wtorek, 10 grudnia 2019

Rozdział II : Przed brzaskiem

Lotniskowe latarnie rozsiewają grudki żółtawego blasku. Stojące na wojskowym Okęciu samoloty ledwie szarzeją pośród ogarniającej wszystko ciemności. Około czwartej rano przybywają pierwsi pasażerowie. To dziennikarze. Według pierwotnego planu, połowa z nich miała polecieć do Katynia tym samym samolotem co Prezydent(1). Druga natomiast, inną maszyną, wraz z częścią Delegacji. Niektórzy z żurnalistów jednak już dzień wcześniej, inni dopiero po przybyciu na miejsce dowiadują się, że tym razem żaden z nich nie poleci z głową państwa(2). Podczas prezydentury Lecha Kaczyńskiego taka sytuacja, aby reporterzy - a przynajmniej jakaś ich część - nie leciała wraz z nim, zdarzy się dzisiaj po raz pierwszy(3). Wygląda więc na to, że sytuacja jest szczególna, a cała wyprawa obarczona dużym ryzykiem. Dziennikarze dowiadują się też, że mają podróżować jednym z przygotowanych wcześniej Jaków-40.
Mający rozpocząć w tym dniu o godzinie piątej, całą eskapadę samolot, weźmie na pokład jednak tylko kilkunastu z nich.  

Zaspane, blade twarze mocno odcinają się od jasnobrązowych zagłówków foteli. Na pokładzie Jaka jest klaustrofobicznie ciasno. Widoczne jest to szczególnie teraz, gdy przedział pasażerski samolotu wypełniony jest do ostatniego miejsca. Schodki znajdujące w części ogonowej unoszą się i zgrzytliwie chowają, wraz z wejściem ostatniego z pasażerów. Słychać szczęk zatrzaskiwanych pasów bezpieczeństwa; skrzypienie foteli i pojedyncze, wyrwane z kontekstu słowa. Zegary w wyłączanych właśnie przez dziennikarzy telefonach komórkowych wyświetlają godzinę 5:00(4). Pasażerowie przygotowują się do lotu, rozkładają gazety, wyglądają przez iluminatory. 


W tym samym czasie porucznik Artur Wosztyl - dowódca samolotu - próbuje odpalić silnik rozruchowy(5). Według jego relacji, po trzeciej bezskutecznej próbie, miał skontaktować się z dyżurnym lotu, by po chwili otrzymać od niego jasną decyzję. Załoga i dziennikarze mają przesiąść się do stojącego nieopodal drugiego Jaka-40.
Dowódca samolotu niemal szczelnie wypełnia swą sylwetką wejście do salonki, która oddziela przedział pasażerski od kabiny pilotów. 

- Niestety. Nie udało nam się odpalić maszyny. Bardzo państwa przepraszam, ale musimy przesiąść się do drugiego Jaka.
- A czy w razie czego jest jeszcze trzeci(6)? 
-Tak, stoi w hangarze - odpowiada bez uśmiechu pierwszy pilot. 

Po chwili opadają schodki pod częścią ogonową maszyny. Grupa dziennikarzy wychodzi przez opuszczony trap samolotu, obok kuchennego zaplecza Jaka-40. Tam mimowolnie rejestrują w pamięci uśmiechniętą twarz stewardessy. Wychodzą na zewnątrz, w gasnącą noc. Patrzą na oświetlone pięterko salonki, w poczekalni wojskowej części Okęcia. Widzą kłębiące się tam cienie przygotowującej się już do wyruszenia drugiej grupy podróżnych(7).
Aby dostać się do kolejnego z Jaków muszą przejść obok ogromnego, stalowego cielska Tu-154M. Słyszą, jak kolos rozgrzewa się do lotu, wypróbowując po kolei wszystkie swe silniki. Nie widzą w tym nic dziwnego, skoro według informacji jakie przed chwilą posiedli, jego wylot zaplanowany został ledwie na "godzinę po" ich wylocie(2). 
Pilotom Jaka bez problemu udaje się odpalić kolejną maszynę i około godziny 5:25(8) pierwszy z odlatujących dziś samolotów odrywa się od płyty okęckiego lotniska(9).
Samolot wzbija się w powietrze. Rozgrzane kawą ciała pulsują pod pancerzem Jaka. Unoszą się coraz wyżej, nad żywicznymi lancami sosen i świerków. W studni przestworzy. Na twarzach podróżnych osiadają zmęczone ćmy przedświtu.

....................................................

(1) Mówi o tym e-mail dyr. w Kancelarii Prezydenta Katarzyny Doraczyńskiej z 11 marca 2010: „Dziennikarzy zgodnie z ustaleniami weźmiemy 14, połowa w JAKu, połowa w TU". Biała Księga (http://www.eostroleka.pl/biala-ksiega-pis-pdf,art25233.html) załącznik nr 19; str. 50
(2)  Paweł Świąder. Dziennikarz RMF24 (http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-pawel-swiader-boje- sie-powrotu-do-polski,nId,272706): Dopiero na Okęciu okazało się, że dziennikarze mają lecieć Jakiem, a dopiero godzinę po nas wystartuje Tupolew.
(3) Agnieszka Skieterska. Dziennikarz Polskiego Radia dla Zagranicy (http://okonabalkany.blox.pl/2010/04/Po-tragedii-w-Katyniu.html): " W czasie całej prezydentury Lecha Kaczyńskiego, wedle mojej wiedzy, media tylko raz leciały osobnym rządowym samolotem, właśnie w sobotę 10 kwietnia 2010 roku".
(4) Piotr Ferenc-Chudy. Dziennikarz Gazety Polskiej [w:] „Jak przez mgłę” Gazeta Polska nr 15(872)/2010 : "Odbieram identyfikator. Oddaję paszport i około godziny piątej rano wsiadam na pokład samolotu Jak. Prezydencki Tupolew stoi tuż obok".
(5) Artur Wosztyl. Dowódca Jaka-40/044. Zeznanie z 10.04.2010 (http://www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/protokoly-Wosztyl.pdf): "Z uwagi na fakt, iż w wytypowanym do lotu samolocie nie udało się uruchomić silnika rozruchowego po trzeciej próbie w porozumieniu z dyżurnym ruchu lotniczego zmieniono samolot, który bez jakichkolwiek problemów uruchomił się i wykonano wylot".
(6) Paweł Świąder. Dziennikarz RMF24 (http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-pawel-swiader-boje- sie-powrotu-do-polski,nId,272706): >>Pilot grzecznie przeprosił mówiąc, że musimy przenieść się do drugiego Jaka, który stoi obok. Ktoś zażartował: "Jest jeszcze trzeci?" "Tak" - odparł pilot. "Czeka w hangarze"<<. 
(7) Piotr Ferenc-Chudy. Dziennikarz Gazety Polskiej [wywiad dla TVP Info. za 11.04.2010 http://freeyourmind.salon24.pl/665586,powrot-na-okecie]: " W tym momencie już Tu prez-, yyy, ten tupolew prezydencki już grzał swoje silniki i zdaje się, że w saloniku dla VIP-ów już byli zgromadzeni ludzie, którzy mieli wsiadać do jaka, do, do tupolewa. My mieliśmy już starto-…”
MG: „To jest, rozumiem, ostatni moment, kiedy ich widzieliście, tak?”
PF-C: „Yyy… mi się wydawało, że widzę po prostu przez te szyby z tego salonu dla VIP-ów. No ale zaraz żeśmy startowali, wsiadaliśmy szybko do tego drugiego jaka, no i szybciutko żeśmy startowali”. 
(8) Remigiusz Muś - nawigator, oraz Artur Wosztyl - pierwszy pilot, zgodnie zeznają podczas przesłuchania w dniu 10 kwietnia, iż start ich Jaka miał miejsce o godzinie 5:25
(9) Tytuł artykułu: Dziennikarze lądowali w Smoleńsku godzinę przed prezydentem. Data artykułu: 10.04.2010 22:36(http://www.press.pl/newsy/prasa/pokaz/22257,Dziennikarze-ladowali-w-Smolensku-godzine-przed-prezydentem): "Niedługo przed katastrofą, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i towarzyszące mu osoby, na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem wylądował samolot z dziennikarzami, którzy mieli obsługiwać uroczystości w lesie katyńskim. Dziennikarze wylecieli z Warszawy ok. 5.30. Przed startem musieli zmienić jedną maszynę Jak-40 na inną (...)"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz