piątek, 19 czerwca 2015

XLII. Szczęśliwa trzynastka - rzecz o smoleńskich dziennikarzach

Skoro zacząłem znów wszystko od początku, to może spróbujmy jeszcze raz ustalić o której rzeczywiście mógł wylecieć z Okęcia Jak-40/044. Przez pierwszych czterdzieści rozdziałów konstruując swą hipotezę oparłem się na godzinie 6:50, jako godzinie jego przylotu na "Siewiernyj". Czy wybór tej godziny był aby na pewno trafny? Wszak w powszechnej świadomości tkwi jak gwóźdź godzina 7:15.

Spróbujmy zatem ją zweryfikować. Do tego celu posłużmy się inną godziną, Mamy przecież dosyć pewne informacje i na temat tego o której miał wylecieć i o której rzeczywiście wyleciał Tupolew. Według planu lotu z 9 kwietnia 2010, z godziny 11:47 - Tu-154M miał wylecieć o godzinie 5:00 czasu uniwersalnego (7:00 polskiego). Claris ten miał zmieniać poprzednie ustalenia z dnia 18.03.2010, w  sposób, w jaki opisuje to raport MAK na str. 16-17 : 
Zgodnie z zapotrzebowaniem pierwotnym, wylot z Warszawy planowano na 8.30(4:30 czasu uniwersalnego - RM). Jednakże później do planu lotu wniesiono zmianę, czas wylotu przesunięto na 9.00(5:00 UTC - RM). Faktycznie, start z Warszawy wykonano o 9.27(5:27 UTC), z opóźnieniem odnośnie przesuniętego czasu planowanego wylotu o 27 minut. 

Przyjmijmy z dużą dozą pewności, popartą relacjami świadków, fotografiami, analizami ekspertów wszelkiej proweniencji etc. etc,  że Tupolew wylatuje, tak jak to kanonicznych raportach Millera i MAK zapisano, o 5:27 UTC (7:27 czasu polskiego). nie wnikając na razie w szczegóły czy była to 7:20, 7:23, 7:25, czy 7:17). OK? 
Według clarisu z 9 kwietnia samolot ten (Tutka) powinien lecieć 1 godzinę i 15 minut Natomiast według planu lotu z 18.03 - 65 minut. Średnio - przyjmijmy - godzinę i dziesięć minut, dobrze? A więc jego przylot na "Siewiernyj" powinien mieć miejsce w okolicach godziny 6:40 UTC (8:40 czasu polskiego). Czyli w okolicach czasu, w jakim wszelkie oficjalne źródła zadecydowały (wcześniej była 8:56), że "wydarzyła się katastrofa". 
Tymczasem, jak pamiętamy z rozlicznych relacji, które przytoczyłem literalnie w rozdziale poprzednim, Jak-40 z dziennikarzami miał przylecieć godzinę (40 minut) przed "katastrofą" (patrz rozdział XLI). Zadam więc teraz banalne pytanie - nie wymagające skomplikowanych obliczeń: 

której godzinie, (jeśli odejmie się te 40-60 minut, o których zeznają świadkowie) Jak-40/044 powinien znaleźć się na "Siewiernym"? 
Nie mylisz się Drogi Czytelniku - około godziny 5:40 - 7:00 UTC  (7:40 - 8:00 czasu polskiego*). Ponad godzinę później niż zakładałem. I około dwadzieścia pięć do pięćdziesięciu minut później, niż utrzymują to stenogramy sytuujące jego przylot na godzinę 5:15 UTC. Proszę na spokojnie przeczytać i przeliczyć to jeszcze raz. Czy w jakiś sposób naciągam fakty? Wyciągam z rękawa niesprawdzone dane?  Manipuluję?  
Skoro zatem nie można się do mojego rozumowania i do podanych przeze mnie informacji przyczepić, to proszę mi odpowiedzieć - co zatem ze startem z Okęcia Jaka-40/044? Czy nie musiałby on mieć wówczas miejsca o jakiejś... 3:50-4:00 UTC (5:50 - 6:00 czasu polskiego)? Jaka, który przypomnę, leci z EPWA na XUBS, godzinę czterdzieści - godzinę pięćdziesiąt minut. 

Nie ma rady. Wybaczcie, że jestem tak upierdliwy, ale chciałbym jeszcze raz wrócić się na Okęcie. Do wylotu dziennikarzy.   
Była sobota, blady świt, a właściwie jeszcze ciemno. Musiałem wstać o 3 rano, by przed 4 znaleźć się na lotnisku. Nasz samolot miał odlecieć o 5 rano.      

Piotr Ferenc-Chudy:   http://rebelya.pl/forum/watek/17906/
W sobotni poranek spieszę na wojskowe lotnisko, chcąc zdążyć na samolot, którym mam udać się do Smoleńska. Przyjeżdżam przed czasem. Jest ciemno. Błyskawicznie przechodzę odprawę i wraz z innymi dziennikarzami czekam w saloniku na Prezydenta. (...) Odbieram identyfikator. Oddaję paszport i około godziny piątej rano wsiadam na pokład samolotu jak. Prezydencki tupolew stoi tuż obok. 

Czy nie jest to wszystko dosyć niezwykłe? Dla mnie jest. Oto bowiem dziennikarze spieszą na lotnisko,  przekonani, że mają lecieć Tupolewem, wraz z Prezydentem. A jeśli nawet nie Tupolewem, to na pewno, że "z Prezydentem".

Tymczasem jeśli mieliby lecieć Tupolewem, to według clarisu z dnia 09 kwietnia 2010 roku, z godziny 11:47 powinni oni spieszyć na lot mający mieć miejsce dopiero o godzinie 7:00 czasu polskiego.  Dlaczego więc mieliby być  na lotnisku już o czwartej? 
Jan Mróz: Byłem planowo czyli przed 4-tą- na 5-tą zaplanowany był wylot.

Zapytam jeszcze raz.
Skoro dziennikarze mają lecieć (jak zwykle) razem z Prezydentem, to przecież nawet jeśli nie dotarła do nich wiadomość, że wylot Tutki został w wigilię wylotu przełożony (wobec wcześniejszego clarisu z 18 marca 2010 roku), to przesunięcie to wyniosło przecież zaledwie pół godziny. W clarisie z 18.03.10 jest 6:30, a w tym z 09.04.10 - 7:00 czasu polskiego.

Po co więc - jeśli rzeczywiście byli już wcześniej zaplanowani (a przynajmniej połowa z nich) na lot Tupolewem (a tu się przecież godzina wylotu przesunęła raptem o 30 minut)  - mieliby przybyć na lotnisko już przed czwartą rano (relacja Mroza i Świądra)? Na ponad trzy godziny przed planowy wylotem Tupolewa?!
A może jednak wcale nie na trzy godziny przed wylotem Tutki?

Może dziennikarze wcale nie mówią o 5:00 czasu polskiego? Może oni posługują się czasem uniwersalnym? Tym samym, według którego miał lecieć Tupolew - 5:00 UTC? Tym, który figuruje w planie lotu. Wówczas byliby na lotnisku "planowo, przed czwartą". Tyle tylko, że nie byłaby to wcale czwarta czasu polskiego. W Warszawie tak naprawdę byłaby... szósta.  Wówczas wcale by nie kłamali, tylko... podawali godzinę uniwersalną.        

Mało prawdopodobne? Wydaje mi się że, to rzeczywiście dosyć karkołomna teza, aby pomylili on godzinę 5:00 polskiego czasu z 5:00 UTC. Niemniej wszystko wskazuje jednak na to, że wylecieli jednak jakąś godzinkę przed Tupolewem.   
Czy można to co napisałem jakoś zweryfikować? Sprawdzić o której godzinie rzeczywiście mogli wylecieć? 

Można. Wystarczy jedna autentyczna fotografia sprzed, lub z momentu wylotu dziennikarzy. Jedno zdjęcie ukazujące poświatę w momencie: ich przybycia do WPL; oczekiwania w saloniku, wychodzenia na płytę lotniska, wsiadania do pierwszego z Jaków; usadawiana się w nim; wysiadania i przechodzenia (obok grzejącego już silniki Tupolewa) do drugiego; zajmowania miejsca w kolejnym Jaku;  jego startu; odrywania się od płyty; widoku lotniska z okien samolotu ...

Jeśli bowiem dziennikarze wylecieli rzeczywiście, ta jak podaje się oficjalnie pomiędzy 3:00, a 3:30 czasu UTC (między 5:00 a 5:30 czasu polskiego), to musiało mieć to miejsce jeszcze przed świtem. Byłoby wówczas jeszcze ciemno. Wschód słońca tego dnia nastąpił bowiem w Warszawie o godzinie 5:51 czasu warszawskiego (3:51 UTC).  

Czy ktoś słyszał..., a może widział, jakąś fotografię, zrobioną choćby przez jedną osobę z tej szczęśliwej trzynastki dziennikarzy (szczęśliwej, bo im tylko dane było dotrzeć) lecących rano 10 kwietnia do Smoleńska ?
Ja bowiem sądzę - choćby na podstawie tych obliczeń, jakich dokonałem na początku tego rozdziału - że jeżeli Tupolew wyleciał o 7:27 (5:27 UTC) oni musieli wylecieć już po wschodzie słońca, czyli po 5:51 czasu polskiego.
..........................................................................................................................................................
* Raport Milera str 87: "Według uzyskanych przez Komisję informacji, kontroler WPL OKĘCIE około godz. 5:45 (7:45 czasu polskiego - RM) otrzymał informację telefoniczną od jednego z członków załogi samolotu Jak-40 o lądowaniu na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY przy WA: podstawy chmur 60 m, widzialność około 2 km."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz