sobota, 21 grudnia 2019

Rozdział III : Dziennikarska szpica

Wynurzają się z chmur, by szybko opaść ku płycie lotniska, otoczonej ciemną linią drzew. Za iluminatorami poszarpane w strzępy obłoki. Przypominają trochę nawijane na patyk warstwy cukrowej waty. Opary ustępują miejsca plamistej szarości poprzetykanej bladymi ścianami bloków, drogami i nierówną linią lasu. Po chwili daje się odczuć uderzenie kół płatowca o ziemię. Samolot tłucze się po płytach pasa, jak gdyby za chwilę miał zeskoczyć z podwozia, po czym zwalnia, zatrzymuje i rozpoczyna kołowanie. W kabinie rozlega się metaliczna seria odpinanych pasów. Pasażerowie ożywiają się, kontemplując ciemny, alergiczny krajobraz - nie tyle nawet budzącego się tu przedwiośnia, co raczej depresyjnego pozimia.



O której godzinie miało miejsce lądowanie Jaka-40/044 na „Siewiernym"? Zapytani o to jego pasażerowie wydają się być zdezorientowani. Milkną, zbierają myśli, coś cicho i długo kalkulują, a potem każdy z nich wskazuje inną godzinę. Różnice są duże. Od 6:55 Pawła Świądrai, do 7:25 Jana Mrozaii. Dowódca statku - porucznik Artur Wosztyl zdecydowanie zeznaje natomiast, że na „Siewiernym” lądowali o godzinie 7:25iii. No dobrze, ale przecież autorzy raportu Millera mówią o 7:17, a prascy prokuratorzy w uzasadnieniu umorzeniaiv wspominają o 6:50? Gdy się do tego jeszcze doda to, co jest w raporcie MAKv, czy w notatce dyżurnego meteorologa Sił Zbrojnychvi możemy otrzymać z tego lądowanie całkiem niezłej, powietrznej floty Jaków.
Więc może by po prostu policzyć o której przyleciał ten Jakvii

Z Warszawy do Smoleńska jest około 780 kilometrów. Gdy dodać do tego długość kręgu nadlotniskowego, który samolot musi pokonać, by lądować od nakazanej mu przez kontrolerów z „Siewiernego" wschodniej strony - czyli 70 km - daje nam to w sumie 850 km.
Przelotowa prędkość Jaka-40 to 420 km/h, a maksymalna 600. Aby przebyć ten dystans w godzinę i dwadzieścia pięć minut i znaleźć się na „Siewiernym" o 6:50, samolot musiałby lecieć ze średnią prędkością 555 km/h. Realnie nie jest to do udźwignięcia przez tę maszynę. 
Faktycznie Jak-40 powinien pojawić na „Siewiernym" pomiędzy 7:15, a 7:30 czasu polskiego. Czyli godzina podana przez Artura Wosztyla znalazłyby się w tym przedziale. Tak, ale nie tylko... Przecież także i stenogramy mówią o godzinie 7:15, a raport Millera o 7:17. W tych widełkach mieszczą ją również relacje kilku dziennikarzy oraz informacja z Centrum Hydrometeorologii, zawarta w notatce sporządzonej przez Henryka Grzejdaka, która znajduje się w prokuratorskich aktach. Mówi się w niej o godzinie 7:22viii
 
No to może po prostu jest ktoś, kto godzinę tę dobrze zna?
Pierwszy pilot - porucznik Artur Wosztyl - uśmiecha się z ledwo dostrzegalną w kącikach ust ni to kpiną, ni niedowierzaniem. Czy może mieć jakiekolwiek wątpliwości? Miał przecież podczas rejsu cały czas przed oczami zegar pokładowy. Musi godzinę lądowania odnotować i podpisać w rozkazie lotu, zaraz po zakończeniu kołowaniaix. No i rzecz chyba najistotniejsza - swoje pierwsze zeznanie składa zaledwie kilka godzin po przyziemieniu w Smoleńsku. Powtarza tylko to, co odnotował i podpisał w rozkazie jeszcze przed tą tragedią. Czy może mówić coś innego niż to, co znalazło się w dokumentach? Jak może nie pamiętać godziny lądowania? I kiedy niby miałby czas i głowę na to, by przyjąć jakąś „taktykę śledczą", skoro jest przesłuchiwany tuż po swoim przylocie do Warszawy? Powtarza więc po raz kolejny, ważąc słowa:


Lądowanie w Smoleńsku odbyło się o godzinie 7:25 czasu polskiego.



I chociaż podczas kolejnego zeznania w prokuraturze, 21 kwietnia 2010 roku, godzinę lądowania w Smoleńsku już nieco zmodyfikuje, mówiąc, że miało ono miejsce „około 7:20”x, to nie zmienia to faktu że stało się to o 7:25. Moją pewność wzmacniają bowiem słowa jeszcze jednej osoby, jedynej z Polski, którą dopuszczono do części z rosyjskich dokumentów, i to w początkowej fazie dochodzenia. Był nią Edmund Klich – pierwszy przewodniczący KBWLLP badający "katastrofę Tu-154M", akredytowany również przy rosyjskiej komisji analizującej zdarzenie. W liście do Donalda Tuska, datowanym na 15 kwietnia 2010 roku, czyli w okresie gdy pracowano głównie nad tym jaka była widoczność, pisał onxi: O godz. 7.26 (warunki meteo - RM) są następujące: zachmurzenie pełne 10/10 - stratus, podstawa 100m, widzialność 1 km. W tym czasie 7.26 ląduje Jak-40.


Można by zapytać – po co, aż tak wnikliwie dochodzić czasu lądowania pierwszego, tego dnia, polskiego samolotu na „Siewiernym”? Odpowiedź jest prosta. Jest to punkt odniesienia dla kolejnych wydarzeń. Wielu świadków, opowiadając, nawiązuje bowiem do lądowania „wosztylowego” Jaka-40. Jak ważna jest to godzina doszedłem dosyć późno, już po zapoznaniu się z wieloma relacjami świadków. Okazał się jednak kluczem do tej historii.


Samolot zatrzymuje się przy końcu pasa.


- Zatrzymaliśmy się na płycie 0-3-1.
- Powiedz mu, żeby o 180 stopni się obrócił.
- 0-3-1 na 180.
- Dokąd on, kurwa, kołuje?
- 0-3-1 Prosto. Kołujcie, prosto, po głównej magistrali.
- Co on do cholery robi? Mówię mu prosto, a on w prawo idzie.
- Ja nie rozumiem, jak on może nie rozumieć "na 180." Papa Lima Foxtrot 0-3-1, prosto kołujcie, prosto.


Wolno suną na postój. Płyną pod nisko zawieszonym niebem. Wzdłuż linii ogromnych stalowych ptaków, toczonych przez rdzę. Wydrążonych skorup, salutujących im szyderczo dziurawym skrzydłem, uniesionym dziobem. Jakby płynęli wzdłuż mrocznego wybrzeża Wielkanocnej Wyspy. 
...........................................................
 
  
i Paweł Świąder. Dziennikarz RMF24 (http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-pawel-swiader-boje-sie-powrotu-do-polski,nId,272706): "Nasz lot do Smoleńska trwał mniej więcej półtorej godziny (...) Pamiętam tylko, że wyszliśmy z chmur tuż nad pasem lotniska".

 
ii Jan Mróz. Dziennikarz TVN24 [ wywiad dla: freeyourmind.salon24.pl za http://freeyourmind.salon24.pl/563693,rozmowa-z-j-mrozem] "FYM: Jak długo trwał lot? JM: Chyba około 2 godziny"

 
iii Artur Wosztyl. Dowódca Jaka-40/044. Zeznanie z 10.04.2010 (http://www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/protokoly-Wosztyl.pdf): "Lądowanie w Smoleńsku odbyło się o godzinie 7:25 czasu polskiego".

 
ivUzasadnienie umorzenia postępowania w sprawie o niedopełnienie obowiązków służbowych przez wysokich funkcjonariuszy publicznych (V Ds 32/11 – Prokuratura na Warszawskiej Pradze str. 155 [ za: http://www.naszdziennik.pl/uploads/special/uzasadnienie.pdf]): "Wcześniej, około godziny 8.50 czasu miejscowego (6:50 polskiego – przyp. autora), na lotnisku w Smoleńsku wylądował samolot Jak-40 z dziennikarzami, którzy po przeprowadzeniu kurtuazyjnej odprawy paszportowej udali się autokarami na cmentarz do Katynia".

 
v Raport MAK, str.17 (http://www.komisja.smolensk.gov.pl/kbw/komunikaty/8695,dok.html): " Wcześniej, o 7.15, na WPP 26 lotniska Smoleńsk „Północny” wylądował samolot Jak-40, wykonujący rejs PLF 031."

 
vi Artykuł z 30.07.2011. Na celowniku prokuratury (http://www.newsweek.pl/na-celowniku-prokuratury,80236,1,1.html): " Załoga jaka poinformowała, że podczas ich lądowania o 7.22 widzialność wynosiła dwa kilometry, zaś chmury wisiały na 60 metrach".

   
vii Dane techniczne i osiągi samolotu Jak-40 [za: http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/1366/126/Jakowlew-Jak- 402]

 
viii Artykuł z 30.07.2011 (http://www.newsweek.pl/na-celowniku-prokuratury,80236,1,1.html): " Załoga jaka poinformowała, że podczas ich lądowania o 7:22 widzialność wynosiła dwa kilometry, zaś chmury wisiały na 60 metrach".

 
ix Artur Wosztyl. Zeznanie z dnia 12 marca 2012 roku (http://www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/protokoly-Wosztyl.pdf): "Dane takie (o locie -RM) odnotowywane były w rozkazie lotu, każdorazowo po wykonanym zadaniu. Odnotowywane informacje, to data i godzina startu i lądowania, czas od uruchomienia silników do ich wyłączenia, z rozbiciem na czas startu i lądowania oraz warunki meteorologiczne w czasie i miejscu lądowania. (...) Dane o czasie wpisywane były w oparciu o pokładowy zegar. Dane meteorologiczne wpisywano w oparciu o informacje uzyskane z wieży przed lądowaniem oraz realną obserwację w czasie lądowania. Rozkaz wypełniany był z reguły przez drugiego pilota (...) Dowódca załogi był zobowiązany do weryfikacji wpisanych danych. (...) rozkaz po jego wypełnieniu musiał podpisać dowódca (...)"


x Artur Wosztyl. Zeznanie z dnia 21 kwietnia 2010 roku ( www.idziemy.pl/imgs_upload/dokumenty/20150121_protokol_wosztyl.pdf ): „Po wylądowaniu około godziny 7:20 warunki atmosferyczne panujące na lotnisku utrzymywały się przez jakiś czas, myślę, że przez około 30 minut, na podobnym poziomie jak przy moim lądowaniu.”
  
xi Edmund Klich (przewodniczący KBWLLP, akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej zdarzenie z 10.04.2010 w liście do Donalda Tuska z 15.04.2010 - za "Moja czarna skrzynka. Dokumenty" na str. 11 pisze, operując czasem rosyjskim, przesuniętym o dwie godziny do przodu w stosunku do czasu polskiego): O godz. 9.26 są następujące : zachmurzenie pełne 10/10 - stratus, podstawa 100m, widzialność 1 km. W tym czasie 9.26 ląduje Jak-40.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz