sobota, 16 stycznia 2021

Mamy taką prawdę o Smoleńsku na jaką zasługujemy? Niezwykłe relacje smoleńskich świadków (1)

10 czerwca 2010 roku, pod namiotem Solidarnych 2010, na Krakowskim Przedmieściu, były zastępca szefa Kancelarii Prezydenta – Jacek Sasin, powiedział :
Ja rozmawiałem z takim emerytowanym pilotem z tego 36 pułku, który zresztą tysiące godzin wylatał na tym tupolewie. I on odsłuchiwał to nagranie z czarnej skrzynki, które pani Anodina puszczała tam, na tej konferencji prasowej swojej. I tam jest takie uderzenie, które zostało zinterpretowane jako uderzenie o drzewo, prawda. On mówił, że to absolutnie nie jest prawda że to jest uderzenie o drzewo. Że to jest bardzo charakterystyczny odgłos kół, które uderzają o podłoże, prawda. Że jak ktoś latał tym samolotem, te tysiące godzin to dokładnie ten odgłos zna, prawda." (https://youtu.be/NX8c88s1b3c)

Słowa te wywołują u słuchających konsternację.

  • Proszę Pana, ale to nie ma sensu.

  • Dlaczego? - pyta zbity nieco z pantałyku Sasin.

W odpowiedzi słychać tylko strzępy zdań, będących – w przekonaniu jego polemistów - racjonalnymi kontrargumentami przeciwko "dziwnej teorii", którą głosi były pracownik Kancelarii Prezydenta. Jacek Sasin, sądząc po wyrazie twarzy, wydaje się być nieco zdumiony, a może nawet trochę skonfundowany.

Tym bardziej, że nie była jedyna taka sytuacja podczas tego spotkania. Chwilę wcześniej Sasin odpowiadał bowiem na pytanie o mgłę:

 


(https://youtu.be/3u5VkHSk9FE): "
Ta mgła 10-tego była rzeczywiście dziwnym zjawiskiem. Wyjeżdżając rano z hotelu, przy wyjeździe na cmentarz nie było mgły, na cmentarzu w Katyniu mgły nie było. Ja mgłę zobaczyłem (...) kiedy pojechaliśmy tam na to lotnisko (...). Ja takiej mgły to chyba w życiu nie widziałem. Takiej gęstej jak tam było. Ale ona była tylko na lotnisku.

Po tej wypowiedzi jakiś "bardzo uważny" słuchacz postanawia podzielić się, z kolei, swoimi "prywatnymi" spostrzeżeniami. Mówi: "Tylko - panie ministrze - telewizja pokazywała, ja sam to widziałem na własne oczy, jak gaszono samolot, to tam było wszystko czytelne. Ja tam mgły nie widziałem jak gaszony był samolot. Ja wszystkich strażników widziałem..."

Po co mi świadek, skoro sam wiem wszystko lepiej?! Co będzie mi mówił jakiś bezpośredni uczestnik wydarzeń, że samolot z Prezydentem na pokładzie mógł przyziemić i że mgła była tylko punktowo na lotnisku, skoro "ja sam widziałem, na własne oczy", to że było inaczej. Bo przecież to właśnie ja "znam całą prawdę". Widziałem wszystko na własne oczy, na ekranie... 

Dlaczego tak ciężko przebić się bezpośrednim relacjom świadków, przez skorupę naszych zaskorupiałych przekonań? Wnieść coś nowego do galerii obrazów, w której się rozsmakowaliśmy? 

Może dlatego, że mamy naturalną predyspozycję do budowania przekonań, na podstawie pierwszych uzyskanych wiadomości, czy pogłosek? I do trwania przy nich.

Często zadaję sobie pytanie – po co ruszać temat Smoleńska, skoro każdy ma na jego temat jakąś własną prawdę? I dobrze mu z nią. Po co odgrzebywać sprawy sprzed 11 lat? Kogo to jeszcze może obchodzić, zwłaszcza, przy ogromnej dynamice obecnych wydarzeń? W końcu jednak, dochodzę do wniosku, że mimo wszystko, powinienem to robić.

Większość mojego życia przeżyłem w kłamstwie – okłamywano mnie, i próbowano mną manipulować. Ja też byłem nieodrodnym obywatelem królestwa kłamstwa. Czy, w takiej sytuacji, będę mógł pod koniec życia powiedzieć, że naprawdę żyłem? A może całe moje życie było fałszem, bo było zbudowane na fałszywych przekonaniach o świecie? Przekonaniach, do których i ja dokładałem swoją cegiełkę?

Podejmując decyzje kierujemy się indywidualnymi systemami przekonań. Tyle, że jeśli te przekonania są fałszywe, to czy możemy mówić, że podejmujemy w życiu dobre decyzje? "Dobre" to znaczy takie, jakie podjęlibyśmy, gdybyśmy znali prawdę. 

Wybitny fizyk i neuronaukowiec Leonard Mlodinow, w swojej książce "Nieświadomy mózg", uważa, że ci, którzy są głęboko zainteresowani poznaniem prawdy, w ostateczności podejmują w życiu trafniejsze decyzje. A historia pokazuje, że prawdziwsze przekonanie, "ostatecznie wygrywa".

Nie znając prawdy nie podejmujemy decyzji zgodnie ze swoją wolą. Postępujemy tak, jak życzą sobie ci, którzy nami manipulują. Niektórym takie życie nie przeszkadza. Chcą tylko, by dano im spokój. Tymczasem twierdzę, że i tak go nie zaznają. Wcześniej czy później świat zbudowany na fałszywych przekonaniach zawali się na nasze głowy. No chyba, że wcześniej uda się te kłamstwa obalić. 

1 komentarz:

  1. Sasin wyjawił dużo prawdy, ale został zignorowany.

    1. Po pierwsze wskazał na stosowanie w Smoleńsku( moskiewska strefa czasowa) w mediach i u operatorów sieci komórkowych czasu zimowego MSK UTC+3 zamiast letniego MSD UTC+4, gdy podczas przesłuchania w ZP podał godzinę rozmowy z żoną, gdy szykował się do wyjazdu z Katynia do Smoleńska. Podał czas 8:04(zapewne po odjęciu 2 godzin różnicy pomiędzy czasem w Polsce a czasem w moskiewskiej strefie czasowej czyli 10:04UTC+3- 2:00 = 8:04 UTC+1 w jego smartfonie zalogowanym do rosyjskiej sieci) skorygowany zaraz na 9:04, na podstawie tego jaki czas miała żona w telefonie, oczywiście już po powrocie czasu letniego u operatora w Polsce!

    2. Po drugie obnażył kłamstwa nieżyjącego już ambasadora J. Bahra, który w wywiadzie z T. Torańską twierdził, że wcześniej niż po przyjeździe z Siewiernego do Katynia, nie znał J. Sasina (a 9.04.2010 roku spotykali się i omawiali przygotowania do 10.04.2010 roku)
    Jego oś czasowa dalszych wydarzeń z jego udziałem pokazała, ze czas pokazywany na paskach TVP Info czy TVN24 był czasem zimowym, bo wg niego zjawił się na Siewiernym około 9:30(Duda rozmawiał z nim telefonicznie w czasie około 9:30 - 10:00) i potem razem z J.Bahrem stali i oglądali wrakowisko z odl. ok. 150 m, by około 10:30(a pewnie o 10:27 wyjechać limuzyną Bahra do Katynia.
    R.Sikorski przedstawił nagrania z COP i było tam, że rozmowa z Bahrem było o 9:10 a tak naprawdę była to 10:10 kiedy to na zdjęciach opublikowanych przez Radio "Z" stał przy wrakowisku obok Sasina i rozmawiał przez telefon.

    3. J.Sasin przywołując te odgłosy na nagraniu, przypominające wg fachowca odgłosy uderzenia podwozia o grunt, wskazał na potwierdzenie wersji S.Szojgu, który w relacji dla Putina powiedział, ze samolot przyziemił kołami podwozia w grunt.
    Szkoda tylko, ze nie powiedział Putinowi, ze "przecież wiemy, że to była lipa" a nie CFIT.

    Taka to historia!

    Pzdr.
    35stan

    OdpowiedzUsuń