niedziela, 14 marca 2021

Prawdziwi świadkowie są marginalizowani, albo przemilczani. Niezwykłe relacje smoleńskich świadków (3)

Czy nie bardziej wiarygodny od Wiśniewskiego, były taki świadek, który nie filmował od świtu - nie wiedzieć czemu - „hobbystycznie” mgły, a na miejscu zdarzenia znalazł się, na pewno przypadkiem, o właściwej, a nie dorabianej ex post godzinie, oraz który faktycznie widział i słyszał wszystko na własne oczy i uszy?

Jak wyglądałby dzisiaj nasz obraz wydarzeń, gdybyśmy pierwszą relację z tego co wydarzyło się wówczas w Smoleńsku usłyszeli nie od Wiśniewskiego, ale od takiej właśnie osoby? Dlaczego od takiej? Otóż pierwsza relacja o tyle jest ważna, że stanowi punkt wyjścia, na którym opieramy wszystkie później otrzymane informacje. Z którym je konfrontujemy, albo odrzucając jako niepasujące do stworzonego przez nas wcześniej obrazu, albo które akceptujemy jako z nim kompatybilne. Pierwsza informacja stanowi bowiem zawsze – fundament wiedzy o jakimś zjawisku czy zdarzeniu. Obraz, gdy go sobie już utrwalimy w pamięci, bardzo trudno jest potem zmienić. A odrzucić jest jeszcze trudniej.

Otóż jest taka osoba. Z wielką przyjemnością, mam zaszczyt powołać zatem, mojego pierwszego i kluczowego świadka: Pana Aleksandra Berezinowa, mieszkańca osiedla położonego w pobliżu smoleńskiego, wojskowego lotniska "Siewiernyj". Człowieka, dla którego widok lądujących i startujących, z lotniska "Północny" statków powietrznych jest więc codziennością. 

Kiedy 10 kwietnia, "około godziny 8:30" wraz z żoną, przejeżdżał ulicą Kutuzowa - wyjeżdżając ze swego mieszkania do rodziny na wieś - samolot przeleciał tuż nad jego głową. Zaraz potem – jak twierdzi mężczyzna – spadł. Bardzo blisko, bo zaledwie sześćdziesiąt metrów od drogi, którą jechali.

Sześćdziesiąt metrów to jest odległość, jaka jest pomiędzy dwoma słupami trakcji elektrycznej. Czy nie oznacza to, że Berezinowowie powinni wszystko widzieć bardzo dokładnie? 

 

Relacja Aleksandra Berezionowa – czas trwania ujęcia 1:30 (https://youtu.be/cUUZfcNQFkA

Są w relacji Beriezinowa dwie niezwykłe informacje:

1) Świadek nie słyszał żadnego wybuchu. Ani w powietrzu, ani w momencie zetknięcia obiektu z ziemią. Jedynym dźwiękiem jaki Berezinowowie usłyszeli w momencie uderzenia było miękkie „plaśnięcie” obiektu o podłoże. 

oraz 

2) Berezinow – osoba stale mieszkająca w pobliżu wojskowego lotniska - rozpoznał w nim... rosyjski wojskowy samolot transportowy.   

Ta relacja powinna całkowicie zburzyć obraz "katastrofy" jaki mamy w głowach. Pod warunkiem, że się w nią uwierzy. Że uwierzy się temu świadkowi. Co jest do tego potrzebne? Inne dowody, które ją potwierdzą.

Tylko czy tę historię opowiedzianą przez Berezinowa można w jakikolwiek sposób zweryfikować? Czy znajdzie ona potwierdzenie w relacjach innych świadków? 

Spróbujmy może przeanalizować ten nowy, pozyskany właśnie obraz – właśnie w tych dwóch aspektach. Czyli pod kątem tego co Berezinow: 1) słyszał, oraz co 2) widział. Spróbujmy zderzyć to z innymi przekazami.

16 komentarzy:

  1. "2) Berezinow – osoba stale mieszkająca w pobliżu wojskowego lotniska - rozpoznał w nim... rosyjski wojskowy samolot transportowy."

    On twierdził, że ten samolot plasnął, czyli powinny być tam jego szczątki a nie TU154M.
    Poza tym relacja kierowcy autobusu Nikołaja Szewczenki wskazuje na samolot polski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesłuchałem, jeszcze raz, obydwie znane mi relacje Szewczenki. Nic nie wskazuje na polski samolot. Cały czas mówi tylko o "samolocie".

    Jeśli chodzi o Berezinowa, to mógł widzieć przelatujący nad jego głową rosyjski samolot i zrzut elementów Tupolewa, które "plasnęły" za drogą.

    Osobiście nie sądzę, że ktokolwiek w takim terenie zdecydował się lądować "na kangura" To nie są kamikadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę o uzasadnienie tego, w jaki sposób te szczątki Tupolewa znalazły się na polance Siewiernego?

      Przecież nie wierzysz, że IŁ-76 "plasnął", wyrzucił szczątki Tupolewa i wzniósł się w powietrze i to w czasie gdy załoga Jak-40 nr 044 była na płycie Siewiernego?

      Usuń
  3. To nie Ił plasnął, ale złom tupolewa przez niego zrzucony. Moim zdaniem Ił po wykonaniu zrzutu odleciał. Była mgła,widoczność była ograniczona. Milicjant słyszał odgłos odlatującego samolotu o godzinie 10:35.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luk bagażowy w samolocie jest otwierany z tyłu i trudno sobie wyobrazić, by w przeciągu około 2 sekundy(dystans rozrzutu szczątków to około 120 metrów) mogło się wysypać kilkadziesiąt ton złomu i to o tak wielkich gabarytach(tak mogłoby być, gdyby ładownia była lufą olbrzymiego działa, bo przecież ten ciężki złom podlega podczas przesuwania prawom fizyki - siła tarcia hamuje przesuwanie ładunku i w ciągu 2 sekund takiego numeru nie mógł IŁ-76MD wykonać.
      Tak szybkie opróżnienie ładowni mogłoby mieć miejsce, gdyby podłoga ładowni otwierała się jak zapadnia.

      Usuń
    2. Myślę że technicznie można to było jednak rozwiązać. Nie zapominajmy że Ił-76 leciał 4 razy, w tym dwa razy mógł rozsypywać złom. Pierwszy raz o godzinie 10:00 (drugi przelot). Świadczy o tym relacja Bodina który pobiegł za samolotem, a potem wracając na działkę, od wraku napotykał się na drobne elementy samolotu. A skoro widział wrak o 10:00 - to te największe elementy - zgodnie z odkryciem Cieszewskiego - musiały być już na złomowisku wcześniej. Za czwartym razem, o 10:35 Ił mógł zrzucić tylko część ogonową, która mogła znajdować się w osobnej grodzi.

      Usuń
    3. Cała historia Wiśniewskiego też to potwierdza. Zobaczył pierwszą wybroskę po 10:00, pobiegł na miejsce, sfilmował szczątki które już tam były, a potem został zatrzymany przez służby, aż do czasu gdy można już było ogłosić katastrofę.

      Usuń

    4. Skoro Jak-40 nr 044 lądował o godzinie 9:25 c.m. , to załoga tego samolotu obserwowała to co się działo na Siewiernym i jak to zeznał śp. R.Muś, IŁ-76MD pojawił się nad Siewiernym dwa razy: pierwszy raz po 15 minutach od ich wylądowania czyli około 9:40 c.m. a drugie podejście i odejście po następnych około 15 minutach, czyli około 9:55 c.m.
      Po upływie dalszych 20 minut czyli około 10:15 c.m. załoga Jak-40 nr o44 nawiązała łączność z TU154M nr 101.
      Ta oś czasowa zdarzeń wg śp. R.Musia wspolgra z osią czasową podaną przez kontrolera P.Plusnina, który zeznał:

      (…)W tym momencie otrzymałem wiadomość, że polski samolot TU-154M wystartował. Było to około godziny 9:20 – 9:25.(…)

      (…)Około godziny 10:10 dostałem informację od dyspozytora, iż polski samolot TU- 154M powinien przekroczyć „ASKIL” (jeden z punktów wyjścia z kierunku zachodniego).

      Około godziny 10:15 samolot TU-154M nawiązał kontakt ze mną. Poinformowałem go, że w Smoleńsku nie ma pogody, to znaczy, że nie ma warunków do przyjęcia samolotu, przekazując warunki pogodowe – mgła, widoczność 400 metrów.(…)

      Usuń
    5. cd
      Kilkadziesiąt sekund później zgłosił się Rafał Kowaleczko.
      Taka zgodność zeznań załogi Jak-a i kontrolera P.Plusnina jest mocnym argumentem za prawdziwością tej osi czasowej.

      Jak wiemy, załoga TU154M nr 101 będąc na trasie przez Białoruś(około punktu nawigacyjnego MINSK-2).

      Usuń
    6. cd
      Na mapce dróg lotniczych pokazuję orientacyjny punkt lokalizacji TU154M nr 101 podczas wprowadzania do FMS zmienionej poziomej trajektorii lotu od punktu ASKIL:

      https://images89.fotosik.pl/489/2eda3bc3eae0c561med.png

      W planie lotu była to następująca trajektoria pozioma:

      ASKIL-B102-RALOT-DCT-XUBS

      Załoga wprowadziła wtedy nową trajektorię poziomą:

      ASKIL-DRL1-10XUB-DRL-XUBS

      Usuń
    7. cd

      Przepisy lotnicze wymagają, by zamiar zmiany trajektorii poziomej czy pionowej(pułap lotu) musi być zgłoszony odpowiedniemu organowi kontroli obszaru, którego zmiany dotyczą, czyli tu ATC Moskwa Kontrola i musi się to odbyć nie później niż na 3 minuty przed znalezieniem sią w punkcie od którego trajektoria ma być zmieniona(tu od punktu ASKIL).
      Skoro przekroczenie punktu ASKIL nastąpiło około 1.5 minuty przed nawiązaniem łaczności P.Plusniny z TU154M nr 101 z godziny około 10:15 c.m., to przekroczenie punktu ASKIL nastąpiło około 10:13:30 a wprowadzenie zmian trajektorii lotu do FMS miało miejsce około 10:10:30 czyli wtedy gdy P.Plusnin otrzymał informację od dyspozytora, ze TU154M nr 101 będzie przekraczał punkt ASKIL.

      Po przekroczeniu punktu ASKIL TU154M nr 101 kierował się kursem na dalszą zachodnią radiolatarnię DRL1(to, że była nieczynna nie przeszkadzało załodze, by wprowadzić do FMS jej współrzędne geograficzne a P.Plusnin nie reagował, co oznacza, że ta trajektoria była uzgodniona z Moskwa Kontrola i TU154M nr 154 prowadzony był przez nią a P.Plusnin miał na ekranie radaru samolot dubler, który miał inscenizować katastrofę, który zbliżał się do Siewiernego inną trasą(zapewne tą pokazaną w Raporcie MAK.

      Usuń
    8. cd

      TU154M nr 101 kierował się na DRL1 i potem na 3 zakręt i mógł się tam znaleźć około 10:22:30 - 10:23:00 c.m..
      O godzinie 10:23:30 c.m. rozpoczęła się rozmowa Braci, przerwana o 10:23:33 c.m. czyli podczas wychodzenia z 3-go zakrętu i zapewne wtedy załoga postanowiła odejść na zapasowe lotnisko z punktu 10XUB(przed 4-tym zakrętem, zakrętem wejścia na centralną (prostą z kursem lądowania) i to odejście nastąpiło około 10:25 c.m.

      Samolot dubler dokonał awaryjnego lądowania inscenizującego katastrofę około 10:20 c.m. czyli na 4-tym zakręcie był około 10:17 c.m. czyli o około 8 minut przed pojawieniem się przed 4-tym zakrętem TU154M nr 101.
      Wysadzenie samolotu dublera nastąpiło około 10:35-10:36 c.m.

      Usuń
    9. cd

      Te depesze PR o których mówili dziennikarze zgromadzeni na Cmentarzu w Katyniu(kłopoty z lądowanie, samolot zjechał z pasa itp.) mogły pochodzić z godziny "bliżej 8:30" jak to zanotował K.Mielewczyk.
      Godzina o której o katastrofie dowiedział się szef BOR-u M.Janicki to około 7:30 czasu polskiego jaki pojawił się w jego służbowym smartfonie a ponieważ operatorzy telefonii komórkowej czerpali sygnał czasu lokalnego z serwerów GUM a te przesyłały w tym dniu czas zimowy, to w czasie letnim było to około 8:30.

      Na Siewiernym byli funkcjonariusze BOR(potem kłamano, ze tylko dwóch kierowców) i oni po wybuchach na polance Siewiernego tam się udali. Blogerka @kameleon z S24 poddała analizie filmik 1:24" i odczytała tam frazę w języku polskim:

      "Do was dzwoniła Agnieszka?"

      Trzeba się zastanowić, czy nie jest to mowa o Agnieszce Pogródka-Węcławek - funkcjonariuszu BOR- u , która znajdowała się na pokładzie TU154M nr 101.

      Usuń
    10. cd

      Zapyta ktoś:
      - jak mogła dzwonić, skoro wszyscy znajdujący się na pokładzie TU154M nr 101 zginęli?

      Ja już od wielu lat piszę o innej istocie i przebiegu wydarzeń z dnia 10.04.2010 roku niż to głoszą wszystkie oficjalne instytucje w Rosji i w Polsce i to włącznie z tymi od "dobrej zmiany".

      Mogła dzwonić tak, jak dzwonił do żony śp. Jacek Surówka - funkcjonariusz BOR-u.
      Podobno był ranny w nogi i zdążył powiedzieć, że dzieją się tam straszne rzeczy. Co więcej, jego żona miała opowiadać o jego telefonie swoim znajomym. Potem rodzina Surówki dementowała tę informację(pewnie byli szantażowani).

      Podobnie ABW stwierdziła, że telefon Prezydenta L.Kaczyńskiego był 10 kwietnia 2010 r. o g. 10.46 czasu moskiewskiego czyli 8:46 czasu polskiego.

      Tak samo było z telefonem posła śp. Leszka Deptuły do żony Joanny.

      Zawiadomienie Joanny Deptuły złożone do prokuratury , badała ABW i stwierdziła, że w poczcie głosowej ta rozmowa miała miejsce o godzinie 9:46:51, choć Pani Joanna zeznała, że odsłuchała tą rozmowę pomiędzy godziną 9-tą a 9:30.

      ABW w notatce służbowej z badania poczty głosowej napisała takie wnioski/hipotezy:

      (...)
      - nagranie nie pochodzi z telefonu Posła Lecha Deptuły

      - nagranie pochodzi z telefonu Posła Lecha Deptuły ale nastąpiło już po katastrofie poprzez przypadkowe wybranie np. ostatniego wybieranego numeru w trakcie akcji ratowniczej poprzez nadeptanie na leżący telefon lub wybranie połączenia, które znalazły telefon.

      - godzina w systemie operatora jest nieprawidłowo ustawiona.
      (...)

      Usuń
    11. cd

      Dwie pierwsze hipotezy są od czapy, bo zakładają, że zona nie rozpoznała głosu męża, natomiast hipoteza trzecia, to jest prawidłowy trop.
      Dlaczego?

      Dlatego, ze:

      - mąż dzwonił z Rosji i do tego ze strefy czasowej moskiewskiej
      - w dniu 10.04.2010 roku stosowano czas moskiewski zimowy MSK GMT/UTC+3
      - jego aparat/smartfon był zalogowany w tamtejszej stacji komórkowej
      - godzina rozmowy jako 9:46:51 MSK GMT/UTC+3, to w przeliczeniu na czas polski letni CEST GMT/UTC+2 to godzina 8:46:51 czyli po oficjalnym czasie "katastrofy".
      Dlaczego taka, skoro o 8:41 wg MAK, KBWLLP i podkomisji MON, wszyscy już mieli nie żyć?

      Ano dlatego, że o tej godzinie samolot, który wylądował(został tam sprowadzony) na wojskowym lotnisku około 8:41 był przejmowany przez rosyjskie służby i stąd też ta panika u dzwoniących Delegatów(Surówka, Deptuła) do rodzin czy do służb(Prezydent i Agnieszka z BOR).

      Czas wysadzania samolotu dublera około 10:35 - 10:36 podawał śp. W.Bater, A. Wosztyl a także strażak Muramszczikow, pełniący tego dnia służbę na Siewiernym(ten, którego Bul-Komorowski odznaczył podczas pobytu w maju 2010 roku w polskiej ambasadzie w Moskwie).

      Podał on czas wybuchu jako "około 40 minut po odejściu Ił-76MD".

      Jeśli przymiemy godzinę odejścia IŁ-76MD jako około 9:55 c.m., to dodając "40 minut" otrzymamy czas około 10:35 c.m.(~8:35 c.p.)

      Dlaczego nie przyjęto w Raportach tej godziny jako czasu katastrofy?

      Nie mogli, bo samolot TU154M nr 101 był jeszcze w powietrzu a sygnałem do uruchomienia "katastrofy" było lądowanie samolotu na zaplanowanym lotnisku i odbyło się ono około 10:40 - 10:41 c.m.(8:40 -8:41 c.p.).

      Usuń
    12. cd

      Taki czas podali do protokołu prokuratorzy rosyjscy i polscy, sporządzonego podczas nocnej narady z 10/11.04.2010 roku.

      Przyjmując czas startu TU154M nr 101 z Okęcia jako 7:21 c.p.(9:21 c.m.) i lądowaniu o 8:41 c.p.(10:41 c.m.) otrzymamy czas lotu jako 1:20 h(80 minut).
      Dystans Okęcie - Sieszcza, ze zniżaniem od punktu ASKIL do wysokości kręgu Siewiernego i potem wznoszenie i znowu zniżanie do lądowania, to około 950 km.
      Daje to średnią prędkość przelotową około 715 km/h(lot na pułapie FL330 na dystansie Okęcie - Siewiernyj - podejście wschodnie z kręgu nadlotniskowego, to daje średnią około 745 km/h.

      Usuń