Jacek
Sasin (https://www.youtube.com/watch?v=GS0HM1qUTsw): Ja
takiej mgły chyba w życiu nie widziałem, tak gęstej, jak tam
było.
Ale
ona
była
tylko
na lotnisku.
To wyłącznie miejscowe zaleganie mgły, ograniczające się do lotniska potwierdza zdjęcie zamieszczone w raporcie Zespołu Parlamentarnego z 2015 roku (str.208) - pn. "Relacje 200 świadków"
Skąd się właściwie wzięła?
Skąd się właściwie wzięła?
Nauczycielka
polskiego pochodzenia
(http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101222&typ=po&id=po01.txt):
(Mgła)
w
pewnym momencie zaczęła gwałtownie gęstnieć, jakby "wychodziła
z ziemi". Kładła
się gęstymi płatami wyraźnie od strony jaru, który
od szosy dzieli odległość
około jednego kilometra. Z
opisu nauczycielki wynika, że mgła wypełzła z jaru i przemieściła
się w kierunku szosy w stronę lotniska Siewiernyj.
Tego
poranka,
właśnie
znad jaru
– zbaczając
nieco z kursu z uwagi na błędny sygnał BRL – nadlatywały
samoloty.
Pęd
ciągniętego
za nimi powietrza,
porywał
ze
sobą mgłę, w kierunku lotniska. Wędrowała
korytarzem pomiędzy dwoma ścianami drzew.
Sam
lekki wietrzyk, który wiał tego poranka
w
Smoleńsku, mógł jej bowiem
za bardzo nie
poruszyć. Gdyż
choć
„wiało
ze
wschodu”
-
wiatru
właściwie nie było. Prędkość bryzy wynosiła
7
km/h. Jest
to podmuch ledwo wyczuwalny na skórze. Powietrze
porusza
się
wówczas
tak,
jak idący szybkim marszem człowiek.
Pliusnin:
Ciśnienie
7-45,
wiatr 140, 2
metry.
Nic
dziwnego, że podchodzący (przed Tupolewem) do lądowania, z
prędkością 180-200
km/h, polski Jak-40 mógł tę mgłę
z
łatwością „przeskoczyć”.
Sypko:
A
co ty mówisz, za mgłę <go> wyniosło?
Kontrolerzy
z
„Siewiernego” martwili
się jednak, że może zerwać się większy wiatr, który naruszy
ten przedziwny lotniskowy subklimat
z
wolno napływającą mgłą.
AA:
Wiaterek
się
wzmaga,
może
prześcignąć…
(„нагонить”
znaczy po rosyjsku dopędzić,
dogonić,
dognać,
doścignąć, wyprzedzić,
prześcignąć
–
RM)
Pliusnin:
Lepiej
żeby nie. Będzie
jeszcze gorzej,
jeśli
on się wzmoże.
AA:
Nie,
ale
mógłby
przepędzić
jeszcze...
Plusnin:
Teraz
z drugiej (z
innej)
...
O
godzinie 8:25, na około 10 minut przed czasem kiedy miał podchodzić
Tupolew, z drugiej strony (czyli od zachodu) przeszedł tuż nad
płytą lotniska Ił-76. Jego manewr mógł powstrzymać wędrówkę
mgły na zachód, gdyż zmienił na moment kierunek wiatru.
O godzinie 8:25, na
około 10 minut przed czasem kiedy miał podchodzić Tupolew, z drugiej
strony (czyli od zachodu) przeszedł tuż nad płytą lotniska Ił-76. Jego
manewr mógł powstrzymać wędrówkę mgły na zachód, gdyż zmienił na moment
kierunek wiatru.
To zjawisko narastania (zagęszczania) mgły przy odwróconym wietrze, nie uszło uwagi naszego ambasadora
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/romek-m/smolenska-operacja-militarna-kryptonim-mgla
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
To zjawisko narastania (zagęszczania) mgły przy odwróconym wietrze, nie uszło uwagi naszego ambasadora
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/romek-m/smolenska-operacja-militarna-kryptonim-mgla
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
To
zjawisko narastania (zagęszczania)
mgły
przy odwróconym
wietrze,
nie
uszło uwagi
naszego
ambasadora.
Jerzy
Bahr
(http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,8941828,Startujemy.html?as=5):
Tumany
chmur szły od lewej strony do prawej. Było ich coraz więcej,
narastały w błyskawicznym tempie.
Ale
nie tylko on. Zbijanie
się
mgły (i jej uszczelnianie),
tuż przed podejściem
Tupolewa
dostrzegł
także dowódca Jaka-40/044.
Artur
Wosztyl (https://www.youtube.com/watch?v=7U6fBGbelRs&t=11s): Jak
już byli na prostej do pasa w Smoleńsku,
te
warunki
się tak jakby pogorszyły. Było tak, że ta warstwa mgły przyszła,
ograniczyła widzialność do 400 metrów, ale nie odpłynęło to.
Na to napłynęła nowa warstwa, tak jakby spotęgowała ten efekt i
dodatkowo się jeszcze zmniejszyła
widzialność
do około dwustu metrów. Skwitowaliśmy to w ten sposób, że teraz
to już w ogóle nic nie widać. Najlepiej jakby w ogóle nie
podchodzili bo to nie ma sensu w sumie. Bo z tego się i tak nie da
wylądować i tak. No i Remek (…) Muś poszedł do samolotu podać
przez radio „Arek teraz widać dwieście”.
(…)
Przy tych warunkach, oni wiedzieli, że się nie da wylądować. (…)
Nie
znam
pilota,
który wykonałby coś takiego.
Nie
tylko Dowódca Jaka-40/044 tak sądzi. Podobnego zdania jest śp.
Krzysztof Zalewski (w: „Lotnictwo” nr specjalny (14), kwiecień
2011): Jasne
jest, że warunków do lądowania nie było – przy podstawie chmur
50 m, zejście
do wysokości decyzji 100 m nie ma sensu.
Czy PLF-101 mógłby podejść tak blisko? Teoretycznie Tupolew, czy inny samolot mógłby to zrobić bez trudu, choć uważam, że nasza załoga odeszła już po informacji przekazanej jej przez Remigiusza Musia (piszę o tym szczegółowo tutaj).
Dlaczego bez trudu? Odpowiedź
jest prosta. Jeśli mgła „była tylko na lotnisku,”
oraz „wypełzła z jaru”, którego początek znajdował się
półtora kilometra od pasa lotniska, to znaczy że samolot mógłby
prawie
do samego końca podchodzić w dobrych warunkach. Prawdopodobnie
dopiero przeszedłszy dalszą radiolatarnię (na cztery kilometry
przed jarem, czyli około 5 - 6 km od pasa) piloci zobaczyli by
przed sobą ścianę mgły.
Moim zdaniem - podkreślam to jeszcze raz - nasz Tupolew nie podszedł jednak bliżej niż do czwartego zakrętu, skąd odleciał na lotnisko zapasowe.
Jednak jakiś samolot około godziny 8:35 w okolicy lotniska przecież się pojawił.
Moim zdaniem - podkreślam to jeszcze raz - nasz Tupolew nie podszedł jednak bliżej niż do czwartego zakrętu, skąd odleciał na lotnisko zapasowe.
Jednak jakiś samolot około godziny 8:35 w okolicy lotniska przecież się pojawił.
Wiktor
Ryżenko - Kontroler Lotów
(http://10iv2010.blogspot.com/2015/01/xxviii-tajemnicze-1500-metrow.html):
W
odległości dwóch kilometrów wskaźnik na czujniku lokatora
lądowania mrugnął i ślad od tego mrugnięcia znajdował się na
linii zejścia. W
odległości 1,5-1,7
kilometra od pasa startów i lądowań,
wydałem załodze TU-154 komendę - „Horyzont”, ale przy tym na
monitorze czujnika nie widziałem już TU-154.
(Ryżenko
mówi o TU-154M, choć dziennikarz Ryszard
Klimuszko pisze tutaj (link is external), że zaraz po zniknięciu
wskaźnika, kontroler lotów był przekonany, że to spadł rosyjski
samolot.)
O braku kontaktu z samolotem mówi też gubernator obłasti smoleńskiej Siergiej
Antufiew
(https://www.youtube.com/watch?v=DIxXEm4Uhro&t=10s)
:
A
potem dyspozytor mówi: "Łączność się zerwała", kiedy
samolot podchodził do lądowania.
Czyli
mówiąc krótko – według
KL - czujnik
jakiegoś samolotu mrugnął i
zniknął.
Było to 1,5 do 2 km od progu pasa, czyli na
kilometr
– półtora przed „miejscem katastrofy”.
Jak wytłumaczyć to
zniknięcie kursora w
tym
miejscu?
Niech
za
odpowiedź
na to pytanie, a równocześnie za komentarz do słów Wiktora
Ryżenki posłużą dwie relacje. Jedna to wypowiedź
amerykańskiego
specjalisty od przetwornic, będących na wyposażeniu amerykańskiej
armii, a druga
-
zeznanie rosyjskiego milicjanta.
Ben
Filner - szef ekipy testującej przetwornicę do produkcji
nieinwazyjnej „mgły” US Army
(https://www.youtube.com/watch?v=Z2_Sx_CDriA):
Materiał
powodujący odbicia fal, to włókienka węgla, przypominające
wyglądem
unoszącą
się w powietrzu kocią sierść (świadkowie
w Smoleńsku mówili o „mgle w płatach” - RM). Tak
jak dym uniemożliwia, czy też blokuje widoczność, tak (zwarte
w nim)
włókienka
węgla blokują fale radaru, uniemożliwiają im powrót do
nadajnika. (Rosjanie
mają też swoje urządzenie do produkcji mgły, o nazwie TMC-65 –
https://www.youtube.com/watch?v=weJUwRNpdGc
).
W każdym razie, niezależnie od tego czy sygnał był czy też go nie było - żaden ze świadków nie potwierdził, że widział naszego Tupolewa w powietrzu.
W każdym razie, niezależnie od tego czy sygnał był czy też go nie było - żaden ze świadków nie potwierdził, że widział naszego Tupolewa w powietrzu.
Marek
Pyza (cytat z artykułu
"Awaria
za awarią, zeznania toczka w toczkę i kto tu się pomylił.
Ujawniamy nowe fakty dotyczące katastrofy smoleńskiej" - Marka
Pyzy
-
„W
Sieci” nr 2/2012) pisze o znajdujących się w pobliżu lotniska stróżach rosyjskiego prawa: : wszyscy
milicjanci zeznają też, (…) że nie widzieli natomiast tupolewa w
powietrzu, mimo że znajdowali się bardzo blisko miejsca zdarzenia –
nawet kilkadziesiąt metrów od pasa startowego.
***
Jeden
element mi w tym wszystkim tylko nie pasował. Przecież
jeśli
była by to
militarna
operacja wojsk rosyjskich – polegająca na zmuszeniu samolotu wroga
do odejścia na inne lotnisko, a potem symulacja jego podejścia oraz katastrofy – to,
żeby
mogła
się ona powieść, musiała by być ćwiczona już
wcześniej.
Pliusnin:
Ale
kiedy, ale kiedy .. tych dwóch FSB-owców kiedy przyjmowałem, taka
właśnie pogoda była.
I
na sam koniec, tytułem podsumowania, fragment
wypowiedzi
ambasadora Jerzego
Bahra
(https://opinie.wp.pl/jerzy-bahr-o-katastrofie-w-smolensku-nagle-zrobilo-sie-kompletnie-bialo-6016710259229313a):
Z
polskiej strony była pod tym względem wielka nieufność, tzn. nie
wierzono w dobrą wolę gospodarzy. Uważano,
że Rosjanie chcą wymusić lądowanie gdzie indziej
(...). I to jednoznacznie było powiedziane: Rosjanie
będą robić wszystko, żebyśmy tam "nie siedli".
A propos Jacka Sasina, obecnie guru PiSowskiego- swego czasu, 8 lat temu napisałam do prokuratura Sremeta zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez tegoż osobnika:
OdpowiedzUsuńhttps://www.salon24.pl/u/niemcy/340969,a-seremet-prok-generalny-czy-j-sasin-zlamal-kodeks-karny
A tu akt drugi:
https://www.salon24.pl/u/niemcy/705404,sasin-swieta-krowa-iii-rp-z-mojego-archiwum
Dlaczego nikt z dziennikarzy zajmujących sie sprawą 10 Kwietnia nie podjął tematu?
"...jednoznacznie było powiedziane: Rosjanie będą robić wszystko, żebyśmy tam "nie siedli"."
OdpowiedzUsuńW tym miejscu należałoby nadmienić, że polska delegacja nie miała pozwolenia Rosji na wlot w jej obszar powietrzny. Takie pozwolenie wydano dopiero kilka dni później, już po "katastrofie".
Dr. Paweł Przywara, legendarny FYM tak to skomentował w prywatnym emailu (pozwolił mi zacytować):
OdpowiedzUsuń"Z tego względu, że nie było z ruskiej strony oficjalnego potwierdzenia wizyty, wyjątkowo podejrzanie wygląda otoczenie samego LK, które to otoczenie składające się z tzw. ocalałych z katastrofy (tudzież tych, co "mieli lecieć", a nie polecieli resp. "mieli żegnać" na lotnisku, a nie żegnali) musiało przeć ku tej wizycie, a teraz urządza sobie ono makabryczny taniec rocznicowy"