niedziela, 9 kwietnia 2017

Czy czas ujawnienia prawdy o Smoleńsku już nadszedł?


Czy zbliża się czas prawdy o Smoleńsku? Od razu rozwieję nadzieje: nic mi o tym nie wiadomo - na pewno nie będzie to związane ani z pracami podkomisji Berczyńskiego, ani prokuratury. Wiele natomiast zależeć będzie od polityki USA wobec Rosji. Ameryka jest główną siłą sprawczą, potencjalnie zainteresowaną w ujawnieniu, bądź (taki stan mamy obecnie) nieujawnieniu faktycznego stanu rzeczy. Pytanie tylko, czy to wyłącznie presja USA, czy też nakładają się na to jakieś problemy naszych elit?

Bo chociaż awangarda polityki światowej (w tym również i nasza) doskonale wie jaki przebieg miały smoleńskie wydarzenia, to społeczeństwa żyją w totalnym mroku. Obawiam się, że nie tylko w kwestii smoleńskiej. Czy to dobrze? Nie. Nie jest dobrze. 


 

 Nawet jeśli niektórzy twierdzą, że o pewnych rzeczach lepiej nie wiedzieć, ja na ten temat mam zdanie odrębne. Bo, wybaczcie to porównanie, ale nasuwa mi się tylko jedno - jesteśmy jak stado owiec. W sumie nie wiemy dokąd nas prowadzą – czy na zielone pastwiska czy na rzeź. W każdym razie czuć wielki niepokój stada przepychanki, kopnięcia, uderzenia. To się udziela i potęguje, bowiem wszyscy intuicyjnie czujemy fałsz w działaniach przewodników. Dlaczego nie mówią nam dokąd idziemy? Co mają przed nami do ukrycia?

Mój syn, urodzony w 1989 mówi, że zazdrości mi czasów młodości, kiedy wiadomo było kto stoi po stronie dobra, a kto zła. Dotyka istoty rzeczy. Teraz prawda nie walczy z kłamstwem. Obecnie prawdzie trudno się jest przebić, bo na arenie, wiążąc oczy widzów ściera się ze sobą głównie łgarstwa, lub (jak chcą inni) różne "prawdy". Tak, mój syn ma rację, teraz można być człowiekiem szlachetnym i z całym przekonaniem stawać po stronie zła.

A teraz trochę optymizmu. Amerykański senat chce otwarcie mówić o tym „co robi Rosja”, a senator Ren Johnson uważa, że to gnuśność zachodu sprawiła iż Moskale zaczęli panoszyć się we wszystkich przestrzeniach. Amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia John Czop uważa, że w Stanach powoli zmienia się polityczny klimat i podejście do Rosji.
- O Smoleńsku zaczyna się mówić (w senacie USA – przyp. RM) jako o politycznym zabójstwie i nikt nie wierzy w raporty MAK i polskiej komisji – twierdzi żurnalista (Nasz Dziennik 04.04.17).
W jednym poprawię Czopa – w przypadku elit to nie jest kwestia wiary, a... wiedzy.

Kiedy my posiądziemy wiedzę smoleńską? Odpowiedź jest naiwnie prosta – wówczas, gdy (i jeśli) będzie to w interesie USA. To niekoniecznie dobry prognostyk dla nas, bo nie wiemy, ani czy, ani kiedy, ani też w jakim celu Amerykanie rozegrają naszą kartę. Dla nas byłoby oczywiście najlepiej gdyby prawda wyszła na jaw jak najszybciej. Zobaczylibyśmy na własne oczy w czym tkwimy po uszy, gdzie czai się niebezpieczeństwo i jaka jest droga wyjścia. Przypuszczam też, że jest to jedyna, nietragiczna droga do społecznego pojednania. Niestety albo Polska jest za słaba aby stać się rozgrywającym polityki międzynarodowej, albo nasi politycy mają coś na sumieniu w związku ze Smoleńskiem . Widać to choćby po tym, że szumne zapowiedzi ministra Macierewicza, z września ubiegłego roku, o opublikowaniu źródłowych rozmów chłopaków pilotujących naszą Tu-154M z wieżą w Smoleńsku (ze źródeł własnych, duńskich, szwedzkich i łotewskich etc) okazały się... tylko zapowiedziami. Z drugiej strony to jednak dobrze. Nie opublikowano bowiem kolejnych stenogramowych fake'ów, których cztery różne wersje zafundowali nam wcześniej rządzący. Jeśli bowiem czegoś nie może się powiedzieć (a sądzę że tak właśnie jest), to lepiej chyba nic nie mówić, niż łgać w żywe oczy.

Mimo to nie ufam żadnym ziemskim przewodnikom. Przewodnik, który jest sprawiedliwy mówi, że tylko życie bez manipulacji, dyskredytowania kogokolwiek i podstępu, prowadzi do ocalenia. Zanurzenie się, coraz głębiej w kłamstwo będzie powodować coraz większe patologie – nie tylko w życiu politycznym. To schodzi bowiem niżej – na relacje międzyludzkie, co chyba odczuwa każdy z nas.
Powtarzam więc sobie, że idziemy ciemną doliną, ale nie można bać się zła. Trzeba tylko trzymać się właściwego Przewodnika.

Pytam co jakiś czas siebie – czy należy czekać z założonymi rękami, aż wujek Sam kiwnie przyzwalająco głową i pozwoli na otwarcie depozytów i archiwów? I odpowiadam sam sobie – muszę być konsekwentnym działaczem Ruchu Uporu w dążeniu do Prawdy. Nawet gdybym miał nigdy do niej nie dotrzeć. Nawet gdyby spychano mnie na margines milczenia, albo nagiego i oplutego wystawiono publicznie z tablicą moich występków uwieszoną na szyi. Inaczej jaki sens będzie miało moje życie? Czy w ogóle można będzie nazwać moją egzystencję życiem? Może raczej oportunistyczną wegetacją…


Ponieważ nie spodziewam się aby oficjalne, mainstreamowe media podały cokolwiek ciekawego i nowego w sprawie Smoleńska na siódmą rocznicę zbrodni, chciałbym odesłać Was do (wydaje mi sie bardzo ważnej) dyskusji której inspiratorem jest "Niepoprawny" - dziennikarz społeczny Civilebellum, a jej uczestnikami – autor tej notki, oraz były bloger "Salonu24" – legendarny Propatrian. Życzę uważnej i bogatej we wnioski lektury.


Zbliża się kolejna rocznica Tragedii Narodowej, kolejna bez przełomu w rozszyfrowaniu prawdy o tym, co się zdarzyło – jak to ujął Tusk – „nad Smoleńskiem”.
Z tej podwójnie więc smutnej okazji poprosiłem dwóch „Blogerów Smoleńskich”: naszego, „niepoprawnego” Romka Misiewicza (autora książki „Zatarty ślad”) i Propatriana, b. blogera Salonu24 (analityka, autora Archiwum i Bibliografii Smoleńskiej) o ustosunkowanie się do niedającej mi spokoju kwestii, którą znajdziemy w słynnych „stenogramach z wieży”:
7.18 48-50 Bierzesz pod uwagę podejście do lądowania? Tak, z lądowaniem
7.20.03 (…) ił-76, ten nasz Frołow, jest teraz na podejściu i tam będą pojazdy prezydenta.
- no bo przecież, skoro ił-76 miał przywieźć pojazdy prezydenta, to jakim cudem (w tej samej rozmowie!) „Smoleńsk” pyta „Frołowa” czy bierze pod uwagę podejście do lądowania?
Przypomnę tylko, że z sobie tylko znanego powodu „Moskwa” odmówiła przedstawienia nam wyjaśnienia celu i zapisów lotu tej rosyjskiej „maszyny”. Zapytałem więc moich rozmówców:

CB: Co byście powiedzieli na prześledzenie takiej historii:
Frołow po drugim odejściu kierowany jest na Biełyj (to kurs dalej na Twer), ale melduje, że w Twerze go nie dotankują, więc prosi Plusnina, żeby załatwił moskiewskie Wnukowo; Plusnin załatwia i melduje to Frołowowi; nagle Frołow melduje Plusninowi, że Moskwa kieruje go na Juchnow!
Po pierwsze – to jest małe miasteczko bez lotniska; po drugie – kurs na Juchnow absolutnie nie prowadzi na Moskwę (raczej na Briańsk, albo na… Smoleńsk); po trzecie – Frołow ma przecież 24 tony paliwa! Nie musi zatem wcale dotankowywać, żeby dolecieć gdziekolwiek, chyba że zamierza… no właśnie: wrócić?

RM:  Przypomniałeś mi właśnie coś, co napisałem w październiku 2014 roku,
(http://niepoprawni.pl/blog/141... (link is external)), czyli zanim jeszcze uporządkowałem swój hipotetyczny harmonogram poszczególnych lotów i zdarzeń. Teraz z zaskoczeniem patrzę, jak każdy element zaczyna się wpasowywać w tę całość Ze stenogramów zdaje się bowiem wynikać, że Frołow, po drugim przelocie nad lotniskiem, i to już po ośmiu minutach, otrzymuje rozkaz powrotu na Siewierny. A dzieje się to w momencie, gdy do granicy białorusko-rosyjskiej zbliża się Tupolew.

PR: To odszyfrujmy najpierw ten dialog z „wieżą”:
09:47:28 Ил-76 «Корсаж», 8-17, по указанию Москвы на Юхнов, пока 3900. („Korsaż”, 8-17, z polecenia Moskwy na Juchnow, na razie 3900.)
09:47:34 РП На Юхнов? (Paweł Plusnin: Na Juchnow?)
09:47:35 Ил-76 На Юхнов, точно так, на Юхнов, 3900. (Na Juchnow, tak jest, na Juchnow, 3900.)
09:47:38 РП Вас понял, курс Юхнов, 3900, работайте по направлению, удаление полсотни два, в азимуте 25. До связи. (Zrozumiałem, kurs Juchnow, 3900, pracujcie na kierunku, odległość 52, w azymucie 25. Do usłyszenia.)
09:47:46 Ил-76 Связь по направлению имею, до связи 8-17. (Łączność na kierunku mam, do usłyszenia 8-17.)
09:47:50 РП До связи. Do [ponownego] połączenia.
Nasuwa się wniosek, że Plusnin, który najpierw był zdziwiony poleceniem Moskwy, łapie w lot o co tu chodzi i podaje mu precyzyjne namiary… no właśnie: podejścia czy odejścia?  Czy wiesz co znaczy odległość 52, w azymucie 25 ? I dlaczego Moskwa go tam kieruje – jaką misję miałby jeszcze wykonać? – a przecież do dziś nie wiemy, jaką niby miał wykonać wcześniej…

RM: Lecący Kursem na Biełyj, zmienionym później na Wnukowo, Frołow - na polecenie Moskwy zakręca na południe w kierunku Juchnowa i moim zdaniem dociera gdzieś poniżej Jarcewa (ok. 50 km od Smoleńska), a z tego punktu azymut 25 podany Iłowi przez kierownika lotów, powiązany z odległością (52 km) i słowami „pracujcie na kierunku” prowadzi prosto na Siewiernyj, a nie na Juchnow.

PR: Ale zaraz potem Frołow mówi: „łączność na kierunku mam”... niby z kim?

RM: Na Siewiernym oprócz wschodniej była przecież jeszcze wieża zachodnia, w której siedział niejaki Witalij. Stenogramy określają go mianem pomocnika kierownika lotów. On od czasu do czasu pojawia się w zapisach z wieży. Ma komunikować się na przykład z lądującymi maszynami mówiąc – „pas wolny”. Jego kontakt z Iłem byłby tym bardziej logiczny, gdyby ten miał podchodzić tym razem od zachodu. A mógł przecież, „poza stenogramami”, kontaktować się z Frołowem na nieoficjalnym zakresie fal. Tak jak nasi lotnicy, pomiędzy sobą na kanale 123,45.

PR: Racja! Przecież nasi piloci w pewnym momencie prowadzą taki, zadziwiający w rzekomej pustce nad Siewiernym, dialog: Kto tam jest? - U ciebie też? - wyłapują więc na swoich słuchawkach strzępy czyjejś rozmowy, może właśnie tę cвязь

RM:  ...która się jakoś nie zachowała na dziwnie wydłużonej taśmie z naszego Tupolewa.

PR: Ani na „taśmach z wieży”, bo jak mówił płk Edmund Klich Pewnych rozmów nie uzyskamy, bo nie były rejestrowane (…) lub nie udostępniono nam tego kanału.
Przypomniały mi się jeszcze te meldunki z SKL lotniska Siewiernyj - mamy tam zapis korespondencji z… no właśnie - z kim? – zacytuję oficjalny dokument:  Opinia IES z dnia 12.01.2015 r. (Nr Dz.E. 1286/2011/KF) zapis nr 3 utrwalony na drucie  magnetofonu MH-61 Radiolokacyjnego Systemu Lądowania (trzecia minuta, 20 sekunda):
dziesiątego kwietnia, 10 roku, godzina ósma pięć, przelot  
– a dalej:
08.23’’ zapisu: na trzecim;
08.25’’ zapisu: na trzecim, radialna siedemnaście;
08.33’’ zapisu: na czwartym, podwozie wysunięte, mechanizacja 25-30
- który oznacza ni mniej ni więcej czyjeś schodzenie do lądowania! A przecież to nie mógłby być ani ten Ił, ani nasza tutka! Obaj domyślamy się kto to mógł być…

RM: Tak, to potwierdza zarazem i „gęsty” ruch powietrzny nad Siewiernym, i „czyszczenie” stenogramów -  ale to, kto lądował na Siewiernym około godziny 8:15, to jest temat na inną,  obszerną rozmowę.

PR: Wróćmy więc do Frołowa: skoro Moskwa każe mu zawracać, to znaczy, że już wie, że tupolew PLF101 kieruje się na Siewiernyj! a tę wiedzę mogła mieć najwcześniej o 8:10 - tak zeznawali rosyjskim prokuratorom (w dniu Tragedii)  dyspozytorzy lotów: Plusnin i jego podwładny Ryżenkow (http://rebelya.pl/forum/watek/... (link is external)); Ryżenkow zeznał, że wieża nawiązała kontakt z tupolewem ok. 50 km od lotniska, a Plusnin, że było to o 8:15 – to ile minut zajęło by jej dotarcie na Siewiernyj? dziesięć  najwyżej… czyż nie jest to ładny dowód na oszustwo z czasem w tych stenogramach?

RM: Przesunięcie czasowe w stenogramach dotyczy także przylotu Jak-a dziennikarskiego: pamiętasz, co meldował na ten temat płk Klich Tuskowi?

PR: Że lądował o 7:26 – i tak również zeznał prokuratorom Wosztyl w dniu Tragedii...

RM: No właśnie – obaj na tej podstawie sytuowaliśmy dwa przeloty Frołowa: pierwszy ok. 7:40 i drugi ok. 7:55.  Teraz – wziąwszy czas drugiego odlotu i pierwotnie planowaną trasę (wyjście nad zachodnim progiem z Siewiernego, a następnie na Biełyj), otrzymujemy taką oto sekwencję wydarzeń:
nasza Tutka opuszcza przestrzeń powietrzną Białorusi (w punkcie o nazwie ASKIL, odległym od Siewiernego o 80 km) około 8:10 (skoro o 8:15 jest w odległości 50 km od lotniska). Więc Rosjanie już wcześniej, około ósmej powinni wiedzieć, że nadlatuje Tupolew, który będzie chciał lądować na Siewiernym; natychmiast przekierowują więc Frołowa z powrotem na XUBS (tak zwanym “kursem na Juchnow”); ten więc zawraca w kierunku Siewiernego. Mogłoby to mieć miejsce nawet już około 8:05. Do lotniska pozostawałoby wówczas Ił-owi znacznie mniej niż Tutce, bo około 50 km…

PR: Faktycznie! Skoro nasi piloci jeszcze na obszarze Białorusi, na kilka minut przed ASKIL  widzą jakiś samolot, o którym mówią: Zniża… Czyżby też do Katynia leciał? - to na pewno i Rosjanie widzieli zbliżanie się naszej tutki do własnej granicy i mogli nawet wcześniej niż o 8:10 podjąć właściwe im środki.

CB: Czyli co? Ił miałby spowodować katastrofę? W jaki sposób?

PR: Bo ja wiem? Słyszy się tyle o wojnie elektronicznej…

RM: Nie sądzę, aby taki był cel jego latania nad lotniskiem. Wydaje się, że głównym zadaniem Frołowa było raczej niedopuszczenie do tego, aby Tupolew wylądował na XUBS. W dodatku przecież każdy z jego dwóch poprzednich „nalotów” wiązał się z nawiewaniem nad pas mgły… a wiemy też „oficjalnie”, że nie przewoził on ani „samochodów dla polskiego prezydenta” (te tkwiły tam już od wizyty Tuska), ani sił porządkowych FSB (też już tam były, co się okazało zaraz po „katastrofie”)!

PR: Bo wiesz przecież, że te samoloty się jakby spotkały nad Siewiernym – świadczy o tym ten dialog z kabiny tupolewa:
AA: Podchodzi do lądowania.
(a po dwóch minutach)
AA: 200 metrów.
Korsaż: PLF 1-0-1, wysokość 500?
Pierwszy Pilot: Podchodzimy do 500 metrów.

Informacja o 200 metrach odnosi się być może do innego samolotu, bo Tu-154 jest w tej chwili powyżej 500 metrów.  

PR: Być może – sprytnie wybrnął… To nieprawdopodobne, jak ta sprawa jest zawijana pod dywan!

RM: Ale też jest inny dialog z kabiny pilotów naszego Tu-154M, który świadczy o tym, że Ił podchodził do lądowania w momencie gdy nasz samolot wykonał drugi skręt i leciał niemal równolegle do osi pasa kursem zbliżonym do 79, w kierunku trzeciego zakrętu nadlotniskowego:
(kontroler ruchu lotniczego) - Polski 1-0-1, kurs 79.
(dowódca statku powietrznego) - Kurs 79, polski 101. (...)
(mija pół minuty)
(drugi pilot) – Do 500 metrów.
(dowódca statku powietrznego) – Dobra.
(nawigator) – Yyy... piątka, szóstka, automat ciągu.
(dowódca statku powietrznego) – Piąta, szóstka, automat ciągu.
(nieokreślony rozmówca?)  – Podchodzi do lądowania
W tym kontekście nabiera właściwej wagi przeprowadzona minutę wcześniej rozmowa tutki z jakiem: A Rosjanie już przy,y,przylecieli? - Ił dwa razy odchodził i chyba gdzieś odlecieli
- bo załoga Tupolewa skądś wie o akrobacjach Iła nad lotniskiem. Nie wiemy skąd bo nie ma tego w stenogramach. Wcześniej widzą też lecący nad Smoleńskiem, na zachód, w kierunku Katynia samolot. Przypuszczam, że nagle zaczyna wykonywać on manewr skrętu na północ, czyli okrążania lotniska. To pytanie świadczy też o tym, że nasi piloci nie słyszą rozmów manewrującego samolotu z wieżą, czyli że odbywać się ono może na jakimś zastrzeżonym zakresie fal.  

CB: Mamy zatem o 8:25 „spotkanie nad lotniskiem” – bo oczywiste jest, że tutka była tam ten kwadrans wcześniej niż nam się mówi! W dodatku następowało właśnie apogeum mgły…

RM: Zwróćcie też uwagę, że tor lotu Tupolewa kursem od drugiego, a w kierunku trzeciego skrętu jest zaburzony. Co ciekawe - gdyby wynikało to ze zwykłego oczekiwania w holdingu na podejście innego samolotu - krąg nadlotniskowy po którym poruszał się nasz statek powinien być tylko rozciągnięty. Tymczasem on jest nie tylko rozciągnięty, ale i odchodzi od linii 79 stopni w kierunku północnym. Tak jakby nasz samolot specjalnie zboczył z kursu. Jakby dawał miejsce Iłowi. Wygląda to trochę tak, jak gdyby Frołow nadlatywał od zachodu, a potem odchodził na drugi krąg w kierunku wschodnim, być może odbijając później na północ (Bieły) w kierunku zniżającego Tupolewa.

PR: Coś mi to przypomina: ten słynny „bort”, co to „zakończył zrzut”, a potem meldował „zniżanie na wschód”...

RM: W każdym razie o „tym samolocie, którego myśmy jeszcze widzieli, jak przelatywał nad lotniskiem nisko” wspominali ambasador Bahr oraz Marcin Wierzchowski z Kancelarii Prezydenta - obaj oczekujący na Siewiernym.  

PR: Ale to samo zeznawali rosyjskim prokuratorom miejscowi świadkowie! W aktach śledztwa są na przykład zeznania pracownika miejscowej piekarni, Aleksandra Berezina, który jechał samochodem: zdziwiło go, że na ulicy była nienaturalnie gęsta mgła: W takiej sytuacji włączyłem krótkie światła samochodu. Widoczność w linii prostej wynosiła według mnie 50 m; na wysokości hotelu «Nowyj» usłyszałem nienaturalny ryk silnika samolotu przelatującego nad moim samochodem. Z powodu mgły samolotu nie widziałem. Zatrzymałem się na stacji benzynowej. Na ulicy panowała cisza, nie słyszałem jakiegokolwiek wybuchu czy uderzenia. Nie przypuszczałem, że 30-40 m od stacji spadł samolot.

RM: A żeby było jeszcze ciekawiej, to bardziej szczegółowo na ten temat zeznawał przed rosyjskim prokuratorem milicjant pełniący służbę przy lotnisku. Twierdził on, że widział około  godziny 8:30 naszego czasu samolot transportowy, który po próbie lądowania zaczął unosić się i skrył się w nieznanym kierunku. Było to około 10 minut przed podejściem innego samolotu, którego dźwięk silników słyszał (z uwagi na gęstą mgłę niestety go nie zauważył) w bezpośredniej bliskości od pasa startowego, następnie było słychać dźwięk silników samolotu oddalającego się od pasa startowego.

PR: I można by te zeznania zignorować i poczytać za czyjeś zwidy, jeśli nie celową dezinformację nawet, gdyby nie to, że w dniu 10 kwietnia 2010 roku, program pierwszy telewizji rosyjskiej podał, iż 10 minut przed tragedią rosyjski samolot transportu wojskowego, który miał wylądować na tym lotnisku, odszedł na lotnisko zapasowe.

RM: A żeby już ostatecznie postawić kropkę nad „i” przypieczętowując tę informację, to koniecznie trzeba dodać, że w dniu 10 kwietnia Gazeta Wyborcza powołując się na… źródła wojskowe (sic!) podała, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki.

CB: I jakoś nikogo nie zainteresował ten „przelot bez katastrofy”...

PR: I do dziś te zeznania, te materiały, nie interesują nikogo mimo, że komisje i prokuratura pracują ponoć pełną parą…

RM: Moskwa locuta, causa finita? *

CB: Na to wygląda… A więc taki byłby cel tych manewrów Iła – „mglenie”?

RM: Raczej mogło być ono jednym z celów. Ił mógł wciągać za sobą mgłę znad wąwozu znajdującego się po wschodniej (za ulicą Kutuzowa) stronie lotniska, blokować próbujące wylądować na Siewiernym samoloty z Delegacją, oraz markować Tutkę.  Być może wykonywał też jakieś „zrzuty” (ten samolot ma tylną rampę otwieralną w locie).

PR: Bo przecież Ił silniki miał te same co Tu-154M, a gabaryty, szczególnie gdy te widziane są we mgle - też byłyby prawie identyczne. No i przypominam, że na odtwarzanym Zespołowi Poselskiemu  nagraniu z kamery Wiśniewskiego można się jednak tego Iła dopatrzyć...

RM: W odróżnieniu od Tupolewa, którego podejścia nie uwiecznił jakoś nikt...

CB: Więc jednak ten Ił był przyczyną katastrofy?

RM: Nie sądzę, żeby była w ogóle jakaś katastrofa…
Ale czy nie wydaje ci się, że samo uprawdopodobnienie, że mogło dojść do trzeciego podejścia Frołowa jest wystarczającym blogerskim sukcesem?  

PR: To prawda: co tam się stało, tego nie dojdziemy sprzed komputerów: raczej możemy pokazywać, co się tam nie zdarzyło…

CB: Dziękuję Wam bardzo – miejmy nadzieję, że może jakieś czynniki oficjalne przyjrzą się teraz tej zapomnianej sprawie !  


* (Moskwa przemówiła, sprawa zakończona): w dokumencie „Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej jako: państwa rejestracji i państwa operatora do projektu Raportu końcowego z badania wypadku samolotu Tu-154M nr boczny 101, który wydarzył się w dniu 10 kwietnia 2010 r., opracowanego przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy MAK” ( s.10) – czytamy:
(w związku z prośbą RP z dnia 15.07.2010 r. o przekazanie parametrów lotu z rejestratora pokładowego Ił-76 MD nr 78817 z lotu wykonanego w dniu 10.04.2010 w trakcie którego wykonano zajścia do lądowania na lotnisku Smoleńsk „Północny".)
- W dniu 22.07.2010 Akredytowany Przedstawiciel RP otrzymał informację, że nie otrzyma zapisu rejestratora samolotu Ił-76, gdyż według strony rosyjskiej analiza tego lotu nie ma żadnego wpływu na badanie przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M. [za: http://doc.rmf.pl/rmf_fm/store/Uwagi-wersjapolska.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz