czwartek, 22 stycznia 2015

III. Godzina dziennikarzy

O której godzinie w Smoleńsku wylądował Jak-40/044? W poprzednim rozdziale rozważając jedną z wypowiedzi Krasnokutskiego zastanawiałem się, czy mogło to mieć miejsce o godzinie  6:50 czy też może o 7:15 czasu polskiego. Ale jedna wypowiedź to za mało, aby móc jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Spróbujmy wobec tego przyjrzeć się co na temat tego zdarzenia można znaleźć w innych materiałach. Aby spróbować to ustalić oddajmy najpierw głos osobom, które Jakiem-40 (Jakami?) leciały.
  
Za portalem „Rebelya” (http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch) - porucznik Artur Wosztyl – przesłuchiwany przez prokuratora, w dniu 10 kwietnia 2010 roku - miał zeznawać, że na „Siewiernym” wylądowali o 7:25. Natomiast technik pokładowy Remigiusz Muś podczas przesłuchania, również 10 kwietnia, zaraz po przylocie ze Smoleńska, miał powiedzieć, że lecieli 1 godzinę i 25 minut (w protokole z przesłuchania ta godzina jest moim zdaniem poprawiona z 1 h 25' na 1 h 45') - co by dawało (start podawany w tym protokole to 5:25) godzinę lądowania jako 6:50, ale po poprawieniu mamy 7:10 (sic!). Co jeszcze interesującego - przy tej poprawce nie ma (a powinny być) parafek ani przesłuchującego, ani przesłuchiwanego.



Fragment protokołu z przesłuchania Remigiusza Musia z dnia 10 kwietnia 2010, z zakreślonym czasem lotu  

A co o godzinie przylotu mówią lecący Jakiem dziennikarze?  

Paweł Świąder. Dziennikarz RMF24: 
(http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-pawel-swiader-boje-sie-powrotu-do-polski,nId,272706):   
Nasz lot do Smoleńska trwał mniej więcej półtorej godziny (5:25 + 1:30 = 6:55 – RM). Lądowaliśmy w chmurach, ale bez turbulencji, bez żadnych nagłych zmian kursu, zwykłe lądowanie, jak każde inne. Pamiętam tylko, że wyszliśmy z chmur tuż nad pasem lotniska. 

Jerzy Kubrak – reporter dziennika Fakt – („Fakt” wydanie specjalne z 11.04.2010r): 
O 7 rano byliśmy już na miejscu. Mam taki zwyczaj, że jak wyląduję, wysyłam SMS-a do żony.  

Piotr Ferenc Chudy – dziennikarz Gazety Polskiej 
(http://niezalezna.pl/23478-smolensk-niewidzialna-kolumna-prezydenta)
Gdy wylądowaliśmy o godz. 7:15, nigdzie wokoło nie widziałem kolumny samochodów, a wówczas jeszcze nie było mgły.    
  
Dla wyklarowania sytuacji, zestawię teraz wszystkie te czasy. 
Otóż w dniu 10 kwietnia 2010 roku, lądowanie Jaka-40/44 miało mieć miejsce o:

6:50 – wg. zeznania chor. Remigiusza Musia (przed poprawką).
6:50 – bezpośrednio z rozmowy ppłk. Krasnokutskiego z płk. Sypko 
6:50 - ze zgodności z planem lotu (patrz - rozdział II.)  
6:55 – z wywiadu z Pawłem Świądrem (nie konkretyzuje godziny startu)
7:00 – według relacji Jerzego Kubraka
7:10 – wg. zeznania chor. Remigiusza Musia (po poprawce) 
7:15 - z zapisu stenogramów "z wieży"  
7:15 - z wywiadu z Ferencem- Chudym 
7:15 - wg drugiego zeznania por. Artura Wosztyla
7:17 - wg raportu Millera
7:22 - według informacji podanej w notatce przez mjra Henryka Grzejdaka
7:25 - wg. pierwszego zeznania por. Artura Wosztyla
7:25 - wg relacji dziennikarza Jana Mroza (lot trwał około 2 godziny) 

Jaka byłaby więc właściwa godzina przylotu „dziennikarskiego Jaka” na płytę Smoleńskiego lotniska? Czy da się to w ogóle ustalić w oparciu o zeznania świadków? 

Rzeczą przesądzającą o godzinie lądowania Jaka-40 o numerze rejestracyjnym 044, mogłoby być dla mnie, na przykład, orzeczenie niezależnej prokuratury. Nie w sensie - niezależnej od wpływów politycznych, bo jestem realistą - ale niezależnej od składu prokuratorskiego NPW prowadzącego postępowanie w sprawie "smoleńskiej katastrofy”.

W uzasadnieniu do umorzenia postępowania w sprawie o niedopełnienie obowiązków służbowych przez wysokich funkcjonariuszy publicznych (V Ds  32/11 – prokuratura na Pradze ), na stronie 155 jest taki zapis: (http://www.naszdziennik.pl/uploads/special/uzasadnienie.pdf)

"Umorzenie praskie"
   
Wcześniej, około godziny 8.50 czasu miejscowego (6:50 polskiego – RM), na lotnisku w Smoleńsku wylądował samolot Jak-40 z dziennikarzami, którzy po przeprowadzeniu kurtuazyjnej odprawy paszportowej udali się autokarami na cmentarz do Katynia.  

Dlaczego akurat to stwierdzenie miałoby być rzeczą przesądzającą o rzeczywistym czasie lądowania dziennikarzy? Przede wszystkim dlatego, że ustalenia te zostały (według tego samego dokumentu - V Ds 32/11 ) dokonane na podstawie zeznań wielu świadków. Być może również Pawła Bogumiła Kocia, który miał zeznać (przy okazji wyjaśniając, co znaczy termin „kurtuazyjna odprawa”) że: (http://www.naszdziennik.pl/uploads/special/uzasadnienie.pdf str. 220 - 222)

W dniu 10 kwietnia 2010 roku przyjechał na lotnisko w Smoleńsku, aby odebrać grupę dziennikarzy, którzy mieli przylecieć samolotem Jak - 40. Po wylądowaniu samolotu świadek odebrał paszporty dziennikarzy, które następnie przekazał przedstawicielom służby granicznej. Później paszporty miały być zwrócone polskim konsulom – Violetcie Sobierańskiej i Stanisławowi Łątkiewiczowi. Zgodnie z ustaleniami Rosjanie pozwolili dziennikarzom wejść do podstawionych autokarów, bez kontroli paszportowej i celnej. 
   
Ale na pewno zeznania nie tylko tego jednego świadka (nb. uzasadnienie nie wspomina tu nic o godzinie zdarzenia, którą miałby określić przesłuchiwany) mówią o okolicznościach przybycia dziennikarzy. Przypuszczam, że w aktach sprawy są na ten temat zeznania innych, miarodajnych osób. Jakich?                                                                                                           
Cytuję tu za przywoływanym już przeze mnie uzasadnieniem umorzenia:    

Kluczowe znaczenie mają jednak dowody z zeznań świadków, którzy szczegółowo opisali przebieg przygotowań wizyt 7 i 10 kwietnia 2010 roku. W śledztwie przesłuchano w charakterze świadków pracowników Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie, Biura Ochrony Rządu, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Kancelarii Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, Kancelarii Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, Telewizji Polskiej SA, Jet Service Poland sp. Z o.o., Chapman Freeborn Airchatering sp. z o.o. (str. 157 orzeczenia) 

Właściwie powyższe orzeczenie prokuratury byłoby dla mnie kluczowym dowodem, i rozwiązywałoby, moim zdaniem, sprawę, gdyby nie to, że – jak już wspomniałem w poprzednim rozdziale - planowy przylot Jaka z dziennikarzami (według wydrukowanego planu wizyty na ten dzień) miał mieć miejsce właśnie o godzinie 6:50.  

Powstaje zatem pytanie – czy Jak wyleciał bez znaczącego opóźnienia (do pięciu minut); czy może ambicją jego załogi było, aby „zmieścić się w czasie” mimo opóźnionego startu, ewentualnie czy w planie lotu był zawarty jakiś margines na opóźnienie? Czy może zarówno stwierdzenie praskiej prokuratury, jak i wypowiedź Krasnokutskiego oparte zostały na programie wizyty? Ewentualnie czy na XUBS nie przyleciały przypadkiem dwa Jaki-40 - jeden z dziennikarzami, a drugi z "Delegacją i dziennikarzami"?     

Jak by nie było, wszystko to, co powyżej napisałem uprawdopodabnia godzinę 6:50 jako godzinę lądowania jakiegoś Jaka-40 na "Siewiernym".   

A co z matematycznego punktu widzenia? Czy godzina 6:50 w ogóle jest możliwa? Gdyby Jak wyleciał z Okęcia około godziny 5:00, tak jak planowano pierwotnie (jak mówi np. Cegielski), to zdecydowanie tak. A gdyby tak, jak podawano oficjalnie, jego wylot został przesunięty o 25 minut?

Z Warszawy do Smoleńska jest 780 kilometrów. Przelotowa prędkość Jaka-40 to 420 km/h, a maksymalna 600. Aby przebyć ten dystans w godzinę i dwadzieścia pięć minut (przyjmuję, że wylot Jaka miał miejsce o godzinie 5:25) samolot ten musiałby lecieć ze średnią prędkością 555 km/h. Taka prędkość jest, moim zdaniem bardzo mało prawdopodobna. Jeśli więc przyjmuję (wciąż hipotetycznie), że przylot Jaka-40 miałby mieć miejsce o godzinie 6:50, to wówczas jedynym rozwiązaniem tego problemu byłoby założenie, że jego start z "Okęcia" musiał nastąpić wcześniej niż o godzinie 5:25 (http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/1366/126/Jakowlew-Jak-402) czasu polskiego. Moim zdaniem - aby jakiś Jak mógł się pojawić na "Siewiernym" o 6:50, najpóźniejszą godziną o jakiej mógłby wystartować była by 5:05 czasu polskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz