”(4). Gdy przyjmiemy za ten moment funkcjonującą wówczas nieoficjalnie godzinę 8:40, czy określoną przez gubernatora okręgu smoleńskiego 8:38 (5), wówczas czas podejścia Iła byłby zbliżony do 8:28. Czyli faktycznie było by to - jak donosił The Washington Times - „mniej więcej w tym samym czasie” w którym miał lądować Tupolew.
A jeśli już o wiadomościach telewizyjnych mowa, to również 10 kwietnia 2010, tym razem Telewizja Polska informowała, że „dziennikarze z Polski (...) potwierdzają, że kwadrans przed katastrofą Tupolewa do lądowania we mgle szykował się wojskowy Ił(6)". Tutaj wyliczenie jest łatwiejsze, gdyż pierwsza informacja o zdarzeniu dotarła do dziennikarzy o 8:40. Trzecie przejście nad lotniskiem Iła-76 miało by więc mieć miejsce około 8:25.
Ten trzeci przelot, a drugą, pozorowaną próbę lądowania, potwierdzają też milicjanci, którzy jak wiemy obstawili teren przyległy do lotniska około godziny 8:00, kiedy pojawiła się mgła. Ci sami, przed których kordonem zdążył przemknąć się, w ostatniej chwili, Sławomir Wiśniewski. Ci, których zadaniem było niedopuszczenie postronnych osób do miejsca „katastrofy”. Do ich zeznań udało się dotrzeć dziennikarzowi „Wsieci” Markowi Pyzie, który opublikował taką oto relację jednego z nich: „ Kiedy obejmowałem służbę przy ochronie obiektu, była jasna słoneczna pogoda, mgły nie było. (...) O godz. 10.30 (8:30 -RM) na lotnisku Siewiernyj próbował wylądować samolot transportowy (z powodu mgły dokładnie nie widziałem modelu i koloru), niniejszy samolot po próbie lądowania zaczął unosić się i skrył się w nieznanym kierunku.(7)"
Żeby postawić kropkę nad „i” zacytuję tu jeszcze słowa stewardessy Wosztylowego Jaka-40, która tak to opisywała: „Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego Iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.(8)”
Jedyną wątpliwość mogą budzić tu słowa o "drugim podejściu". Kiedy jednak zastanowimy się nad nimi dokładniej, to dojdziemy do wniosku, że stewardessa ma całkowitą rację. Przecież przelot Iła nad pasem kołowania, o godzinie 7:55 nie był podejściem. Podejść, a właściwie „pozorowanych prób lądowania” było tylko dwie – o 7:40 i około 8:25. Co by jednak na ten temat nie mówić, w słowach Agnieszki Żulińskiej, znajdujemy potwierdzenie godziny trzeciego przelotu Iła-76 Frołowa.
Gdyby więc Wojciech Cegielski, dziennikarz PR, przyleciał Jakiem, o godzinie 8:15, to jak najbardziej, z okien swego samolotu, kiedy ten był jeszcze na „pasach odkołowywania” (9), mógł widzieć przelatujący nad taflą lotniska rosyjski transportowiec (10).
Trzy zeznania wskazują też na to, że Ił-76 tym razem nie nadleciał jak uprzednio (dwukrotnie) od wschodu. Operator TV Polsat, Paweł Wuldarczyk - ten sam który się dopominał o członków Delegacji z „drugiego polskiego samolotu” - mówił, 10 kwietnia, na antenie swojej macierzystej stacji: >>Jak my lądowaliśmy, to startował jakiś samolot. I nasz pilot, z tego specjalnego pułku powiedział: „hu, duży zuch, jak on to zrobił, w ogóle bokiem, nie wiadomo” – znaczy on był zadziwiony, że on startował, ten samolot (…)<<(11) Wrażenie startu mogło u dziennikarza łatwo powstać, jeśli Ił-76 podchodził od zachodu, po czym przeszedł nad pasem i wzbił się w kierunku z którego nadleciał Jak-40, którym on podróżował.
Tę tezę potwierdzałyby też słowa i zachowanie, zarówno Ambasadora Jerzego Bahra, jak i pracownika Kancelarii Prezydenta - Marcina Wierzchowskiego.
Pierwszy z nich relacjonował telefonicznie z miejsca "katastrofy" Ministrowi Spraw Zagranicznych – Sikorskiemu: "Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku.(12)" Samochody owszem, rzeczywiście, pojechały w kierunku wschodniej krawędzi lotniska, przejechały obok "dziennikarskiego" Jaka-40 i stojącej przed nim załogi porucznika Wosztyla, a dotarłszy do progu, i po stwierdzeniu, że nie ma śladów, aby samolot wylądował i przejechał poza początek pasa (13) zawróciły; ponownie przejechały obok Jaczka, po czy wyjechały przez bramę, by od ulicy Kutuzowa dostać się na złomowisko. Czy nie oznaczałoby to, że samolot nadleciał z zachodu? Jeśli tak było, to Ił jak widać bardzo skutecznie "pozorował" nie tylko manewr lądowania, ale również samego Tupolewa, co we mgle trudne nie było (Ił ma dokładnie takie same silniki jak Tu-154M, a z miejsca, w którym stał Bahr był tylko słyszany).
A co miał do powiedzenia w tej sprawie, czekający wraz z Ambasadorem Marcin Wierzchowski? Twierdzi, że usłyszał „świst silników Tupolewa”. Zapamiętał też, że „potem była cisza” (14). Cóż, chwilę ta cisza musiała trwać, skoro Ił musiał przelatywać nad pasem pomiędzy 8:25, a 8:28, natomiast reakcja Rosjan (15), którzy się „zakołysali” nastąpiła zapewne dopiero gdzieś około 8:35 (16). Taką bowiem godzinę rozwoju zdarzeń podaje Wosztyl.(17)
To podejście i przyziemienie, czyli pozorowaną próbę lądowania Iła-76 musieli też widzieć na swych urządzeniach (TCAS) piloci lecący PLF-101. Będąc na kręgu pytają bowiem w pewnym momencie Remigiusza Musia o to czy "Rosjanie już przylecieli?" Ten odpowiada, że Ił-76 dwa razy podchodził (7:40; 8:25), po czym odleciał(18). Słowa te widocznie zgadzają się z tym co piloci Tutki widzą na ekranie radaru, bo kwitują to tylko krótkim "Dzięki".
Nie jest to dla załogi i pasażerów Tupolewa dobra wiadomość. Robi się bowiem coraz gęstsza mgła, a samolot KGB, odchodząc na wschód, a precyzyjniej - kierując na Twer, leci w tym momencie na spotkanie z nimi.
....................................................................................
(1) Lucja Swiatkowski Cannon The Washingotn Times (https://www.washingtontimes.com/news/2014/jul/23/cannon-different-airline-crash-same-results/): Mniej więcej w czasie gdy miał podchodzić, samolot należący do rosyjskiego KGB wynurzył się z mgły, latał bardzo nisko nad lotniskiem, pozorując próbę lądowania, ale przerwał swoje podejście i odleciał. To wydarzenie nie zostało wyjaśnione przez władze rosyjskie, a powód dla którego Ił tam się znalazł nie jest znany. Gdyby faktycznie polski samolot wówczas lądował, mógłby się z nim zderzyć.
(2) Raport pracy Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Smoleńskiej (prezentacja z 10.04.2017 https://youtu.be/dVDea7N-TR0): Z całego systemu komend i zachowania zarówno samego Frołowa jak i nawigatorów wynika bowiem, że pilot nie miał lądować (...)
(3) Gazeta Wyborcza: http://wyborcza.pl/1,76842,7752603,Odradzano_ladowanie.html#ixzz1HzIOY6kf Źródła wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki.
(4) Program Pierwszy rosyjskiej TV z 10 kwietnia 2010 (http://www.1tv.ru/news/2010/04/10/149512-v_aviakatastrofe_v_smolenskoy_oblasti_pogib_prezident_polshi_leh_kachinskiy): Według informacji podanych przez program pierwszy, 10 minut przed tragedią rosyjski samolot transportu wojskowego, który miał wylądować na tym lotnisku, odszedł na lotnisko zapasowe.
(5) Siergiej Antufiew , gubernator obłasti smoleńskiej, w filmie Anity Gargas „Anatomia upadku – 2” ( https://www.youtube.com/watch?v=vrPHWhwcD-c ).
(6) Relacja TVP z 10 kwietnia - spiker (fragment filmu "Pył na wietrze" https://www.youtube.com/watch?v=oWUCO6xLPG0 ): Dziennikarze z Polski, którzy godzinę wcześniej wylądowali na tym samym lotnisku, potwierdzają, że kwadrans przed katastrofą Tupolewa, do lądowania we mgle szykował się wojskowy Ił.
(7) „Wsieci” (fragment zeznania rosyjskiego milicjanta z artykułu Marka Pyzy „Awaria za awarią (…) ujawniamy nowe fakty (...)”): Kiedy obejmowałem służbę przy ochronie obiektu, była jasna słoneczna pogoda, mgły nie było. (...) O godz. 10.30 (8:30 -RM) na lotnisku Siewiernyj próbował wylądować samolot transportowy (z powodu mgły dokładnie nie widziałem modelu i koloru), niniejszy samolot po próbie lądowania zaczął unosić się i skrył się w nieznanym kierunku.
(8) Agnieszka Żulińska - stewardessa Jaka-40/044, która według książki „Kto naprawdę ich zabił?”, K. Galimskiego I P. Nisztora (str. 50) powiedziała: Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.
(9) Wojciech Cegielski - Archiwum Polskiego Radia 24 (https://www.polskieradio24.pl/130/2351/Artykul/819813,Smolensk-Trzecia-rocznica-tragicznej-katastrofy) - Myśmy go widzieli dlatego, że myśmy byli na takich drogach kołowania, znaczy na takich betonowych płytach, które służyły za drogę odkołowywania. Ja myślę, że myśmy byli od niego 50 metrów, od pasa startowego, może. I kątem oka ja to zauważyłem. Koledzy, którzy siedzieli po drugiej stronie, przy oknach, które akurat były skierowane na pas startowy widzieli tego Iła.
(10) Tamże - "Wylądowaliśmy, odkołowywaliśmy i właśnie wtedy nadleciał ten Ił, zachwiał się i odleciał. "
(11) Paweł Wudarczyk - operator Polsat News: ( http://www.youtube.com/watch?v=vTulgxIJjmQ ): Jak my lądowaliśmy, to startował jakiś samolot. I nasz pilot, z tego specjalnego pułku powiedział: „hu, duży zuch, jak on to zrobił, w ogóle bokiem, nie wiadomo” – znaczy on był zadziwiony, że on startował, ten samolot (…)
(12) Jerzy Bahr (Ambasador RP w Rosji – transkrypcja rozmowy telefonicznej Bahr – Sikorski, z dnia 10 kwietnia 2010 r.):"Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku."
(13) Gerard Kwaśniewski (BOR-owiec, ochrona ambasadora - https://wpolityce.pl/polityka/107833-oficer-bor-ktory-byl-na-lotnisku-wszystkie-nasze-polaczenia-z-tego-czasu-z-tego-miejsca-zniknely-z-telefonow): Jakoś docieramy do końca pasa. Muszą być ślady kół. Przejechaliśmy z 50 metrów po trawie. Nie ma nic, żadnego śladu. Zawracamy, wyjeżdżamy z lotniska na drogę.
(14) Marcin Wierzchowski (Kancelaria Prezydenta-https://niezalezna.pl/13726-swist-silnikow-i-cisza) : (…) usłyszałem świst silników tupolewa. Poznałem, bo leciałem nim wiele razy przy okazji różnych wizyt. Zapamiętałem, że potem była cisza. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to: „kurczę, wylądowali”. Powiedziałem do ambasadora Bahra: „panie ambasadorze, jedziemy, chyba wylądowali” Pamiętam tylko ciąg silników, bo dzieliła nas spora odległość, mogło być około 800 m. (...) … on po prostu dodał ciągu. (...) nie pamiętam huku! Pamiętam ciszę. Pamiętam tak, że po prostu był świst silników i cisza. To znaczy ja nie zapamiętałem, mój mózg nie zapamiętał, huku. Cisza...
(15) Gerard Kwaśniewski (BOR-owiec, ochrona Ambasadora - https://wpolityce.pl/polityka/107833-oficer-bor-ktory-byl-na-lotnisku-wszystkie-nasze-polaczenia-z-tego-czasu-z-tego-miejsca-zniknely-z-telefonow): Jest zimno, dwa stopnie, siedzimy w samochodzie, działa ogrzewanie. Nagle widzę, jak z lewej strony rusza rząd samochodów z kolumny prezydenckiej. Są dokładnie przed nami, 30-40 metrów. Nagle kolumna się zatrzymuje, z samochodów wysiadają ludzie z rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony i nasłuchują. Coś nietypowego! Wysiadam. Czego nasłuchiwać — samolot wylądował albo nie. Potem powiedzieli, że usłyszeli wycie silnika, potężny huk i — cisza. Mgła ma to do siebie, że trochę tłumi dźwięki. My nic nie słyszymy, ale oni się dziwnie zachowują, więc szybko wracam do samochodu. "Panie ambasadorze, coś jest nie tak". Jak dojechaliśmy do Rosjan, oni już odjeżdżali. "Co jest?" — krzyczę. "Tutka przejechała pas!". Tak powiedzieli — przejechała pas. Znaczy — nie wyhamowała.
(16) Jerzy Bahr (Ambasador – https://opinie.wp.pl/jerzy-bahr-o-katastrofie-w-smolensku-nagle-zrobilo-sie-kompletnie-bialo-6016710259229313a): Minął termin przylotu, a harmonogram pobytu delegacji prezydenckiej był bardzo napięty. W pewnej chwili Rosjanie się nagle jakby zakołysali. Można powiedzieć, że przysiedli z wrażenia. Jeśli naraz coś dziwnego dzieje się z całą grupą to znaczy, że coś się stało. Normalnie ludzie się tak nie zachowują. Nagle pojawiła się też straż pożarna, która we mgle, przecinając boisko, mknęła w stronę, gdzie miał lądować samolot. To było coś nienormalnego. Nikt nie jeździ po pasie, na którym za chwilę ma się odbyć lądowanie. Podjąłem decyzję, że jedziemy za tym wozem strażackim.
(17) Artur Wosztyl. Zeznanie z 10.04.2010 (http://www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/protokoly-Wosztyl.pdf): W tych warunkach musieliśmy jedynie go nasłuchiwać, gdyż widoczność była bardzo ograniczona i nie można byłoby go zauważyć. Było to około godziny 8:35 polskiego czasu. Stojąc przy swoim samolocie usłyszeliśmy dźwięk silników TU-154M podchodzącego do lądowania. (...) Był to dźwięk podejścia do lądowania w ustalonym zakresie pracy silników.
(18) Stenogramy - Robert Grzywna(PLF-101): A Rosjanie już przylecieli? Remigiusz Muś (PLF-034): Ił dwa razy odchodził i chyba gdzieś odlecieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz